[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdybyś tylko widziała tę231górę prezentów dla mnie.Wszystkie dla mnie.Wydał namnie majątek, to wręcz nieprzyzwoite.Wyobraz sobie oznajmiłam, spoglądając na przyjaciółkę w sylwestra będę już panią Sutton.Czy to nie wspaniałe? Musisz midać znać, gdzie się będziesz bawiła, żebym dokładnie o północy mogła do ciebie zadzwonić z naszego mieszkania i życzyć ci szczęśliwego Nowego Roku.Będziemy wtedy siedzieć przytuleni przy kominku.Patrząc na swoje odbiciew lustrze, dodałam: Sama widzisz, że wszystko zaplanowaliśmy.Wstałam, aby wybrać odpowiednie buty. Dlaczego jeszcze do ciebie nie zadzwonił? spytała Trisha. Po prostu czeka, aż przyjadę odparłam. Jakiż inny mógłby mieć powód? Mam jechać z tobą? Pozwól mi jechać z tobą zaproponowała szybko. Nie, nie bądz niemądra.A poza tym jak by to wyglądało, gdybyśmy pojawiły się tam razem? Obiecałammu, że nikomu o nas nie powiem, dopóki on sam nie uzna,że już można to zrobić, a ja ni stąd, ni zowąd pojawiamsię z przyjaciółką.Nie, nie, dam sobie radę. Zaczyna padać śnieg zauważyła Trisha. Nadciąga kolejna śnieżyca. Nie mam zamiaru iść do jego mieszkania na piechotę, Trisho.Zachowujesz się jak zdenerwowana matka.Poradzę sobie, naprawdę. Narzuciłam płaszcz. Powiedz Agnes.powiedz jej. Co? spytała Trisha. Powiedz jej, że uciekłam z ukochanym odparłami zaśmiałam się cienkim głosem, naśladując śmiech Agnes. Dawn powiedziała Trisha, wstając. Wszystko w porządku.Kiedy dwoje ludzi kocha siętak jak my, nic innego się nie liczy.Powinnaś słyszeć, jakrazem śpiewamy.Co ja mówię? Już niedługo usłyszysz dodałam i znów się roześmiałam.Natychmiast wypadłam z pokoju i zbiegłam po schodach.Trisha wołała za mną, ale się nie zatrzymałam.Czym232prędzej, aby nikt mnie nie zobaczył, wymknęłam się przezfrontowe drzwi.Trisha miała rację: zaczęła się śnieżyca.Płatki były tak grube i sypały tak gęsto, że nie widziałam,co się dzieje kilka metrów przede mną.Prędko poszłam naróg ulicy i zaczęłam kiwać na każdą przejeżdżającą taksówkę, nie mogąc dojrzeć, czy siedzi w niej pasażer, czy nie.W końcu zatrzymała się przede mną jedna z nich i dosłownie dałam nura na tylne siedzenie.Podałam kierowcy adresMichaela i usiadłam wygodnie, obmyślając sobie, co powiem,kiedy otworzy mi drzwi i przytuli mnie do siebie.Będzie tak, jak w jakimś cudownym musicalu, kiedydwoje głównych bohaterów wreszcie pokonuje wszelkieprzeszkody dzielące ich od siebie i spotykają się na scenie,aby w swych objęciach zaśpiewać pieśń finałową. Jestem tutaj, Michaelu wyszeptałam. Przyjechałam, mój ukochany, aby zostać z tobą na zawsze.Nie będzie już żadnych tajemnic, żadnego ukrywania się,żadnych potajemnych randez-vous, żadnych szybkich, skradzionych pocałunków.Teraz możemy publicznie pokazywać się ramię w ramię i cały świat może zobaczyć, jakbardzo się kochamy i jacy jesteśmy wyjątkowi dzięki naszemu talentowi. Zdaje się, wpadliśmy jak śliwka w kompot odezwał się taksówkarz. Jak tylko w mieście spadnie dziesięć centymetrów śniegu, te piekielne hamulce puszczająi wszystko staje w miejscu.Co za bałagan.Och, nie, pomyślałam, wyglądając przez okno.To niebałagan.Ten śnieg wygląda pięknie.Może to znak, żebędziemy mieli białe Boże Narodzenie.Już brzmiał miw uszach dzwięk dzwoneczków i kolęd.Widziałam już Michaela i siebie, jak stoimy w oknie, spoglądając na biesiadników w innych domach.Michael obejmuje mnie ramieniem; jesteśmy już rozgrzani ajerkoniakiem.Możewłaśnie przed chwilą się kochaliśmy. Wesołych świąt, moja ukochana powie i pocałuje mnie. Wesołych świąt, Michaelu. Co? zapytał taksówkarz.233 Nic odparłam z uśmiechem. Tylko sobie marzę na głos.Popatrzył na mnie w lusterku i potrząsnął głową.W porządku, pomyślałam, dlaczego miałabym oczekiwaćod kogoś zrozumienia dla mojego szczęścia i niezwykłegosamopoczucia.Byłam tak podekscytowana, że kiedy dotarliśmy namiejsce, wyskoczyłam z taksówki, nie zapłaciwszy kierowcy.Dopiero gdy zawołał za mną, wróciłam, rzucając muwszystkie swoje pieniądze blisko dwa razy tyle, ilewynosiła opłata za kurs. Wesołych świąt zaśpiewałam, kiedy popatrzyłna mnie zaskoczony. Każdy powinien być tak szczęśliwy jak ja.Kierowca wzruszył ramionami i odjechał.Kiedy weszłam do holu, portier, który dobrze mnie znał, popatrzyłna mnie z zaciekawieniem.Uśmiechnęłam się do niegoi skoro tylko otworzyły się drzwi, weszłam do windy i pochwili byłam na górze.Popędziłam do drzwi Michaela i nacisnęłam dzwonek.Przez moment wydawało mi się, żenie ma go w domu.%7ładen odgłos nie dochodził zza drzwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]