[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jezu - wymamrotał Jack, odwracając się do trupa plecami.- Ej, czy to nie tobie tak zależało na spotkaniu z tymi padlinożercami? - zapytał Seth.- Rozchmurz się, mały biwa-kowiczu.On cię nie pogryzie.- 265 -Jack łypnął podejrzliwie na trupa.- To kwestia interpretacji.Jakaś sylwetka oderwała się od niewielkiej umywalkipo przeciwnej stronie kostnicy.Miejsca w pomieszczeniunie było zbyt wiele - znajdowały się tu tylko stalowy blatna kółkach z instrumentami chirurgicznymi, umywalkaoraz rząd zamrażarek.Z sufitu zwisał wąż z końcówkądo mycia zwłok.Ciche kapanie wody i krwi było jedynymdzwiękiem, nie licząc szumu zamrażarek.- Cześć, Jao.- Seth skinął głową niskiemu patologowi.Jao popatrzył na Setha, a potem przeniósł wzrok naJacka.Wyrzucił z siebie jakieś krótkie zdanie po tajsku,na co Seth rozłożył ręce.- Nie, nie.To przyjaciel.Jest jednym z nas.Wskazał na ciało leżące na stole.- Fajny eksponat, kolego.To twoje dzieło?Jao włożył błękitne nitrylowe rękawiczki, wziął do ręki skalpel oraz kleszcze, po czym odkroił kawał skóry nieboszczyka.Kolejne nacięcia rozwidlały jego tatuaże, splątane zwoje i smoki, wskazujące na więzienną robotę.- No i? - warknął w końcu, nie przerywając pracy.Podniósł fragment mostka, który wyrżnął piłą mechaniczną.-Czego chcecie? - Jao miał posiwiałe skronie, zmarszczkina jego twarzy przypominały blizny wojenne, a do tego łypał na Jacka podejrzliwie spod grzywki czarnych włosów.Przypominał trolla albo jakieś małe, ruchliwe stworzeniemieszkające gdzieś pod mostem.Dzięki znajomości z Pe-te i jej pracy w policji Jack wiedział, że tak się wygląda, jeśli spędza się cały dzień, badając zwłoki.- Jakieś dwa tygodnie temu dostaliście pewnego gościa- powiedział Seth.- Rzecz jasna, martwego.Faranga, któ-ry wpadł pod taksówkę.Biały, prawdopodobnie tak blady,jak ta cipa tutaj.- To mówiąc, Seth skinął w stronę Jacka.- Był piosenkarzem - uzupełnił Jack.- I miał zdolności.- Racja, był uzdolniony.- Seth wyciągnął paczkę fajekSilk Cut.Jao wydął pogardliwie usta.- W kostnicy nie wolno palić.Jack wyjął papierosa spomiędzy palców Setha, wsadziłgo sobie do ust i dotknął końca palcem.- Cudownie.Czaisz tego truposza, czy nie?- Nie - odparł natychmiast Jao.Otworzył nylonową torbę i wyjął z niej pęk ziół.- Nie mieliśmy tu nikogo takiego.Zioła powędrowały pod skórę leżącego na stole martwego mężczyzny.Następnie Jao grzebał dłuższą chwilęw swoich zapasach, aż wreszcie znalazł grubą igłę i mocną bawełnianą nić.- To głóg - powiedział Jack, wypuszczając kłąb dymu.- Poznaję po liściach.- Zajrzał w otwartą klatkę piersiową nieboszczyka.- Nie ma zbyt wielu krzewów głogu w tejczęści świata, co, kolego?Jao odtrącił jego dłoń.- Nie wolno dotykać.- Mam głęboko w dupie, co wyrabiacie z tym biedakiem- powiedział Jack.- Chociaż, jeśli wierzyć Sethowi, to macie tu podobno spory problem z chorobą duchów.Wygląda na to, że nie jest pan aż takim ekspertem w swojej dziedzinie, panie Jao.Krzaczaste brwi Jao złączyły się ze sobą jak kolczasty żywopłot.- Co to znaczy macie"?- Wy, łowcy skór - odparł niewzruszony Jack.- Nekro-manci.Kłamcy.- 267 -Seth potarł dłonią czoło.- Jack.- Wiedziałeś, z kim masz do czynienia, nie? - powiedziałJack.Ręka Jao, wprawnie poruszająca się, kiedy patologzaszywał głóg w klatce piersiowej trupa, zadrżała i mężczyzna ukłuł się w kciuk.- Wiedziałeś, kim był Miles Hornby - ciągnął Jack.W pewnym momencie sięgnął i wyciągnął pęk liści głogu,wystający z nie do końca zaszytego nacięcia w kształcie litery Y.- A teraz powiesz mi, co stało się z jego ciałem.Jao zacisnął usta.- Myślisz, że możesz mi rozkazywać?- Może chcesz się o to założyć? - odparł Jack.- Zbytdługą drogę przebyłem i zbyt wiele zaryzykowałem.Co zrobiliście z Hornbym?Jao westchnął teatralnie i spojrzał na Setha.- Nie patrz tak na mnie - powiedział Seth.- Ja nie jestem jego pieprzonym aniołem stróżem.Jao wyciągnął rękę do Jacka.- Oddaj to.- Nie.- Jack odsunął głóg poza zasięg jego ręki.- Quid pro quo, koleś.Jao zacisnął szczękę pod naprężoną skórą, a jego oczyzapłonęły sinym, wiedzmowym blaskiem, charakterystycznym tylko dla czarnoksiężników.- Zrobię z twojej skóry torebkę, ty żałosny, biały sukinsynu.Powyrywam ci wszystkie zęby, jeden po drugim, i zrobię sobie z nich naszyjnik.Jack podniósł w górę gałązkę głogu.- Za dużo gadania, za mało konkretnych informacji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]