[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Słusznie - powiedział oschle sędzia.- Zwracam uwagę,że to pański świadek, sir Halbercie.To pan nalegał na jego obecność w sądzie.Proszę pytać dalej, sir Darcy.- A co pan widział w inne wieczory podczas gry w bakarata,panie Ffolliot?- To, co już powiedziałem - odparł bynajmniej nie skonsternowany młodzieniec.- Sir Ratcliffe przesuwał żetony na swojekarty, gdy wygrywał, i dyskretnie zsuwał je z kart, gdy przegrywał.Robił to ołówkiem.Nie przestał oszukiwać nawet wtedy,kiedy podobno uczył grać Susannę Winthrop.Myślałem o tymjak najgorzej.Sir Halbert, spytany, czy chce postawić świadkowi dodatkowe pytania, zrezygnował.Większość publiczności uważała zresztą, że postąpił rozsądnie.Młodzieńcza szczerość Ffolliotasprawiała, że jego świadectwo można było przeciwstawić słowom dużo starszego Heneage'a.Gdy młody człowiek opuścił miejsce dla świadków, w końcusali rozległy się oklaski.Lord Coleridge spojrzał w tamto miejsce z wyjątkową surowością.Zagroził, że jeśli publiczność będzie się dalej tak zachowywać, to każe opróżnić salę.Podczaszeznań Ffolliota często rozlegały się aprobujące śmiechy.Kurozbawieniu Dinah również Violet bardzo wyraznie dawała wyraz swojemu zadowoleniu z Ffolliota.Pózniej wszyscy pozwani byli jednomyślni, że Ffolliot spisałsię znakomicie.Dagenham refleksyjnie stwierdził:- I oto my, pewni swojego doświadczenia i znajomości życia, chcieliśmy wyłączyć tego młodzieńca, bo obawialiśmy sięjego nieodpowiedzialności, a tymczasem to on, jak dotąd, zbiera dla nas punkty, a nie my sami.Przepraszam, Kenilworth, żeto mówię, ale taka jest prawda.Naturalnie nie twierdzę, że mniepójdzie lepiej niż tobie.Rzeczywiście, nie poszło.Stanąwszy na miejscu dla świadków, radził sobie całkiem dobrze, póki miał przewodnika w sirDarcym, przeciwko czemu zresztą sir Halbert często protestował.- Milordzie, mój oponent znowu podsuwa świadkowi odpowiedzi, proszę go upomnieć!Gdy przyszła kolej na pytania sir Halberta, okazało się, żewprawdzie Dagenham nie popełnia takich błędów jak biednyKenilworth, ale ciągle się waha, a jego odpowiedzi brzmią niepewnie.Nie, nie może powiedzieć, których konkretnie kart dotyczyłyoszustwa.Owszem, poparł pomysł, żeby pozwani spotkali sięrazem i przygotowali przyznanie się do winy, które miał podpisać sir Ratcliffe.Nie, na sir Ratcliffe'a nie wywierano nacisku,żeby podpisał dokument, ale owszem, sir Ratcliffe mógł odnieśćwrażenie, że jest inaczej.Nie, nie było spisku, ale owszem,wszyscy próbowali chronić księcia Walii.- Czy więc dlatego wystąpiono z oskarżeniem?- Nie, ale, naturalnie, interesy księcia odegrały w tym zasadniczą rolę.- Czy były ważniejsze niż interesy sir Ratcliffe'a?- Tak, nie.- Dlaczego wszystko odbyło się po cichu - sir Ratcliffe'o-wi, by tak powiedzieć, założono stryczek, zaciśnięto, podciągnięto go, a potem jeszcze poćwiartowano, i wszystko w groniekilku osób?- Ze względu na księcia - wybąkał w końcu Dagenham.W miarę postępów przesłuchania rosło jego zmieszanie, a sirRatcliffe miał coraz pogodniejszą twarz.O dziwo, podobnie jak Walter Ffolliot również Rainey, biedny, niedouczony Rainey, który przegrał przy zielonym stolikudom i majątek i nigdy nie zrobił takiej błyskotliwej kariery, jakKenilworth albo Dagenham, wypadł w sądzie znakomicie, najlepiej z trzech szlachetnych parów", jak ochrzciła oskarżycielisir Ratcliffe'a prasa.Tak jak obiecał, odpowiadał monosylabami na wszystkie pytania.I jednemu, i drugiemu adwokatowi najczęściej mówił tak" lub nie".Opuścił miejsce dla świadków, uśmiechając siędo reszty pozwanych.- Bułka z masłem - oświadczył potem.Swemu szwagrowiKenilworthowi powiedział: - Nie rozumiem, przyjacielu, czemu tak się tym przejąłeś?Dobrą radę dał również swemu drugiemu szwagrowi, Cobiemu Grantowi, z którym już dawno doszedł do porozumienia potym, jak wskutek starań Cobiego przestał ponosić odpowiedzialność za majątek Freville'ów, chociaż wciąż dostawał wystarczającą sumę, by móc żyć na odpowiednim poziomie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]