[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zostanę tutaj, póki nie wyhoduję bokobrodów, a wtedy ludzie zaczną mówić: „Cóż, od niepamiętnych czasów mamy doktora Lorda.To bardzo miły staruszek, ale stosuje piekielnie przestarzałe metody.Może lepiej byłoby wezwać młodego X czy Y.Ten przynajmniej idzie z duchem postępu”.– Hm.– bąknęła Laura Welman.– Widzę, że pan wszystko zaplanował.Lekarz wstał z krzesła.– Czas na mnie, łaskawa pani.– Moja bratanica chciała zdaje się porozmawiać z panem.Chyba nie poznał pan jej dotąd, prawda? Jak się panu podoba?Peter Lord zarumienił się mocno, po białka oczu.– O.o.Niezwykła uroda.co? Widać, że panna Carlisle jest inteligenta i.i w ogóle.„Jaki on młody” – pomyślała z uśmiechem Laura Welman i dorzuciła na głos:– Czas się ożenić, doktorze.Roddy zawędrował do parku.Przeciął szeroki trawnik i przy końcu brukowanej alejki odnalazł furtkę, za którą był ogród warzywny – dobrze zaopatrzony i starannie utrzymany.Roddy zastanowił się, czy w swoim czasie zamieszka z Elinor w Hunterbury.Spodziewał się, że tak.Lubił życie na wsi, miał jednak pewne wątpliwości, czy odpowiada ono Elinor.Może wolałaby Londyn?Trochę trudno wiedzieć coś pewnego o Elinor, która tak niewiele okazuje ze swoich myśli i uczuć.Dlatego właśnie jest interesująca.Roddy nie cierpiał ludzi, którzy opowiadają szeroko komuś drugiemu, co myślą albo czują, przekonani, że ten ktoś pragnie zbadać możliwie szczegółowo cały ich wewnętrzny mechanizm.Rezerwa jest z reguły nieporównanie ciekawsza.Z przekonaniem myślał, że Elinor jest rzeczywiście doskonała.Nic w niej nie odpycha, nie razi.Ładna, lotna w rozmowie.jednym słowem, najbardziej czarująca towarzyszka życia.„Diablo dopisało mi szczęście, że na nią trafiłem – medytował z przyjemnością.– Ale nie mam pojęcia, co ona widzi w takim, jak ja, przeciętnym facecie”.Nie był zarozumiały, mimo pozornej wyniosłości.Istotnie dziwił się, dlaczego Elinor chce zostać jego żoną.Przyszłość widział w różowych barwach lub przynajmniej tak ją sobie wyobrażał, co graniczy ze szczęściem.Liczył na stosunkowo rychłe małżeństwo.to znaczy, jeżeli Elinor tak postanowi.Może będzie wolała poczekać? Nie trzeba jej przynaglać.Z początku będzie im oczywiście cokolwiek ciężko, ale nie ma się jednak czym przejmować.A później.Roddy życzył sobie szczerze, by ciocia Laura żyła jak najdłużej.Lubił ją naprawdę, a ona była dlań bardzo dobra.Zapraszała go na święta i wakacje, interesowała się, co robi.Roddy wolał nie myśleć o śmierci stryjenki, bo zazwyczaj cofał się wobec przykrych spraw.Nie lubił wyobrażać ich sobie zbyt plastycznie.Ale później.Cóż? Miło będzie mieszkać tutaj, zwłaszcza że nie zabraknie pieniędzy na utrzymanie w porządku Hunterbury.Będzie ich nawet za dużo.Począł medytować, jak właściwie ciocia Laura rozporządzała majątkiem? Dla wielu kobiet to kwestia nader ważna, kto dysponuje pieniędzmi – mąż czy żona.Ale Elinor jest inna.Ma mnóstwo taktu i nie dba o pieniądze w takim stopniu, by robić wokół nich wiele hałasu.„Nie! – myślał Roderick Welman.– Nie ma powodu do zmartwienia, bez względu na to, co się okaże”.Z okolonego murem ogrodu warzywnego wyszedł bramą po jego przeciwległej stronie.Znalazł się w małym lasku, w którym wiosną kwitły żonkile.Naturalnie nie było ich obecnie.Ale seledynowe światło połyskiwało uroczo w miejscach, gdzie blask słoneczny przenikał gęstwinę liści.Na moment Roddy uległ szczególnemu niepokojowi – uczuciu całkowicie sprzecznemu z dotychczasową pogodą.„Jest jednak coś.coś, czego nie mam i pragnę.namiętnie pragnę.”Złocistozielone światło i łagodność powietrza przyspieszały puls, kazały krwi żywiej krążyć, budziły podniecenie.Nagle Roderick Welman spostrzegł dziewczynę idącą w jego kierunku między drzewami – dziewczynę o bujnych, jasnych włosach i olśniewająco różowej cerze.„Piękna – pomyślał.– Niewypowiedzianie piękna”.Coś ścisnęło go za serce, więc przez moment stał cicho, nieruchomo, jak skamieniały [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl