[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bo dzieci lepiej sobie radzą z protezą ręki czy nogi,gdy tymczasem życie ze zniekształconą twarzą może dzia-łać destrukcyjnie na ich poczucie wartości.- No właśnie - przytaknął Harry, delektując się ciepłemdłoni, którą położyła na jego ręce, gdy mówił o dzieciach.Interesy zeszły na daleki plan - a także wszelka nadziejana romantyczny wieczór - gdy Steph zarzuciła go dalszymipytaniami o pracę, jaką wykonywał.Po sposobie, w jaki sięzapaliła, zorientował się, że od dawna nie miała okazji roz-mawiać na tematy zawodowe.Więc zaspokajał jej głód in-formacji, a potem karmił ją, dosłownie, obierając krewetki ipodtykając je do jej ust.- Nie! Jedz sam - wreszcie zaprotestowała.- Mam za-miar dobrać się do kraba.Uśmiechnęła się do niego przez stół - szczerym, pły-nącym z serca uśmiechem.- Moje pytania muszą brzmieć bardzo naiwnie - za-uważyła z odrobiną goryczy - ale tak dawno nie rozma-wiałam z nikim o medycynie.A słuchając o tym, co ro-biłeś.- Wzruszyła ramionami.- Skłamałabym, mówiąc, żeci nie zazdroszczę.A jemu, który zawsze uważał, że Steph mogłaby robić towszystko, serce ścisnęło się z żalu.- Ale masz Fanny - przypomniał jej i został za to wyna-grodzony ciepłym uśmiechem.- Tak, mam Fanny - odrzekła z czułością.SRGdy skończyli jeść, przeszli do spraw służbowych.Obo-je zamówili kawę, a Harry namówił Steph, by wzięła do niejporcję tortu czekoladowo-orzechowego.- Powiedz mi na początek, w jaki sposób chcesz dać siępoznać i stać się znanym? - zapytała go, zlizując z wargpyszny krem.Uśmiechnął się do niej, a ona poczuła, jak fala gorącejkrwi zabarwia jej policzki.Wyciągnął rękę i unieruchomiłpalce, którymi nerwowo fłamsiła serwetkę.Jego ciepły dotyk tak na nią podziałał, iż poczuła po-trzebę odwrócenia dłoni, uchwycenia jego palców, przy-ciągnięcia go przez stolik i pocałowania go.Uczucie byłotak nieoczekiwane, że zaparło jej dech - zaparło tak bardzo,jakby naprawdę go pocałowała.Musi stąd wyjść, wyrwać się od Harry'ego, zanim niewpadnie na jeszcze dziwniejszy pomysł.- Muszę wracać do domu - powiedziała, wycofując rękę,by nie ulec pokusie, i odsuwając się z krzesłem do tyłu.- Tak! - Harry wstał, obszedł stolik, żeby potrzymać jejkrzesło, po czym wsunął je pod stół.Rozczarowana, że nawet nie zaoponował, poszła razem znim w stronę drzwi, a następnie - kiedy Harry przystanął,żeby zapłacić rachunek - wysunęła się przed niego, zatrzy-mując się na dróżce, gdzie słodki zapach jakiejś ukrytej wgłębi rośliny przyciągnął jej uwagę.Idąc za zapachem, zeszła ze ścieżki, szukając wśród gę-stej zieleni białych kwiatków jaśminu - bowiem tylko onemogły mieć tak subtelną woń.- Bawisz się ze mną w chowanego?Głos Harry'ego tylko trochę naruszył wieczorną ciszę,ale chropawe tony jego szeptu wprawiły w niepokój jej ser-ce.SR- Szukam jaśminu.Chciałam trochę uszczknąć.Rośnie zsadzonki, i gdybym posadziła go pod werandą, mogłabymco wieczór wdychać ten boski zapach.- A jednak pozostałaś dziewczyną, która uwielbia prosteprzyjemności - rzekł półgłosem Harry, podchodząc bliżej iobejmując ją lekko ramieniem.- Też mi dziewczyna - wydusiła z siebie, gdy przez bli-skość Harry'ego znów straciła oddech.- Nie, masz rację - odparł, patrząc na jej twarz.-Jesteśkobietą, samą kobiecością.I to jaką, Steph.Pocałował ją, i tym razem nie musiała go kusić ani nawetzastanawiać się, co czuje, ponieważ ten pocałunek był pełenżaru i namiętności, i przepełnił ją takim pożądaniem, jakie-go nie znała.Jęknęła cichutko z rozkoszy, a także z żalu, żenie może mocniej przylgnąć do niego, poczuć jego skóry naswojej, zaznać najwyższego spełnienia.O czym już prawie zapomniała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]