[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musiałem jakoś wziąć się w garść.Chciałemspotykać innych ludzi, żyć innymi sprawami niż dotychczas, żeby zabićpamięć o tym, co się zdarzyło wokół mnie i we mnie.Cóż, kiedy to nie byłołatwe, sprawy i zdarzenia zazębiały się, łączyły w nieskończenie długiłańcuch, ciężki do udzwignięcia.Dwoistość mojej natury nie mniej mnie fascynowała, niż przerażała.Przecież w gruncie rzeczy brzydziłem się każdym przejawemnieuczciwości, a nieoczekiwanie byłem o krok od popełnienia paskudnegoprzestępstwa.Tym trudniej było mi zrozumieć tamtą chęć okradzenia Annyz owocu jej pracy i talentu.Czy rzeczywiście okazja czyni złodzieja? Jeślitak, to dlaczego trafność tego przysłowia musiałem sprawdzić na sobie?Dlaczego ani przez chwilę nie pomyślałem o swoich dzieciach, którymzawsze wpajałem godne zasady postępowania.Nie wiem, doprawdy niewiem, jak to się stało.Od tego czasu upłynęło kilka miesięcy.Rzuciłem się w wir pracy i wcaleto memu sercu nie zaszkodziło.Częściej też bywałem na różnychspotkaniach, przed którymi się przedtem broniłem.Nic się na nich niezmieniło, może jeszcze więcej rozmawia się o pieniądzach, ale chyba mniejo polityce.Dotrzymałem słowa danego Filipowi - zanim przyjechał poRafała, wysłałem mu egzemplarz sygnalny Kuszenia losu.Po miesiącuksiążka uzyskała pierwszą lokatę na liście bestsellerów, lada dzień ukażesię jej przekład w Nowym Jorku, a dwa tygodnie temu na Targach w Lipskusprzedaliśmy prawa na jej tłumaczenie we Francji i w Niemczech.DziękiAnnie staliśmy się jednym z bogatszych wydawnictw, tym bardziej, że posukcesie jej powieści również dawniej wydane biografie i szkicehistoryczne jej autorstwa lepiej się sprzedają.Niełatwo było nam się rozstać z Rafałem, przywiązaliśmy się do niego.Nowych rodziców zaakceptował nadspodziewanie szybko.Nie bezznaczenia było to, że Filip jest synem Anny.Fakt, że to ona wyznaczyła munowego tatę, przekonał go całkowicie.Najbardziej jednak ucieszyły go dwafoksteriery: Fred i Red, które miały zostać jego własnością.Chłopieccałował ich zdjęcia i nie mógł się doczekać, kiedy do nich doleci przezocean.Zona Filipa okazała się sympatyczną osobą, o dużej kulturze.Mimoróżnicy wieku tworzą bardzo zgrane stadło.Dobrze będzie z nimipupilkowi Anny.Teraz Ewa po prostu oszalała na punkcie naszego wnuka, który jestrzeczywiście udanym dzieckiem.Nawet z zięciem łatwiej mi się ostatniodogadać.Marek za rok będzie zdawał maturę.Nie nastręcza nam kłopotów.Gdyby jeszcze nie ćwiczył tak głośno na tych swoich bębnach, bo zdaje się,że zamierza zostać perkusistą! W kogo on się wrodził?Wszystko idzie ku lepszemu.Dostaję od życia znacznie więcej, niżpowinienem.Aż dziw bierze, ile rzeczy na tym świecie może ujśćbezkarnie.Ale to jest pozorne.Nie mam spokoju.Chociaż znowu piszę.Siedzę oto na ósmym piętrze przy rue Ordener w Paryżu i piszę jak zadawnych dobrych lat.Nie dla sławy, nie dla pieniędzy, bo chyba nigdy tegonie opublikuję.Piszę z potrzeby serca.Byłoby to z pewnością zajęciemoczyszczającym, gdyby nie fakt, że muszę stale przebywać ze sobą,człowiekiem słabego ducha, niezbyt odważnym przeniewiercą, którypotrafił zdradzać wszystko, co było mu drogie: Ewę, Annę i siebie samego.Cóż stąd, że tylko w myślach, skoro myśl jest początkiem dobra i zła.Mam czas na przemyślenie wszystkiego jeszcze raz od nowa.Czekam naodkupienie.Podobno zaczyna się ono w chwili szczerego wyznania winy.Takie krążą teorie.Wyznałem wszystko.Krzyże, wrzesień 1998
[ Pobierz całość w formacie PDF ]