[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kto? Kto kogo zabrał? - krzyknęła Jess, dysząc ciężko po biegu.- Phillip.Porwał ich.Byliśmy na plaży, a on ich nagle chwycił.Dave'a i Elishę.Meganwcześniej wróciła do domu - wyjaśnił Sean.Eve widziała, jak chłopak walczy, żeby wziąć sięw garść, ale nic to nic dawało,- Phillip ich porwał? Dokąd? - zapytała Jess klękając przy nim.- Nie wiem.Dziwnie się zachowywał.W pewnym momencie zaczął warczeć, autentyczniewarczeć.A potem zaczął ich kłuć szponami.- szponami? - powtórzyła Eve.- Wiem, jak to brzmi, ale to prawda.Mówię prawdę - zarzekał się Sean.- Dzwonię po karetkę - oznajmiła Jess, wyciągając z kieszeni komórkę.- Wierzymy ci - uspokoiła kolegę Eve.Przecież doskonale wiedziała, co tak naprawdę sięwydarzyło.To nie Phillipa widzieli dziś rano.To był demon.To dlatego Phillip wydał im siętaki dziwny i niepodobny do siebie, nie dlatego, że był chory.Spotkała Amunnica zaledwie kilka godzin temu.Stanęła oko w oko z demonem o twarzyPhilipa.Rozdział 8Eve i Jess w ciszy obserwowały, jak karetka z Sea-nem znika za zakrętem, błyskającniebieskimi światłami.- To dowodzi, że mieliśmy rację; Amunnic żeruje tylko na zdrowych - powiedziała Eve.-Dlatego nie zabrał Seana.- Czyli powinnam się cieszyć, że Seth zachorował - oznajmiła Jess bez przekonania.- Widzisz, nie ma tego złego.- Eve uśmiechnęła się ponuro.- Chodzmy powiedziećLuke'owi, że Amunnic porwał jeszcze Dave'a i Elishę.- Objęła przyjaciółkę ramieniem.Jessoparła się na niej ciężko, gdy zaczęły iść.- To wszystko wkrótce się skończy, obiecuję -zadeklarowała Eve.Miała nadzieję, że nieokłamała właśnie najlepszej przyjaciółki.Eve, Luke i Jess stanęli naprzeciwko kościoła kilka minut po wybiciu godziny policyjnej.Połowa budynku była przykryta biało-niebieskimi namiotami, które wyglądały jak kupione nacyrkowej wyprzedaży- Dezynfekcja jeszcze się chyba nie skończyła -stwierdził Luke.- Ale nigdzie nie widzęstrażników.-Ruszył na drugą stronę ulicy.- O wilku mowa.- Eve złapała go za rękę i odciągnęła w cień.Kiwnęła głową w kierunkupostaci w skafandrze, zmierzającej do kościoła z plebanii.-I co teraz? Bez miecza może sięobejdziemy, ale jeśli pan Dokey naprawdę chciał nam powiedzieć, że misa jest w kościele?- Musimy to sprawdzić.- Mam znowu urządzić jakąś aferę, żeby odciągnąć uwagę strażnika? - zapytała Jess.- Niejestem pewna, czy wyjdzie mi tak jak w sądzie.Jestem totalnie wyczerpana po całym tymdniu i treningu.Naprawdę wygląda na zmęczoną, pomyślała Eve.Mam nadzieję, że nie.Nie, nawet nie będęo tym myśleć! Mamy wystarczająco dużo zmartwień.Luke zmrużył oczy i przez chwilę przyglądał się kościołowi.- Mam pomysł.Eve spojrzała na Jess.- On ma pomysł.- Jess zdołała się tylko blado uśmiechnąć.- Chodzcie - Luke poprowadził je w kierunku najbardziej oddalonej od kościoła bramycmentarnej.Wrota skrzypnęły gdy je uchylił.- Wspaniałe zakończenie wspaniałego dnia skomentowała Jess, gdy Luke gestem zaprosił ją iEve do wejścia na cmentarz.j- W dokumentach, które znalezliśmy w kościele był szkic czegoś, co wyglądało jak tunelprowadzący z jednego z grobowców do krypty - wyjaśnił Luke, gdy szli pomiędzykamiennymi nagrobkami.- Jeśli to prawda, będziemy mogli przemknąć się do kościołaniezauważeni.A w krypcie spoczywa miecz.Szukajcie grobowca o kształcie rotundy BiałegoDomu.Eve parsknęła śmiechem,- Ty naprawdę masz świra na punkcie historii.- Daj spokój - zaprotestował Luke.Wszyscy wiedzą, jak wygląda rotunda Białego Domu,chyba że mają taką obsesję na punkcie mody, że w ich mózgu nie ma już miejsca na nicinnego poza nazwiskami projektantów tworzących buty, które wyglądają jak kopyta i.- Alexander McQueen- przerwały mu zgodnie Eve i Jess.- Niech spoczywa w pokoju -dodała Eve.Kiedyś wpadała w dziki gniew, gdy Luke kpił sobie z jej zamiłowania do mody i powtarzałjej, że jest płytka.Teraz ją to bawiło.Pewnie wiedziała, że niezależnie od uczuciowegozaangażowania Luke przede wszystkim naprawdę ją lubi.Stał się niemal jej drugą najlepsząprzyjaciółką, choć przeprowadził się do Deepdene dopiero niedawno.I oczywiście nietraktowała go jak dziewczyny.- Po prostu szukajcie grobowca, który jest bardziej okrągły niż kanciasty, dobra? Wydaje misię, że po bokach miał wyrzezbione pędy bluszczu.Eve użyła lampki z zawieszki do kluczy, a Jess iPhone'a, aby oświetlić sobie drogę.Ciekawe,czy moje palce mogłyby się rozjarzyć jak lampka , pomyślała Eve.Przeczuwała, że gdybytylko odnalazła w sobie jakiś przełącznik, mogłaby w zależności od potrzeb wykorzystać mocw postaci błyskawic, złotych nici, których użyła przy portalach albo łagodnego światła,mogącego rozjaśniać ciemności.Zcieżka, którą szli się rozwidlała.- Którędy? - zapytała Eve rozglądając się wokół.Poczuła swędzenie na plecach, jakby ktośsię w nią wpatrywał.- W prawo - odparł Luke.- Po lewej jest sekcja dla dzieci.Tam nie mauzoleów.- Jest cała część cmentarza poświęcona dzieciom? - zapytała smutno Jess.Gdy Luke kiwnąłgłową, chwyciła Eve za rękę.Eve spojrzała w lewo i pomiędzy owieczkami i i aniołkami, które dominowały w tamtejczęści cmentarza, zobaczyła blady cień.Coś ścisnęło ją w piersiach, ale ucisk zmalał, gdyuświadomiła sobie, że biała postać to kolejny strażnik.- Wszędzie skafandry - szepnęła, gdy weszli w głąb cmentarza.A może to był Amunnic?Swędzenie pomiędzy łopatkami nie słabło.Jeszcze raz spojrzała na postać w kombinezonie.Nikt cię nie obserwuje, powiedziała sobie.A gdyby Amunnic, biegłby już tu po porcjęniezainfekowanej krwi.Odetchnęła płytko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]