[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kierowca - wysapał zdyszany ratownik.- Kiedy przyjechaliśmy, był nieprzytomny, piątka w skali Glasgow, ale po drodzesię przebudził i podniósł do dziesięciu.Jest bardzo zdenerwowany.- Tenzwięzły raport dużo im powiedział.Najwyższa ocena w skali Glasgow to piętnaście punktów, więc leżącyprzed nimi mężczyzna niebezpiecznie odbiegał od maksimum.Byłzdezorientowany, jęczał, rzucał się na łóżku, jedna dłoń niepokojącodrgała.Bella pomyślała, że zaraz zaczną się konwulsje.- Znamy nazwisko poszkodowanego? - zapytał anestezjolog, oglądajączrenice.Chwilę pózniej zażądał środka przeciwdrgawkowego, ponieważpacjent zaczął drżeć na całym ciele.- Prawo jazdy na nazwisko Patrick 0'Keefe - oznajmił ratownik,obserwując, jak anestezjolog intubu-je nieprzytomnego.- Wydane pozaAustralią.Podobno jechali na lotnisko.Bella struchlała, a Heath z twarzą ściągniętą bólem patrzył, jak do saliwjeżdża wózek, a na nim zapłakana Lucy 0'Keefe.- Bello, zajmij się nią - polecił Heath, pochylając się nad panem 0'Keefe.-Ona potrzebuje kogoś znajomego.Drżącymi rekami przebrała panią 0'Keefe w szpitalną koszulę, poprawiłaczerwoną chustę na jej bezwłosej głowie i zaczęła ją pocieszać.Przez całyczas towarzyszyła jej przykra świadomość, jak niewystarczające są jejsłowa otuchy dla tej okrutnie doświadczonej kobiety.- Moja Marnie! - zawodziła pani 0'Keefe.- Jak ona krzyczała.Gdzie onajest? - Już tu jedzie.Wiem od ratowników, że zabrała ją druga karetka.- Krzyczała tak głośno.Była przerażona.- To dobrze.Może to brzmi dziwnie, ale krzyk to dobry znak.To znaczy,że jest przytomna.W trakcie rozmowy Bella zbadała jej oznaki życia, a następnie asystowałaHeathowi przy dalszych badaniach.Podtrzymując jej wycieńczone ciało,zastanawiała się, ile może znieść jeden człowiek.- Ma pani posiniaczoną klatkę piersiową - stwierdził Heath.- Wnormalnej sytuacji nie byłoby to nic poważnego, ale panią zatrzymamy wszpitalu.Musimy zbadać czas krwawienia.- Mną się nie przejmujcie.Co z Marnie? I Patrickiem?- Patrickowi zaaplikowaliśmy środek uspokajający.- Heath mówił bardzowyraznie i powoli.- Kiedy go tu przywieziono, dostał drgawek, więcanestezjolog włożył mu rurkę, żeby ułatwić mu oddychanie.Tak będziedo czasu, kiedy się dowiemy, co się dzieje i kiedy będzie bardziejstabilny.Już był u niego neurochirurg i skierował go na tomografię.Jakotrzymamy wyniki, będziemy wiedzieli dużo więcej.Pani 0'Keefe nieco się ukoiła, ale trwało to bardzo krótko, bo naglerozległ się przerazliwy krzyk.- To Marnie! - Pani 0'Keefe usiadła.- Jest przy niej doktor Jameson - uspokajała ją Bella.Miała wielką ochotęzobaczyć, co dzieje się z dziewczynką, ale uznała, że nie może opuścićpani 0'Keefe w tak trudnych chwilach.- Ona mnie potrzebuje, a mnie nie ma przy niej - lamentowała pani 0'Keefe.- Nigdy nie będę przy niej, kiedy będzie mniepotrzebowała.- Będzie pani zawsze.- Mocniej objęła zapłakaną pacjentkę.- Zawszebędzie pani jej mamą.- Pani 0'Keefe - zaczął Heath, podchodząc do nich z poważną miną.Zdobył się jednak na lekki uśmiech, który trochę ją uspokoił.- Marnie nicnie grozi.Ma złamaną kość udową i nic więcej jej nie dolega.Założymyjej wyciąg, ale najpierw podamy środek przeciwbólowy.I zaraz potemkażę ją do pani przywiezć.- Obiecuje pan?- Obiecuję.Bello, wszyscy są zajęci.Jayne zakłada wyciąg, a Hannah jestz panem 0'Keefe na tomografii.Chodz ze mną po petydynę i morfinę dlapana Kapura.- Nie chcę jej zostawiać - szepnęła Bella, ale pani 0'Keefe i tak tousłyszała.- Nie zrobię nic głupiego.Możecie spokojnie iść po lek dla mojegodziecka.- Nienawidzę tej roboty - syknął Heath, gdy znalezli się w magazynieleków.- Los jest cholernie niesprawiedliwy.- Ukrył twarz w dłoniach.- Potwornie - przyznała Bella.- Ona jest taka sympatyczna - westchnął, po czym podszedł do szafy.Bella już wyjęła rejestr, nerki i strzykawki.- Czy oni są ubezpieczeni?- Na okoliczność wypadków - odparła, otwierając pudełko z petydyną ipokazując mu jego zawartość.- Odmówiono im ubezpieczeniazwiązanego z leczeniem raka pani 0'Keefe. - Wobec tego zatrzymuję ją w szpitalu.Koszty leczenia pokryje oddział.Porozmawiam też z Crai-giem Jenkinsem.- Zajmijmy się petydyną dla tej malej.- Słusznie.- Gdy kiwnął głową, kiedy pokazała mu napis na ampułce,przełożyła ją do nerki.- Podpisz.- O matko! - żachnął się.- Musimy do nich wracać.- Zrób, co należy, to wrócimy.- Doskonale rozumiała jegozniecierpliwienie, ale nie mogła dopuścić, by doszło do pomyłki.- Coteraz?- Pięć miligramów morfiny.- Heath wyjął pudełko, zerwał taśmę z nazwąleku, otworzył je i pokazał Belli zawartość.- Dziesięć ampułek.Podnosząc głowę znad rejestru, Bella zesztywniała.- Heath, to jest sól fizjologiczna!- Pudełko było oklejone.- Potrząsnął głową, jakby chciał zaprowadzić wniej porządek.- To błąd apteki.- Apteka nie popełnia takich błędów.- Zastanawiała się, co zrobićnajpierw: wezwać agentów siedzących wpoczekalni, czyjeszcze przezchwilę udawać naiwną.Heath tymczasem otwierał kolejne opakowania morfiny.Przeklinał corazgłośniej, w każdym znajdując sól fizjologiczną.- Dzwonię na policję! - warknął, kipiąc z wściekłości i oburzenia.- Chyba powinniśmy zawiadomić dyrekcję - zaproponowała, by zyskaćna czasie.Zwlekała w obawie, że taki pośpiech storpeduje całą akcję.- Daj spokój! Cholera! Zniknęło pięćdziesiąt ampułek morfiny! - Już byłprzy drzwiach. Zaraz wypadnie na korytarz i rzuci się do telefonu.- Zaczekaj! - Zatrzasnęła drzwi.- Jeszcze nic nie rób!- Co takiego?! - Patrzył na nią z niedowierzaniem.- Bello, co ty mówisz?Dlaczego mnie zatrzymujesz? Czy to znaczy, że jesteś w to zamieszana?!- Poniekąd.- Nie miała innego wyj ścia, jak powiedzieć mu prawdę.-Heath.- Sięgnęła do kieszeni po identyfikator.- Jestem policjantką.-Heath zmieszał się jeszcze bardziej.- Oddział jest obserwowany.Policjajuż tu jest.Musimy schwytać sprawcę na gorącym uczynku.- To prowokacja! - Przerażony wskazał na otwarte opakowania.- Chceszmi powiedzieć, że to ty podłożyłaś tę sól fizjologiczną?- Nie! W tych pudełkach naprawdę była morfina.Heath, na tym dyżurzektoś musiał ją podmienić.Tego nie przewidziałam.- Ale były oklejone taśmą.- Heath, błagam, wróć na oddział i zachowuj się normalnie, jakby nic sięnie wydarzyło.- Jakby nic się nie wydarzyło?! Mam kardiologicznemu pacjentowi podaćsól fizjologiczną?! - kipiał oburzeniem.- Jasne, że nie.Powiedz to samo, co powiedziałeś, kiedy je otworzyłeś.%7łeapteka się pomyliła.Zaufaj mi.- Mam ci zaufać?! - warknął, spoglądając na nią z niekłamaną pogardą.-Bello, ja cię w ogóle nie znam! ROZDZIAA DZIESITY- Gdzie wyście przepadli? - rzuciła surowym tonem Jayne.- Lepiej nie pytaj - wycedził przez zęby Heath [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl