[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagrodę stanowił kubek do jaj na miękko i scyzoryk, ofiarowany przez samego hrabiego,prócz tego zaś wieńczono zwycięzcę na rynku miasta i jego imieniem nazywano ulicę.Było to świętowielkie i uroczyste, na które przybywali zwolennicy z dalekich krajów i z nieznanych miast, a tymjeden tylko stawiano warunek: musieli sobie przyprawić garb.Bieg rozpoczynał się obok placunamiestnika, który dawał znak na jego rozpoczęcie donośnym wystrzałem z papierowej, nadętejpowietrzem torby, odbywał się potem przez lasy i okoliczne pola, a kończył się również przedpałacem, gdzie zgromadzone były najpiękniejsze dziewice, uczeni i paralitycy, wszyscy inni bowiemmieszkańcy brali udział w wiekopomnym wyścigu.Kiedy Jacek i Placek przybyli pod wieczór do bram wielkiego miasta, ujrzeli na jego murachwielka płachtę papieru, na której garbatymi literami wypisane było zawiadomienie o tym właśniewyścigu, mającym się odbyć nazajutrz.Ze wszystkich stron widzieli zmierzających ku miastu ludzi, zktórych każdy, odczytawszy z niejakim trudem to, o czym głosił papier, od razu umieszczał niesionezawiniątko na plecach i, dotąd prosty jak trzcina, wchodził do miasta garbaty. Co to wszystko znaczy? rzekł Jacek. Odczytajmy, co tu napisane! odrzekł Placek.Wobec dość złożonego sposobu ichumiejętności czytania nie było to sprawą łatwą: Jacek odczytał wszystkie litery z pierwszej połowyabecadła, Placek z drugiej i w ten sposób udało im się wyłowić kilka słów z tej donośnej przemowy,która grzmiała z murów miasta.Tak się jakoś szczęśliwie zdarzyło, że wśród gromadkiprzybywających niewielu było takich jak oni uczonych, więc ktoś odczytał głośno orędziekrólewskiego rządcy, wzywające cały świat do wielkiego biegu w dzień jego patrona, który,niewidzialny, miał biec na czele wszystkich współzawodników.W orędziu wymieniano nagrodę iprzepisy wyścigów, niezmierne ich znaczenie dla wszechświata i obiecano dla zwycięzcy łaskęhrabiego Mortadelli i zwolnienie od podatku od kubka do jaj na miękko i scyzoryka, dotąd bowiemzwycięzca musiał opłacać daninę od tych wspaniałych przedmiotów; natomiast w tym roku należałona odmianę opłacić taksę za uroczysty wieniec, co dotąd nie było we zwyczaju.Jackowi i Plackowi zaświeciły się oczy, gdy usłyszeli o tak ponętnych przedmiotach, którychnigdy nie widzieli i o których nie wiedzieli, do czego służą.Ponieważ myśleli jednakowo, od razu wobu ich głowach powstała myśl, aby zdobyć nagrodę. Biegamy doskonale szepnął Jacek można by spróbować.Placek rzekł cicho: Nie damy rady, bo udział jest zbyt tłumny.Mógłbym wprawdzie stanąć gdzieś z boku ipodstawiać nogę każdemu, co będzie obok mnie przebiegał, aby dać tobie czas do osiągnięcia mety,mogą to jednak łatwo zauważyć.To trzeba zrobić jakoś inaczej.Pomyśl, Jacku. Właśnie myślę& Po chwili rzekł: Czy nie dałoby się posypać całej drogi tłuczonym szkłem? To na nic rzekł Placek bo przede wszystkim nie mamy szkła, a następnie, to gorzej dlanas, bo jesteśmy bosi. Prawda i to& Trzeba pomyśleć! Pomyślimy&Siedli w krzakach i myśleli przez długi czas; wymyślili tysiąc i jedno szachrajstwo, ale żadnenie było do wykonania.Nagle Jacek skoczył, jakby go ukąsiła tarantula. Mam! krzyknął. Gadaj, co znalazłeś&Jacek rozejrzał się pilnie dookoła, potem nachylił się do ucha Placka i szeptał w nie długo iroztropnie.Placek słuchał uważnie i rzekł z uznaniem: To się da zrobić. Chodzmy! rzekł wesoło Jacek. Najpierw muszą nam wyróść garby. Prawda! Po co oni wszyscy robią sobie garby? Widać, że tu taka moda.Porobimy sobie takie garby, jakich świat nie widział.Rwij trawę,Jacek!Nazbierali trawy i jeden drugiemu zmajstrował wspaniały, urodziwy garb, tak że wyglądali jakpara młodych wielbłądów. Teraz rzekł Jacek wejdzmy ostrożnie do miasta; jest już tak ciemno, że nikt nie zobaczynaszych twarzy, a jutro wieczorem spotkamy się w tym miejscu.Tylko ostrożnie.Idz ty pierwszy.Placek wszedł w bramę, w której stał strażnik
[ Pobierz całość w formacie PDF ]