[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przybliżmy tarcze -powiedział.- Jesteś bardzo szlachetny, Terayamosan - odrzekł A Sudasan, ale mój syn madoskonalić swe umiejętności, więc lepiej, jeśli tarcze będą ustawione dalej, tak by zadaniebyło trudniejsze.- To prawda - wtrącił mężczyzna, który podawał Otienowi cięciwę.- Mój ojciec jestmądrym człowiekiem.Powinniśmy jeszcze cofnąć tarcze.- Bracie! - Otieno chciał trzepnąć tamtego po głowie, ale on zrobił unik, uśmiechającsię szelmowsko.Terayamasan nie należał do tych, którzy rezygnowaliby z okazji.Skinął głową.- Dobrze więc.Cofniemy je.Służący pośpieszyli wykonać polecenie.Widziałam, jak Terayamasan w myślachoblicza szanse na celność takiego strzału, a potem, spojrzawszy na Otiena i jego mały łuk,tylko się uśmiechnął.Zagryzłam usta.Wiedziałam, że starsze rodzeństwo często droczy się zmłodszym, ale żeby w takiej sytuacji!Znowu popatrzyłam na Otiena.Teraz już się nie śmiał.Kiedy zajmował pozycję, jegooczy wpatrywały się w cel.A Sudasama i jego rodacy oddalili się od Otiena, pozostawiającgo sam na sam z łukiem.Sami też już się nie śmiali, nawet jego brat.Nagle coś na plecach Otiena zadrgało i ujrzałam przewieszony przez nie kołczan.Gwałtownie wciągnęłam powietrze.Tkał iluzje z cienia tutaj, na oczach wszystkich.Byłamzaskoczona, że nikt tego nie zauważył, ale być może nikt nie chciał wierzyć swym oczom.Trzymając łuk w jednej ręce, Otieno podniósł swój wisiorek w kształcie księżyca doust, przymknął oczy i wziął głęboki oddech.A potem puścił wisiorek.Nim zdążył opaść na jego piersi, łuk już znalazł się w pozycji strzeleckiej, a strzałatkwiła w cięciwie.Pierwsza ze świstem wyleciała z łuku, druga natychmiast za nią.Ostatniazostała wypuszczona, zanim pierwsza wbiła się w tarczę.Miałam wrażenie, jakby naglewszystkie trzy zawisły razem w powietrzu.Brzdęk.Brzdęk.Brzdęk.Trzy strzały utkwiły w tarczach.Każda w centralnym punkcie.Wbiły się tak głęboko,że aby je wyjąć, należałoby rozciąć tarcze.Otieno był najlepszym łucznikiem, jakiegokiedykolwiek widziałam.Lepszym niż Terayamasan.Lepszym niż mój ojciec.Lepszym niżlegendarny nauczyciel ojca, Honmasensei.A wedle słów A Sudysan jeszcze się uczył!Nic dziwnego, że Księżycowy Książę pragnął, aby cudzoziemcy zostali jegoprzyjaciółmi.Być może nienawidzili zabijania, ale tysiąc takich łuczników bez trudupokonałoby każdego wroga.Tym razem nikt nie bił braw.Terayamasan i jego przyjaciele stali bez ruchu, jakzaczarowani, a cudzoziemcy otoczyli Otiena, poklepując go po plecach.Jego ojciecuśmiechał się i mówił coś w ich melodyjnym języku.Choć nie rozumiałam ani słowa,wiedziałam, co mówi. Strzelałeś bardzo dobrze. Jestem z ciebie taki dumny.Obejmowalisię i ściskali na oczach wszystkich, a Otieno niezręcznie trzymał swój łuk, bokiem, aby nieuderzyć nim ojca.Brat Otiena wzruszył tylko ramionami.- Zawahałeś się przy trzeciej strzale.Jeśli cel byłby w ruchu, nie trafiłbyś.- Nie mam ochoty słuchać takich uwag od kogoś, kto wprawdzie się nie zawahał, aleprzy tym postrzelił własnego wuja - powiedział Otieno i chwycił swój łuk jak tarczę, kiedybrat zrobił w jego kierunku grozny gest.- Wcale go nie trafiłem! Chybiłem! Przynajmniej o metr.- Powinniśmy raczej mówić o milimetrach, Kayinie - zauważył Otieno.- Sam gozapytaj.- Dosyć, już dosyć - odezwał się jeden z mężczyzn.Miał zupełnie siwe włosy i choćwydawał się najstarszy z całej grupy, trzymał się prosto, a na jego twarzy nie było śladuzmarszczek.- Nie zaniedbujmy naszego gospodarza.Podziękuj mu, Otieno, że pozwolił cidzisiaj poćwiczyć.Chłopak natychmiast się odwrócił i składając ukłon Terayamiesan, rzekł:- Dziękuję, że mogłem dzisiaj poćwiczyć.Mój łuk już prawie spróchniał, tak długobył nieużywany.Dłoń Terayamysan zaciskała się i prostowała, kiedy A Sudasama podchodził do niegoz szerokim uśmiechem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]