[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Devon nabiera tchu, starając się uspokoić, po czym rusza w ślad za nimi do wielkiego domu.11.Miesiąc złych znakówMałe miasto komentuje fakt, że jeszcze więcej kruków zagniezdziło się w Kruczym Dworze.Radni miejscy nawet wspinają się na wzgórze z wizytą, zaniepokojeni tym, że ptaki mogą stanowićzagrożenie dla zdrowia mieszkańców.Szybko jednak zauważają, że ptaki pozostawiają bardzo małoodchodów, co wielce dziwi ornitologa w okularach, który towarzyszy radnym.Zauważono nawet,że jeden ptak zeskrobywał dziobem resztki ze swojej grzędy, zdając się sprzątać po sobie! Naprawdę godne uwagi" - powiada ornitolog, a Randolph i reszta rodziny tylko się uśmiechają.Nawet Jackson.Jednak obecność ptaków sprawia, że Devon przez cały wrzesień ma się na baczności.Wie,że do decydującego starcia nie dojdzie przed Halloween, lecz przybycie ptaków świadczy orozbudzeniu magicznych sił.Ciekawe, jak Jackson może sądzić, że brat nie zauważy jego knowań.Devon dochodzi do wniosku, że to oznaka jego arogancji i szalonej żądzy władzy.- Jeszcze jest nadzieja, zawsze jest - mówi Randolph pewnego ranka Devonowi, gdy obajprzechadzają się wzdłuż skraju nadmorskiego urwiska.Znajdują się w pobliżu Czarciej Skały iDevon, mimo woli, wyobraża sobie stojącą tam Emily, gotową do skoku.Lato już się skończyło ichoć słońce wciąż grzeje im twarze, nie przegania jesiennego chłodu.Randolph ciaśniej otula się płaszczem i dodaje: - Mój brat może jeszcze okazać się godnymojego zaufania.Devon nie odpowiada.Jego milczenie nie pozostaje niezauważone.- Nie przestałem go obserwować - zapewnia Randolph.- Czytałem w księgach mojego ojca,że często gość z przyszłości przybywa po to, aby grać rolę adwokata diabła, i może takie jest teraztwoje zadanie.Zmusić mnie do starannego rozważenia mojego stosunku do brata i w rezultacieumocnienia zaufania, jakim go darzę.- Uśmiecha się.- I mam powód wierzyć, że jest onousprawiedliwione.Bo Emily spodziewa się dziecka, a to na pewno sprawi, że Jackson już niezejdzie z drogi prawdy i światła.Devon staje jak wryty.- Emily? Spodziewa się dziecka?- Tak.To daje mi nadzieję.- Przecież to niemożliwe.Ona nie może! Jest.- Bezpłodna? Ona też tak myślała.Jackson był strasznie rozczarowany, kiedy sądził, że onanie może mu urodzić dziecka.Jednak myliła się.W przyszłym roku urodzi im się dziecko i wierzę,że ten cud wystarczy, żeby mój brat nie zszedł na złą drogę.To nie może być prawda.Devon wie, że w kronikach zapisano, że Emily nigdy nie miaładzieci.Od tej chwili uważnie ją obserwuje, szczególnie w dniu, kiedy z Anglii przyjeżdżają żona icóreczka McNutta.Jakże jest dla nich miła! Upiekła im na powitanie chleb i babeczki, po czymzaniosła je do kwater dla służby, zapakowane w duży koszyk owiązany czerwoną wstążką.- Pani Muir - mówi żona McNutta.- Jest pani zbyt uprzejma!Greta Muir nigdy nie zniżyłaby się do tego, żeby zanieść wypieki do kwater dla służby.Jednak Emily obejmuje żonę McNutta i pochyla się, aby spojrzeć w oczy dziewczynki.- Jak masz na imię, moje drogie maleństwo?- Gabrielle - odpowiada dziewczynka.- Jakie ładne imię - mówi Emily, prostując się.- Jaka ona śliczna.- Tuli dziewczynkę dopiersi.- Mam nadzieję, że moje dziecko będzie równie słodkie i miłe.Jak to możliwe? Devon jest zdumiony.Jakim cudem Emily jest w ciąży, skoro mówiła, że tonigdy nie będzie możliwe?Magia Skrzydła Nocy rzeczywiście ma granice.Jackson nie mógł dokonać czegoś takiego zapomocą czarów.Zatem jak? Jak?W miasteczku Devon patrzy, jak dzieci odjeżdżają do szkół jasnożółtymi szkolnymiautobusami, i znów czuje ukłucie okropnej tęsknoty.Randolph ostrzegł go, że jeśli miejscowewładze odkryją, że mieszka we dworze, będą nalegać, żeby zapisał się do szkoły.To może sięzdarzyć, uświadamia sobie Devon.Jeśli utknę w tej przeszłości na dłużej, prędze) czy pózniej będęmusiał iść do szkoły.Już ponad cztery miesiące przebywa w przeszłości.Cztery miesiące! Czy w przyszłości teżminęło tyle czasu? Czy Marcus, Rolfe, Ana, Cecily i D.J.przestali już czekać na jego powrót?Zaraz jednak przypomina sobie, że czas jest pojęciem względnym: przecież on jeszcze się nieurodził, więc nikt na niego nie czeka, nikt nie zastanawia się, gdzie się podział.Może tylko miećnadzieję, że kiedy naprawdę wróci do domu, pojawi się tam niedługo po swoim zniknięciu, więcnikt nie zauważy jego nieobecności.Tak się stało, kiedy poprzednio wyruszył w przeszłość.Tylkoże tamta podróż nie trwała tak długo.Dni wciąż płyną.Pod koniec września Devon na dobre przedzierzgnął się w nastolatka z latsześćdziesiątych.Słucha muzyki z tej epoki, a nawet kupuje sobie Sierżanta Peppera Beatlesów zapieniądze otrzymane od Randolpha Muira.Odtwarza płytę na adapterze, z początku nie wiedząc, corobić z igłą.Ta ze zgrzytem drapie winyl, a McNutt krzywi się i spieszy z pomocą, pokazując mu,jak się obsługuje to urządzenie.I pewnego dnia Miranda zaciąga Devona na psychodelicznąpotańcówkę na nabrzeżu, na którą idzie w butach do kolan i z kolorową bandaną na głowie.- Czy to nie jest odjazdowe? - pyta go, gdy tańczą przy The Age of Aquarius The 5thDimension.- Tak, owszem - odpowiada Devon, przekrzykując muzykę.- Ciesz się tym teraz, bo niczegotakiego nie będzie, kiedy Szaleniec dopnie swego.Ona przestaje tańczyć i krzywi się.- Doprowadzasz mnie do szału, Teddy Bear! Nie chcesz przyjąć do wiadomości, jakinaprawdę jest Jackson!Devon odchodzi, przeciskając się przez tłum, po czym siada na nabrzeżu, zwieszając noginad wodą.Miranda idzie za nim i siada obok niego.- Gdy przyjdzie czas i Jackson odzyska należną mu pozycję w Kruczym Dworze - mówiMiranda - pożałujesz, że byłeś po przeciwnej stronie.Devon ma jej dość.- Naprawdę sądzisz, że on poprzestanie na Kruczym Dworze? Naprawdę myślisz, żedzieciaki będą nadal mogły zbierać się na nabrzeżu i tańczyć? Posłuchaj, Mirando, widziałemwioskę sterroryzowaną przez demony.To było w szesnastowiecznej Anglii.Ludzie żyli w strachu.Demony wdzierały się do ich domów, odgryzały im nogi i porywały dzieci.Tak będzie i tutaj, jeżeliJackson Muir przejmie kontrolę nad Otchłanią.Ona zaciska zęby.- Jesteś takim pesymistą, Teddy Bear.- No cóż, nie wiem, co ty w nim widzisz.Miranda uśmiecha się.- Zrozumiesz, kiedy będziesz trochę starszy.W twoim wieku ja też nie rozumiałam, co tomiłość.Ponieważ Jackson i ja kochamy się.Devon odsuwa się od niej.- Jak możesz tak mówić? Szczególnie teraz, kiedy jego żona spodziewa się dziecka!Miranda prycha drwiąco.- Chyba w to nie wierzysz, co?Devon nie odpowiada.Tylko patrzy na nią.- Emily nie może mieć dzieci - wzdycha Miranda.- Biedna smutna Emily! Nie rozumiesz,Teddy Bear? Jackson tylko jej wmówił, że będzie miała dziecko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]