[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cień poruszałsię tak szybko, że Trey nie miał szans zobaczyć dokładnie, co się stało.Chociaż itak wiedział.Obrócił szybko głowę, usiłując podążyć wzrokiem za Moriel, którabłyskawicznie się wznosiła.Kaliban próbował uwolnić się z jej uścisku, zadającciosy w twarz oraz szyję, lecz anielica nic sobie z tego nie robiła.- Biegnij, Treyu Laporte.Szybko! - Jej głos wypełnił przestrzeń.- Biegnij!Coś wysunęło się z dłoni Moriel i poleciało w dół, po czym spadło z hukiemna ziemię tuż przed wilkołakiem, który wciąż stał na progu wejścia do wieży.- Teraz należy do ciebie! - zawołała anielica, przekrzykując rozwścieczonegowładcę wampirów.- Biegnij!Trey popędził do wyjścia wyciętego w skalnej ścianie po drugiej stroniedziedzińca, schylając się tylko, by podnieść to, co zrzuciła Moriel.Przebiegłszybko przez drzwi i ciemnym tunelem pognał ku portalowi na swoich wielkichsilnych nogach.Na jego barkach spoczywał Charles bezwładny jak szmacianalalka.Był już blisko wyjścia, gdy wydało mu się, że czuje smród spalin.Potrząsnąłgłową, przekonany, że przestraszony umysł płata mu figle, i ruszył dalej, bypokonać ostatni zakręt.I oto ujrzał coś niewiarygodnego: Tom czekał na nich wsamochodzie z włączonym silnikiem.Trey z radością zaczerpnął w płuca dużyhaust metalicznego smrodu - jeszcze nigdy dotąd nie cieszył się tak bardzo zzapachu spalin.Otworzył tylne drzwi, ale nie wsiadł, tylko położył przyjaciela naziemi obok samochodu.- Treyu! - ponaglił go Irlandczyk.Wilkołak spojrzał na młodego czarownika i przyklęknął przy nim.Przyłożyłucho do jego piersi, lecz nic nie usłyszał.Dotąd się tylko domyślał, ale teraz już byłpewien, że jego przyjaciel nie żyje, że umarł, kiedy podjął ostatnią desperackąpróbę, by uratować ich przed Kalibanem. Uniósł głowę i zawył.Długie, zawodzące wołanie odbijało się od ścian tunelu,wypełniając go żałosnym dzwiękiem.- Treyu! - Głos Toma zdawał się płynąć z mgły.- Treyu, musimy jechać.Spojrzał na Irlandczyka, a po jego pokrytej sierścią twarzy popłynęły łzy.- On nie żyje.Charles nie żyje.- Och, chłopcze.- Tom pokręcił głową i tylko popatrzył za okno, bo tymrazem zabrakło mu słów.Gdy po chwili odwrócił się do przyjaciela, zauważył, żejego wzrok wyraża determinację.- Nie zostawimy go tutaj - powiedział.- Połóżgo z tyłu, obok Alexy.Musimy się stąd wynosić, aby się nie okazało, że zginąłnadaremno.Trey ułożył martwego czarodzieja na siedzeniu, po czym z trudemzajął miejsce obok Toma, który ze zgrzytem wrzucił bieg i popędził w islandzkąnoc.44Pojechali prosto na lotnisko.Tom odezwał się tylko raz, gdy zadzwonił doHjelmara, by wydać mu instrukcje.Trey patrzył w okno.Był zadowolony, że może milczeć, chciał bowiemogarnąć myślami ostatnie wydarzenia.Siedział obok Toma już w ludzkiej postaci,owinięty w koc, który Irlandczyk wyjął z bagażnika.- Wszystko w porządku, Treyu - odezwał się cicho przyjaciel.-Już jesteśmybezpieczni.Chłopak skinął głową i zerknął na Toma.- Mocno krwawisz.- Ty też nie wyglądasz najlepiej, skoro już o tym mówimy.Po jakichś dwudziestu minutach Alexa odzyskała przytomność.Usiadłaostrożnie i rozejrzała się, obejmując dłońmi głowę.- Mamy Kulę? - zapytała ledwo słyszalnym szeptem.- Tak - odpowiedział Trey, wciąż wpatrzony w krajobraz.- Mamy ją.Dziewczyna wyprostowała się, pojękując cicho.Spojrzała na chłopaka spodzmarszczonych brwi i miała już coś powiedzieć, gdy napotkała wzrok Toma wewstecznym lusterku.Coś poszło nie tak.Popatrzyła na leżącą postać Charlesa.Domyśliła się od razu.- Och, nie! - zawołała. Przysunęła martwe ciało do siebie i położyła głowę czarodzieja na swoichkolanach, głaszcząc jego włosy.Przez jakiś czas w samochodzie słychać byłotylko jej szloch.Wreszcie uniosła oczy.- Co się stało? - zapytała, oddychając ciężko.Trey zdał relację z wydarzeń w wieży Leroth; opisał niebezpieczeństwa, jakienapotkali w drodze na górę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl