[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prowadzi agencję pośredniczącą wzatrudnianiu pracownic domowych.Wynajduje bogatympróżniakom służące i kucharki. Taksówka zatrzymała i Daveyzapłacił za kurs. Ty też powinieneś mieć pokojówkę, Martin.Może Izzy mogłaby ci kogoś znalezć.W domu Isabel Lockhead pełno było świateł, któreprzebłyskiwały przez szpary w zaciągniętych zasłonach.Zotwartych okien sączyła się muzyka.W wysoko sklepionychpokojach goście zbierali się w małe grupy, rozmawiali lubwirowali w strojach wieczorowych w rytm muzyki jazzowej.Isabel siedziała w kuchni przy zlewie koło swojej siostryRosemary.Obok nich, paląc papierosa, stała Hester.Byławysoka i smukła.Miała gładko przyczesaną, krótką fryzurę.Młodsze siostry mogły pochwalić się ciemnymi, kręconymiwłosami.Wszystkie miały czarne jak węgiel, wyraziste oczy.Oczy Hester były węższe, przez co wydawały się niecowydłużone.Podkreśliła je kredką, co, zdaniem Martina,nadawało jej wygląd egipskiej królowej.Gdy weszli, Isabel skoczyła na równe nogi i krzyknęła: Davey! Cudownie, że przyszedłeś! Martin! I ty tu jesteś!Tyle czasu cię nie widziałam! Już myślałam, że nie żyjesz! Przytuliła obu na powitanie.Hester chłodno pocałowała nowychgości w policzek, Davey potargał dłonią kędziorki Rosemary.80Martin złożył Izzy życzenia urodzinowe, dał się namówić nakolację i wyszedł z kuchni.Przechadzał się po pokojach.Znałwielu ze zgromadzonych gości.Ci młodzi ludzie stanowilibardziej nowoczesną, elitarną i zamknie tą dla innych warstwęspołeczną, na obrzeżach której funkcjonował Martin.Wsąsiednim pokoju spostrzegł stojącego przy oknie przyjaciela. Zniewalająca, prawda? wymamrotał Davey. Kto? spytał Martin. Musiałeś ją zauważyć, popatrz tam.Martin popatrzył we wskazanym kierunku.Nieznajoma stałatyłem do nich.Nie była bezbarwną blondynką jak to sobiewyobrażał.Upięte nisko na karku kruczoczarne włosy,podtrzymywane srebrnymi grzebieniami, pięknie kontrastowanyz jej jasną skórą.Miała na sobie lśniącą, czarną suknię.Pomyślał nagle, że jak na ironię, kolor żałoby możeprzywoływać także inne, zakazane umysłowe skojarzenia.Chociaż piękność Daveya nie tańczyła, wystukiwałapantofelkiem rytm jazzowej muzyki.Sprawiała wrażenie, jakbynie mogła już dłużej stać bez ruchu.Martin w milczeniupodziwiał jej sylwetkę, smukłą i wyprostowaną, dzięki którejnieznajoma wydawała się wyższa niż w rzeczywistości.Widok ten przywołał niejasne wspomnienie, które Jago starałsię bez powodzenia sprecyzować.Tak wiele rzeczy wydarzyłosię w przeszłości, że trudno było wszystko dokładniezapamiętać.Zastanawiał się, dlaczego znał na pamięć całestronice dzieł medycznych lub archeologicznych, słowo wsłowo, a zapominał o włożeniu rano skarpet.Być możeczłowiek jest w stanie zapamiętać z góry określoną liczbęzdarzeń.A gdy wspomnień jest za wiele, ulatują z głowy jakpowietrze z balonu.A może.W tej właśnie chwili nieznajoma się odwróciła.Ze miechemodchyliła głowę do tyłu, odsłaniając długą, bladą szyję.81Upłynęła jeszcze chwilka i Jago dostrzegł jasną skórę jejramienia, a potem usłyszał szelest jedwabiu.Teraz wiedział, że brakowało mu już tylko słodkiegozapachu hoi. Pani Ravenhart powiedział głośno, ale Davey szedł już wjej stronę.Przypomniał sobie wieczór, gdy ją poznał, latem 1915roku.Dzień pózniej opuścił Szkocję i wyjechał do Francji.Następne trzy lata pracował w lazarecie Królewskiego KorpusuMedycznego.Pozostał we Francji po wojnie i przez prawieosiemnaście miesięcy pracował w szpitalu v Krims.Potemprzyszło jak to nazywał załamanie.Przerwał pracę i wróciłdo swojego domu w Ardenach, w Szampanii, gdzie spędziłkolejnych kilka miesięcy.Region ten został podczas wojnyzrujnowany przez maszerujące armie.Prywatne budynki igmachy publiczne wielokrotnie rekwirowano, plądrowano iniszczono.Ciężka praca przy naprawie domu była najlepszymlekarstwem na fizyczne i psychiczne dolegliwości.Dziękizmęczeniu Martin lepiej spał.Po roku opuścił Francję.Podróżował po Szwajcarii, podziwiając celtyckie budowlenieopodal La Tene.Będąc we Włoszech, zwiedził Rzym.Wkońcu odpłynął z Półwyspu Apenińskiego do Kairu.I tamwłaśnie, w Egipcie, wśród piasków, kamieni i pozostałościstarożytnej, tajemniczej kultury, doszedł w końcu do siebie pookropnościach wojny.Nigdy nie zapomniał pani Ravenhart.Po części z powodu jejurody, ale również dlatego, że stała się dla Martina symbolemkońca epoki niewinności.Wtedy też była ubrana na czarno.Przypomniał sobie, że zastawiała wówczas sidła na RalphaFearnleya.Swoją uwodzicielską kampanię prowadziła zwojskową precyzją.Spoglądała na wybranka spodprzymkniętych powiek, uśmiechała się zalotnie i głaskaławąskimi palcami rękaw swojej biednej ofiary.Nie lubił jej82wtedy.Jednak, kiedy tego samego wieczoru wpadł na nią woranżerii Corstophine ów i zobaczył, jak pochłaniała przystawkii ciastka, jakby od dawna nic nie jadła, niechęć Martina zmalała.Z dała od wścibskich oczu i wolna od konieczności błyszczeniaw towarzystwie, wydała mu się ujmująco naturalna ibezpośrednia.Przypomniał sobie, jak zlizywała okruszki ciastaz palców i uroczo przechylała głowę, pijąc whisky z jegopiersiówki.Ten niepohamowany apetyt miał w sobie cośpociągającego i zmysłowego.Teraz wydawała się inna.Bil odniej jasny i czysty blask.Stała się dojrzałą kobietą. Pani Fearnley. Davey skinął na Martina. To mójprzyjaciel, doktor Martin Jago. Pani Fearnley powtórzył Martin w myślach.Zatemzdobyła go. My się znamy, pani Fearnley powiedział głośno.Poznaliśmy się u Corstophine ów. Niestety, nie. odparła, marszcząc brwi. To było bardzo dawno temu przerwał Martin. Nie było pana wczoraj na przedstawieniu baletowym wteatrze, kapitanie powiedziała, odwracając się do Daveya.Nie lubi pan baletu? spytała.Dołączyły do nich siostry Lockhead, otoczone wianuszkiemusłużnych młodzieńców.Martin obserwował, jak przynosilidrinki pani Fearnley, przypalali jej papierosa, śmiali się z jejdowcipów.Zauważył też niebieski blask jej oczu i kolczyków.Ralph Fearnley zdawał się nie istnieć. Czytałam twoją książkę, Martinie powiedziała IsabelLockhead
[ Pobierz całość w formacie PDF ]