[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W holu witał się z gospodarzamiRye Dalton.Serce omal nie wyskoczyło Laurze z piersi.Mimo woli wytrzeszczyła oczy, botym razem marynarski ubiór poszedł w odstawkę - Rye odziany był jak z żurnala.Miał na sobie długie, wąskie, ciemnozielone spodnie i frak z wysokim kołnierzem wtym samym kolorze.Karbowane brzegi klap stanowiły najnowszy krzyk mody.Długie,wąskie rękawy sięgały poniżej nadgarstków, częściowo zakrywając opalone dłonie.Ogorzałatwarz Rye'a zdawała się jeszcze ciemniejsza przy śnieżnobiałym fularze, owiniętym ciasnowokół szyi i związanym w niewielką kokardę, w połowie ukrytą pod dwurzędowym frakiem.Jak kaczor nieomylnie odnajdzie w stadzie swoją towarzyszkę, tak Rye od razudostrzegł Laurę w tłumie gości.Jego spojrzenie przyprawiło ją o zawrót głowy.Zapomniała oniewygodzie i obolałych mięśniach; myślała tylko o tym, jak ładnie wygląda w nowej sukni.Błękitne oczy Rye'a niemal namacalnie prześliznęły się po jej ciele.Laura nagle zdała sobiesprawę, że rozdziawia usta, zamknęła je więc pospiesznie.Nie widzieli się od czterech dni i Laura nie spodziewała się go tu dziś zastać.Nieprzypuszczała też, że będzie rozglądał się za nią tak otwarcie, ani że ukłoni się jej prawie wdrzwiach, zanim jeszcze lokaj odbierze od niego kapelusz.Odruchowo przysłoniła płonące policzki kieliszkiem, Dan jednak zauważył tęwymianę spojrzeń.Z kwaśną miną złapał ją za łokieć, obrócił tyłem do drzwi, po czym objąłw talii gestem posiadacza, co rzadko czyniono publicznie w tym miasteczku, gdzie wciążobowiązywały purytańskie cnoty Ojców Założycieli.Zdając sobie sprawę, że Rye im się przygląda, Dan nachylił się dyskretnie do uchażony.- Nie spodziewałem się, że dziś tu będzie, a ty?- Ja? Niby skąd?- Nie wiem.Może cię uprzedził.- Dan przyglądał się Laurze bacznie, próbując z jejminy wyczytać, czy ma rację.- Nie widziałam go.od poniedziałku - skłamała.W rzeczywistości całowała się z nimwe wtorek.- Gdybym wiedział, że go tu spotkam, zostalibyśmy w domu.- Nie bądz śmieszny, Dan.Mieszkamy w tym samym mieście i od czasu do czasu napewno będziemy się z nim spotykać.Nie możesz przecież trzymać mnie pod kluczem,będziesz musiał po prostu mi zaufać.- Och, ufam ci Lauro.To jemu nie ufam.Nim podano kolację, minęło następne półgodziny.Do tego czasu ze zdenerwowania Laurę rozbolały krzyże, a także głowa.Starała sięzapomnieć, że Rye jest w pokoju, ale było to niewykonalne.Ilekroć odwracała się, byzamienić z kimś słowo, Rye niezmiennie znajdował się na linii jej wzroku.Włosy miał terazschludnie przystrzyżone, bokobrody jednak pozostawił; nie wiadomo dlaczego nadawały muone wygląd awanturnika.Jawnie gapił się na Laurę, pozwolił sobie nawet na bezczelnyuśmieszek, a raz - nie była pewna - zdawało jej się, że przesyła jej całusa.Równocześniejednak podniósł do ust kieliszek i całus - jeżeli to był całus - utonął w ponczu.Był dziś w nastroju do diabelskich figli; nastroju, który Laura tak dobrze znała!Przy obiedzie - jak gdyby gospodyni celowo chciała ją pognębić - zostali z Danemusadzeni dokładnie naprzeciw Rye'a i młodej, gadatliwej blondynki nazwiskiem DeLaineHussey, potomkini pierwszych osadników na wyspie.Panna Hussey natychmiast zarzuciła Rye'a pytaniami o rejs, wyraziła współczucie zpowodu choroby, obejrzała znamiona po ospie i oświadczyła, że w niczym nie ujmują mu oneurody.Stwierdzeniu temu towarzyszył uśmiech tak kokieteryjny, że Laura natychmiastpożyczyła jej w duchu, aby sama zaraziła się ospą! Ale Rye - niech go diabli! - gładkoprzełknął pochlebstwo i uśmiechnął się z zadowoleniem, a drobna blizna na policzkusprawiła, że uśmiech ten był jeszcze bardziej pociągający niż zwykle.Panna Hussey bez zwłoki przeszła do tematu, który sprawił, że krew Laury przybrałatemperaturę bliską wrzenia.- Rejs Omegi trwał pięć lat - zaszczebiotała.- Długo pana nie było w Nantucket.- To prawda - przyznał Rye.Podnosząc do ust łyżkę gorącej zupy z małży, Laura czuła na sobie jego wzrok,dołożyła jednak starań, by przypadkiem go nie napotkać.- Na pewno pan zatem nie wie - ciągnęła blondynka - że tutejsze panie założyły lożęmasońską?Laura zbyt mocno dmuchnęła na zupę, skutkiem czego kilka kropel wylądowało naobrusie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]