[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Staram się nie słuchać, ale trochęmi to nie wychodzi.Wreszcie odkłada telefon. To Iwona  powiedział, zanim zdążyłam zapytać.Tak ma na imię jego była żona.Drętwieję na moment.Zazdrość jest wstrętna! Zawsze sobie to mówię, gdy mniedopadnie.Jacek nigdy nie daje mi powodów, abym czułasię zazdrosna.Kiedyś na moją prośbę pokazał mi ichwspólne zdjęcia.Mocno starałam się nie zazdrościć.Terazteż się staram.Może trochę nieudolnie. Coś się stało?  zapytałam mimochodem.Wiem, żenie powinnam.To ta przestrzeń, do której mamy prawo.Itak mi powie. Nic ważnego, prosiła o namiary na mojego kolegę.Jest lekarzem, a ona ma jakieś problemy ze zdrowiem. OK. Nagle podjęłam męską decyzję. Przyjadę.Pójdziemy na ten festiwal.Męskie decyzje chyba nie zawsze są dobre.Targająmną wyrzuty sumienia.Jacek próbuje je uciszyć i przytulamnie mocno.Kocham ten jego zapach, bicie serca tylkodla mnie, kocham spojrzenie zielonych oczu, nawet jeślinie patrzą tylko na mnie.Nigdy nie przypuszczałam, że jeszcze kiedyś odważę się tak zaufać mężczyznie.Jacekopowiada, jaki Poznań jest piękny w świątecznychdekoracjach.Zapowiada długi, długi spacer i grzane winona Starym Rynku.Wie, że też lubię światełka.To nic, żeto komercja.Nie lubię świata w szarych barwach, a takijest dla mnie listopad.Cieszę się na ten wyjazd, chybanawet nie mogę się go doczekać.Ale nie potrafię przestaćmyśleć o Michale.Los uparł się, żeby doświadczać mniewciąż na nowo życiowo.Po południu wybieramy się doPauliny.Moja przyjaciółka zamierza oficjalnie poprosićJacka, żeby był ojcem chrzestnym Antosia.Miałamwątpliwości, czy ksiądz się zgodzi, ale podobno zdrowopodszedł do całej sprawy.I stwierdził, że jeśli rodzice uznali, że byłby dobrymojcem chrzestnym, to on wyraża zgodę.Bardzo mi się spodobało jego podejście.Zdziwiłamnie tylko decyzja Pauliny, co do wyboru tatusiachrzestnego.W końcu Jacek jest ze mną krótko. Ale chce być długo  wpadła mi w słowo. Czy tozresztą ważne? Nie przejmuj się, ja się znam na ludziach. Paulina rozwiała moje wątpliwości.Stoimy obie w kuchni pod pretekstem parzeniaherbaty.Panowie popijają koniaczek.Antoś grzecznie śpi w sypialni rodziców.Bardzourósł od czasu, gdy go ostatnio widziałam.Gośka stwierdziła, że już nie miałaby cierpliwości dotakiego maluszka.Ja chyba też. Jesteście razem, to mi wystarczy. Paulina zalewa wrzątkiem herbaciane listki w czajniczku.Obie lubimyprawdziwą zaparzaną herbatę. Co prawda sądziłam, żesię pobierzecie, ale to w końcu wasza sprawa.Stachu teżpolubił Jacka.Już się wcześniej dogadali, jak wtedymontowali u was tę antenę.Nie widzę innego kandydata.Wszyscy już wykorzystani.Gośka pewnie pomyślała oMarku, nawet zagadnęła jak ostatnio byłyście, czy mamyjuż chrzestnych.Uważam, że Jacek jest idealny.Co doMarka nie jestem przekonana.Gdyby ksiądz się nie zgodził, szukałabym dalej. To na kiedy planujecie chrzciny?  pytam nawszelki wypadek. Niech Antoś trochę podrośnie.Chyba dopiero poświętach.Chrzestną ma być Agnieszka, siostra Stacha,chcemy dostosować termin do niej.Ja to bym chciała nawiosnę, ale Stachu twierdzi, że za pózno.Powtórzyłaś jużcytologię?  niespodziewanie zmieniła temat. Lekarz kazał mi przyjść dopiero jak skończę brać teglobulki.Mam nadzieję, że to nic groznego.Gośkapodobno przechodziła to kilka razy.A propos! Odezwałasię z tego Quito? %7łeby ich tam gdzieś nie zjedli. Coś ty, to cywilizowany kraj.Pisała tylko, żedolecieli szczęśliwie.Sms przyszedł w środku nocy.Akurat karmiłam Antosia.A co z waszymi świętami?Rozmawialiście?Wzdycham głęboko.To drażliwy temat.Tymbardziej, że wciąż nie wiem, co mam robić.Stachu i Jacekzaglądają do kuchni, by sprawdzić, czy pojechałyśmy do Chin po tę herbatę.Cóż, widujemy się teraz rzadko imusimy się nagadać.Na co dzień nie ma czasu.Paulina jest zaabsorbowana Antosiem.Sam Stachustwierdził, że ma bzika na jego punkcie.Zgodnie uznajemy, że lepsze to niż depresjapoporodowa.Rozmowa schodzi na temat kupek, koperkuwłoskiego, który jest najlepszy na zaparcia, tudzież zaletpóznego macierzyństwa.I wyższości posiadania synów nad córkami.A już wszczególności trzech synów. Rozdział 12. Co za spotkanie! Kogóż to moje piękne oczywidzą?  Głos Adama wyrwa mnie z chwilowegoodrętwienia.O cholera, z deszczu pod rynnę! Zawsze myślałam, że to moje są piękne!  Niezwolniłam kroku, postawiłam kołnierz kurtki, wiatr byłchłodny, poczułam na policzku kilka kropli deszczu. Są, są.Zakupy?  Adam zrównał się ze mną tak, żechwilę szliśmy obok siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl