[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pod tym kamieniem leżał człowiek, który miał odwagę i podjąłpróbę życia zgodnie z własnymi marzeniami.Tak jak ona.Wkońcu jednak poddał się, przestał wierzyć w swoje marzenia iodszedł.Nie został zapomniany.Tak jak na jego szczątkachwyrastają rośliny, karmią się nimi korzenie drzew, tak z jegomądrości korzystają inni - Błażej, Antoś, ona sama.I próbujążyć po swojemu, szczęśliwie.Może im się uda doprowadzićżycie do szczęśliwego końca.A jeśli i oni przestaną wierzyć,tak jak wielu przed nimi?Nadii przyszło do głowy, że powinno się jakoś upamiętnićtych, którzy w coś wierzyli, mieli marzenia i plany, a potem stracili swoją wiarę i żyją bez niej, nie-szczęśliwi, bo nie potrafią umrzeć.Trzeba powiedzieć o nichinnym ludziom, żeby wiedzieli, że ktoś próbował, żeby tezpróbowali.1 tak jak śmierć rodzi nowe życie, tak umarłe duszepomogłyby stworzyć nowe, aby kontynuowały ich dzieło.Ażkomuś w końcu się uda.Tylko jak to zrobić?Nadia szczelniej otuliła się chustą.Czuła, że myśl, któraprzyszła jej do głowy, jest szczególnie ważna.Miała już cel.Nie znała tylko drogi do niego.Zanim otworzył oczy, pomacał ręka drugą stronę łóżka.Byłapusta, a to oznaczało, że Nadia już wstała.Nadal nie podnosiłpowiek, gdyż wiedział, ze będzie to bolesne.Już teraz czuł, żejego głowa waży chyba tonę.Poprzedniego wieczoru nieżałował sobie alkoholu, więc nie liczył, że jego samopoczucieszybko się poprawi.Dręczyło go pragnienie, więc zdecydowałsię na opuszczenie łóżka.Usiadł i rozejrzał się dokoła.Otwarteokno wpuszczało do środka zimne powietrze, którewywoływało gęsią skórkę, ale łagodziło nieco ból głowy.Zszedł na dół, gdzie zastał Nadię siedzącą przy kominku zAntosiem.Chłopak pokazywał swoje rysunki, a ona coś mutłumaczyła.Diabli nadali znowu tego głupka, pomyślał.Nie będę przecieżprzy nim się tłumaczył.Nie lubił Antosia, bo nie wiedział, jak z nim rozmawiać aniczego można się po nim spodziewać.Nie rozumiałprzywiązania Nadii do tego pomylonego chłopaka, dziwił się,że ma taką cierpliwość do jego głupich odzywek i ciągłychpytań.Liczył, że uda mu się przemknąć do łazienki tak, aby gonie zauważyli. - Dzień dobry panu - usłyszał.- Musiał pan się bardzo wczorajzmęczyć, bo tak długo pan spał.Znowu nie wiedział, czy chłopak naśmiewa się z niego, czyteż jest taki naiwny.Irytacja wzmogła ból głowy.Nieodpowiedział więc.Spędził w łazience dłuższą chwilę, trzymając głowę podstrumieniem zimnej wody.Trochę pomogło.Kiedy wyszedł,Nadia poprawiała chłopcu szalik pod szyją.- Do widzenia, Antosiu - pożegnała go.- Dziś będę zajęta,więc możesz odwiedzić mnie dopiero jutro.Nareszcie sobie pójdzie, z ulgą pomyślał Sławko.Najlepiejniech już nie wraca.Sięgnął po dzbanek z mlekiem, pił długo i łapczywie, kilkakropel pociekło mu po brodzie i kapnęło na podłogę.- Nie lubię, kiedy pijesz prosto z dzbanka - usłyszał.Roztarłstopą krople na podłodze.Pora na przeprosiny, uznał.Podszedłdo Nadii, ujął jej dłoń i pocałował.- Przepraszam.Chyba wczoraj przesadziłem.Nieodpowiedziała.- Nie gniewaj się na mnie, nie zniosę tego.- Zrobił błagalnąminę, mając nadzieję, że nie będzie musiał zbyt długokontynuować tej błazenady.Czuł pulsowanie w skroniach ibyło mu niedobrze.Na szczęście Nadia nie dała się długo przepraszać.- Rozumiem, zdarza się.Po prostu dobrze się bawiłeś, aJędrzejowe wino jest zdradliwe.Jędrzejowe, znowu jędrzejowe, pomyślał z rozdrażnieniem.Wszystko tu Jędrzejowe - dom, piec, chleb, wino.Nie chciało mu się kłócić, więc zapytał tylko złośliwie:- A ty czyja jesteś? Też Jędrzejowa? - Nie.Twoja.Tylko twoja.- Podeszła i przytuliła się do niego.Poczuł zapach jej włosów i od tej intensywnej woni znowuskurczył mu się żołądek.Delikatnieją odsunął, udając nagłezainteresowanie teczką z rysunkami.Przerzucił szybko kilkakartek, wziął do ręki wszystkie, usiadł w fotelu i zacząłprzeglądać raz jeszcze, tym razem uważniej.- Te rysunki są niezłe.Naiwne, ale ciekawe.- Mówiłam ci przecież.Tylko nie chciałeś mnie słuchać.- Ciiii.- Uciszył ją ruchem ręki.Ból głowy jakby przycichł.Sławko odłożył teczkę i zmierzwił sobie włosy, marszczącjednocześnie czoło.- Czy myślałaś kiedyś o tym, żeby spróbować je sprzedać?- Jak to sprzedać?- Normalnie, może w jakiejś galerii albo sklepiku.Ludzielubią ładne obrazki, za parę złotych może kupią.- Naprawdę tak sądzisz?Pokiwał głową.Na oko obrazków w teczce było kilkadziesiąt.Chłopak nie jest bystry, więc można oddawać mu parę złotych,a resztę zatrzymać.Jemu wystarczy świadomość, że pracekomuś się spodobały.Można z tego wyciągnąć parę groszy, kalkulował w myślach.Jeżeli oczywiście ktoś to kupi.Jak by się do tego zabrać?Z pomocą przyszłą Nadia, która podchwyciła pomysł.- Mam znajomą, która prowadzi kameralną galerię.Napiszędo niej i poślę kilka rysunków z pytaniem, co o nich sądzi. - Dobry pomysł! - pochwalił Sławko.- Na razie nic Antosiowi nie powiemy.Jeżeli się uda, będziemiał niespodziankę - planowała Nadia z uśmiechem.- Apieniądze przydadzą się na nowe bloki.Pomoże trochęrodzinie, bo u nich się chyba nie przelewa, kupi sobie nowąkurtkę.- Powoli, powoli, kochanie - zaprotestował Sławko.- Niebędzie miał z tego aż tak wiele.Zapomniałaś o prowizji.- Jakoś to załatwię.Opiszę jego sytuację, może uda sięograniczyć prowizję do minimum.- Nadia była coraz bardziejzaangażowana.- Myślę o naszej prowizji - wtrącił Sławko, czując, że bólgłowy powraca.- Ty to potrafisz być zabawny! - Roześmiała się.-Gdybym cięnie znała, to mogłabym pomyśleć, że myślisz serio o zarabianiuna tym biednym chłopcu.Idę na górę napisać list.- Pocałowałago w nieogolony policzek.- Drapiesz! - dodała z uśmiechem.W połowie schodów odwróciła się jeszcze i przechylającgłowę, proszącym tonem zapytała:- Przejedziesz się jutro na pocztę, żeby to wysłać, co? Pokiwałgłowa zrezygnowany.Taki dobry pomysłdiabli wzięli! Suchość w gardle znowu dała o sobie znać.Przymknął oczy, próbując się zdrzemnąć, ale złość niepozwalała mu zasnąć.To nie jest mój dobry dzień, pomyślał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl