[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzała na Neville'a.Był bardzo opanowany, ale kiedy oparł rękę nastole, zauważyła, że zaciska ją tak mocno, aż pobielały mu kłykcie.Do-strzegła także napięty wyraz jego twarzy. Więc? spytał niefrasobliwie. Co powiesz? Nie sądzisz, że tonajlepsze, co możesz zrobić w tych okolicznościach?Wciąż się wahała.W końcu po dłuższym zastano-wieniu usłyszała, jak mówi: Tak.chyba, tak.Dziękuję ci, Neville'u.2Melissy szczęśliwie nie było w domu, kiedy przyjechali po rzeczy.Neville z typową dla siebie nonszalancją poszedł do salonu, by zrobić sobiewhisky z wodą, natomiast Karen przez całe dziesięć minut pisała pożegnal-ną kartkę, po czym doszła do wniosku, że efekt końcowy jej wysiłków doniczego się nie nadaje.Znalazła się w tak niezręcznej sytuacji,że każda próba pisemnego wytłumaczenia powodów nagłej przeprowadzkimusiała wypaść niepomyślnie.W końcu napisała:SRChyba zbyt pochopnie uznałam, że nie ma możliwości pogodzenia się zNeville'em! Prawdopodobnie w niedzielę pojadę z nim na plantację Q.Przed wyjazdem zadzwonię do Ciebie.Gdybyś chciała skontaktować sięze mną, to w niedzielę będę w Dorchester.ChciałabymCi jeszcze raz podziękować za gościnność i przeprosić za ten nagły wy-jazd.Zostawiwszy kartkę na toaletce, poszła do salonu. W porządku? szorstko spytał Neville.Skinęła głową. Chyba, tak. No to, idziemy.Karen nie mogła się doczekać, żeby opuścić to mieszkanie.Wyobraziłasobie, jaka by była zażenowana, gdyby Melissa wróciła w tym momencie dodomu, lecz na szczęście wyszli bez przeszkód.Karen odetchnęła z ulgą.Niemiała ochoty oglądać miny przyjaciółki czytającej list i dowiadującej się oich pojednaniu.Jaśniejący łagodnym światłem hotel w Dorchester był symbolem spoko-ju, dobrobytu i luksusu.Na czwartym piętrze, w pokoju, którego okna wy-chodziły na park, Neville wręczył portierowi napiwek za przyniesienie baga-żu i spytał Karen, czy ma ochotę czegoś się napić. Może kawy.Wkrótce ją przyniesiono.Karen odpoczywała na kanapie, delektując sięgorącym napojem i patrzyła przez okno na światła Park Lane oraz pogrążo-ne w ciemności drzewa w dole.SR Karen. Stał obok, głaszcząc ją po karku.Delikatnie odebrał jej filiżankę i postawił na stoliku. Karen.Po chwili powiedział: Przełożę podróż do Szkocji.Na ten tydzień pojedziemy gdzie indziej.może do Paryża. Nie odparła bez zastanowienia. Nie do Paryża. Dokąd chciałabyś pojechać?Pózniej, dużo pózniej zastanawiała się, dlaczego nie powiedziała wtedy,że chce jechać na Maderę, do Grecji, na Capri, gdziekolwiek, gdzie nieprześladowałyby ich widma z przeszłości, nie nawiedzały dręczące wspo-mnienia.Pewnie było to przyjęcie niejasnego wyzwania.A może zrobiła to,ponieważ wiedziała, że przez trzy lata uciekała od przeszłości, więc jeślichce rozpocząć nowe życie i uczciwie stawić czoło przyszłości, musi prze-zwyciężyć w sobie słabość i być tak silna, żeby żadne, nawet najgorszewspomnienie nie mogło sprawić jej przykrości.April wystarczająco dużo namieszała w moim życiu, już dłużej nie bę-dzie nam przeszkadzała postanowiła w myślach. Czy za każdym ra-zem, kiedy Neville będzie musiał odwiedzić plantację Q, ja nie będę chciałamu towarzyszyć? Nie boję się wrócić do Szkocji oświadczyła stanowczo. I chcęraz na zawsze wypędzić stamtąd ducha April.Przez ułamek sekundy wydawało się jej, że nieznacznie zacisnął usta iże w jego oczach czai się strach, ale zaraz ze śmiechem wzruszył ramiona-mi i chwila niepokoju minęła.SR Jak sobie życzysz powiedział i pochylił się, by wziąć ją w ramio-na.3Tuż przed północą Melissa wróciła z Surrey, gdzie odwiedziła swąszkolną przyjaciółkę, i zaraz po wejściu do domu znalazła kartkę od Karen.Przeczytała ją raz bardzo nieuważnie, potem drugi z niedowierzaniem iwreszcie trzeci, by się przekonać, czy wzrok jej nie myli.Potem poszła dosalonu, przyrządziła sobie mocną whisky z wodą i usiadła nieruchomo nakanapie.To zbyt śmieszne, żeby się denerwować.Zmieszne i nie warte tego.Iupokarzające
[ Pobierz całość w formacie PDF ]