[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ticzersów najwyrazniej towkurza.Nawet Dziewicę, która, muszę to przyznać, nie jest taka, jak mi się na początkuzdawało.- Ja wiem, że ten chłopak może zaimponować.Jest atrakcyjny, ma pieniądze,powodzenie u dziewczyn.Ale obawiam się, że dla ciebie ta przyjazń może okazać sięniebezpieczna - truła.Nagle wszyscy chcą mnie chronić przed zejściem na złą drogę.Starzy są głupi.Czykiedykolwiek przyszło im do głowy choćby na sekundę, że Robert zawsze dawał mi tylkodobre rzeczy?Uratował mi życie.Dosłownie.Jeszcze w podstawówce.Do dziś nikt o tym nie wie,poza nami dwoma.To były dobre czasy.Starzy narzekają, że w ostatnich latach komuny nie było w sklepach niczego pozaoctem.My nie przywiązywaliśmy do tego większej wagi.Coś się zawsze jadło.Za to możnabyło liczyć na kumpli.Nie tak jak dzisiaj, kiedy kasa za ślepia nawet małolatów.Chodziliśmy jeszcze do przedszkola, kiedy nasi starzy wprowadzili się do jednegobloku na Azorach, na zwanego inżynierskim.To, zdaje się, była nagroda dla dzielnej załogi%7łelbudu za wkład w rozbudowę huty im.Lenina.Nasi ojcowie dostali prawie równocześniemieszkania w bloku inżynierskim i talony na samochody, które przydzielała partia.Mój stary musiał być dobry, bo nie należał, a mimo to dostał talon.Co prawda tylkona malucha, a pan Kajzer na fiata mirafiori, ale to jeszcze nie tworzyło między ludzmiprzepaści.Pan Góral, ojciec Czarnej, miał na przykład poloneza, choć trochę starszego.Aprzecież był znanym działaczem Solidarności, w stanie wojennym zamknęli go w internacie,a potem przez kilka lat nie mógł znalezć pracy.Wiem, bo wtedy państwo Góralowiemieszkali kilka bloków od nas i poszliśmy do tej samej podstawówki co Czarna.Co prawdado różnych oddziałów, ale ze dwa razy pojechaliśmy razem na kolonie nad JezioroRożnowskie.Jeśli dobrze pamiętam, właśnie z tych znajomości wyszły pierwsze awanturymiędzy moimi starymi.Na jakiejś imprezie w domu, nie wiem, mogły to być imieniny matki, któryś z wujkówzaczął czepiać się ojca.To przypominam sobie dokładnie, bo pierwszy raz w życiuusłyszałem takie zestawienie słów:- Nie rozumiem, jak ty możesz podawać rękę tej kurwie partyjnej.Mój stary też miał już trochę w głowie i postawił się, co na trzezwo rzadko mu sięzdarzało:- To mój przyjaciel i proszę sobie nim gęby nie wycierać.- Gratuluję - powiedział wujek szyderczo.- Komu się nie podoba, może mnie w dupę pocałować - rozezlił się mój stary.- W tym domu tak się nie mówi - uznał za stosowne wkroczyć dziadek Chłopicki.Kto wie, czy nie była to jakaś mocno spózniona rodzinna parapetówka, bo ojciecodpowiedział:- Tato zapomniał, że już nie mieszkamy w taty domu, tylko u siebie.A w tym domumówi się, jak się chce.I przyjazni, z kim chce.No i teraz wtrąciła się matka:- Będę ci wdzięczna, jeśli tych swoich przyjaciół zostawisz dla siebie.- Tak? Nie zapominaj, że gdyby nie Gerard, nie mielibyśmy tego mieszkania.- Może byłoby go lepiej nie mieć za cenę przyjazni z kimś takim?- I co? Jak długo jeszcze gniezdzić się z kochanymi rodzicami? Dziękuję uprzejmie.Zrobiła się afera.Dziadkowie obrazili się i zaczęli wychodzić.Mama za nimi.Złapałamnie i zaczęła ubierać, krzycząc, że w takim razie my także wracamy do dziadków.Wtedy po raz pierwszy w życiu pokazałem charakter.Zaparłem się i wrzasnąłem, żenigdzie się stąd nie ruszę.%7łe tu jest mój dom.I rozpłakałem się z pełnym wyrachowaniem,wiedząc, że w ten sposób zrobię większe wrażenie.I rzeczywiście.Wszystko rozeszło się po kościach, bo przecież nie można było narażać dziecka nataki stres.Mały Kubuś i bez tego był taki wrażliwy.W ten sposób uratowałem małżeństwomoich starszych przed rozpadem.Wtedy mi jeszcze zależało, żeby zostali razem.No i nastraszyłem ich tak skutecznie, że w następnych latach dalej robili wszystko,żeby dziecku nie sprawiać przykrości.Nawet kiedy dziecko od dawna na to lało.Niepotrafiłem wtedy zrozumieć, o co niektórzy ludzie czepiali się pana Kajzera.Tato Robertawydawał mi się takim sympatycznym facetem.I życzliwym dla mojego ojca.W %7łelbudziezajmował dużo wyższe stanowisko, zdaje się, że był jednym z wicedyrektorów, a mimo to niezadzierał nosa.Grywał z moim ojcem w tenisa i razem jezdzili na ryby.Kajzer miał letnidomek w Rożnowie, nad jeziorem, i kilka razy zaprosił nas na weekend.Mnie przy okazji,żeby Robert się nie nudził.To są jedne z najfajniejszych wspomnień, jakie zostały mi zdzieciństwa.Matka nigdy nie dała się namówić na taki wyjazd, ale nad jeziorem wcale mi jej niebrakowało.Zresztą pani Kajzerowa też nie przyjeżdżała.Dopiero dużo pózniej miałem się dowiedzieć, że tamto małżeństwo też było bardziejdla zmyły, a pan Kajzer robił, jak to się mówi, skoki na boki, więc nie zabierał żony na swojewyprawy.Co do mojej mamy, sama wyjaśniła to od razu.- Jak ty to sobie wyobrażasz? - krzyknęła na ojca, kiedy nieśmiało przekazał jejzaproszenie Kajzera.- Jak mogłabym potem spojrzeć w oczy Beacie Aschenbrenner?Bo ojciec przyjaznił się z panem Kajzerem, a mama z matką Czarnej.Wcześniej niewidziałem w tym żadnej sprzeczności.Nie rozumiałem, że to dwa wrogie światy.Dopiero poprzeprowadzce do bloku inżynierskiego nauczyłem się bardzo szybko, że wszyscy ludziedzielą się na komunistów, przeciwników komuny oraz takich, którzy siedzą okrakiem nabarykadzie.Pan Kajzer był komunistą.Rodzice Czarnej przeciwnikami komuny.Moja mamatakże, choć trochę mniej.A ojciec siedział okrakiem na barykadzie.Szczerze mówiąc, wczasach, kiedy jezdziliśmy nad Jezioro Rożnowskie, moja sympatia była raczej po stroniekomunistów.Wydawało mi się, że starsi Czarnej, kiedy przychodzili po nią do szkoły, zabardzo zadzierali nosa.W odróżnieniu od nich pan Kajzer był swoim chłopem, a Robertszybko stał się najlepszym przyjacielem, jakiego kiedykolwiek miałem.Byłem dumny, żektoś taki jak on zadaje się ze mną.Był we wszystkim do przodu.Więcej miał, więcej umiał,lepiej się bił.No i uratował mi życie.Ale to dopiero pózniej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]