[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak - odparł Garon z napięciem w głosie.- Wiedziała, że mojapierwsza żona zmarła na raka.Cash popatrzył na niego oczami szeroko otwartymi ze zdziwienia,gdyż nie miał o tym pojęcia.To świadczyło o braku więzi między braćmi.Chirurg się skrzywił.- Tej kobiecie bardzo zależy na dziecku.Ale teraz istotne jest, byśmywybrali najlepszy sposób postępowania.Z pewnością zdaje pan sobie spra-wę, że ciąża komplikuje sytuację.- Liczy się przede wszystkim zdrowie i życie Grace - przerwał muGaron.- Reszta nie ma znaczenia.Franks się uśmiechnął.- Mam nadzieję, że uratuję ich oboje.Musimy zdecydować, czymniej ryzykowne jest sprowokowanie naturalnego porodu, czy wykonaniecesarskiego cięcia - dodał.- Ja skłaniam się ku.przepraszam.- Przerwał i299RSwyjął z kieszeni telefon komórkowy.Słuchał przez chwilę, rzucił w od-powiedzi kilka słów, po czym zamknął telefon.- Dzwoniła naszakardiolog doktor Morris, która opiekuje się pańską żoną.Powiedziała, żezaczął się poród.Wybaczcie mi, jestem tam teraz potrzebny.- Ona jest najważniejsza - powtórzył z naciskiem Garon.- Tak - odparł chirurg.- Pójdę razem z Franksem i w miarę możności postaram się pomóc -rzekł Coltrain do Garona.Uśmiechnął się do Nan i spytał: - Zostanie paniprzy nim?- Oczywiście - odparła, odwzajemniając u-śmiech.Zadzwoniła komórka Casha.Wyszedł na dwór, gdzie był lepszyzasięg.Garon z ciężkim sercem przyglądał się obydwu lekarzomodchodzącym w głąb korytarza.Wszystko zależało teraz od nich i ichmedycznej wiedzy.Ale jeśli Barbara modli się za Grace i istnieje choćbynajmniejsza szansa, że modlitwa mogłaby pomóc.Odwrócił się do Nan i spytał cicho:- Czy jest tu kaplica? Kiwnęła głową i powiedziała:- Proszę pójść za mną.Garon poczuł się dziwnie, wchodząc do kaplicy po tylu latach, gdyodwrócił się od religii.Po utracie Annalee nie spodziewał się, że kiedykol-wiek jeszcze poszuka oparcia w Kościele.Przecież modlił się o życiepierwszej żony, a jednak to jej nie uratowało.Teraz był starszy, bardziej doświadczony i mniej ufał nauce.Widziałjuż tylu umierających ludzi, a dzisiaj sam uśmiercił człowieka.W uszachwciąż jeszcze brzmiały mu słowa mordercy mówiącego o swoim300RSdzieciństwie, które z pewnością było dla niego piekłem.Ale Sheldonniewątpliwie zabiłby Grace.Toteż Garon nie miał wyboru - musiał doniego strzelić i nie chybić.Teraz w ciszy kaplicy przygniatało go podwójne brzemię - lęk zpowodu rozpaczliwego stanu Grace oraz świadomość faktu, że odebrałkomuś życie.Niezależnie od wszelkich okoliczności zabił człowieka iciężko było mu się z tym pogodzić.Oczywiście mógł zwrócić się o pomocdo psychologów w swoim biurze.Ponadto w tej sprawie zostanieprzeprowadzone śledztwo, zarówno przez urząd szeryfa - jako że incydentmiał miejsce na ranczu, poza obrębem miasta - jak i przez FBI.Nierozmawiał jeszcze z szefem, ale wiedział, że na czas tego dochodzeniazostanie zawieszony i odesłany na przymusowy urlop.Nie wątpił, żeponiesie służbowe konsekwencje swego czynu, lecz w tej chwili niepotrafił o tym myśleć.Pragnął jedynie ocalenia Grace.Przyrzekł w duchu,że jeśli ona przeżyje, będzie otaczał ją czułą troską, rozpieszczał izadośćuczyni jej za wszystkie nieobecności na kolacjach, za opryskliwośći bezmyślne postępki, które wywołały w Grace przekonanie, że mu na niejnie zależy.Niech tylko Bóg da mu na to czas i ją oszczędzi!Dotychczas stykał się z takimi sytuacjami przy okazji kontaktów zrodzinami ofiar.Ileż to razy wchodził do poczekalni oddziałówintensywnej opieki medycznej, by przesłuchać ocalałych świadków, iwidział, jak targują się z Bogiem o życie ukochanych osób. Obiecuję, że jeżeli jego/ją ocalisz, nigdy już nie wypowiem żadnegoraniącego słowa - mówili na głos
[ Pobierz całość w formacie PDF ]