[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy naprawdę222wierzyłam, że mnie poślubi.Lecz mój mąż, Henry, odebrał mi to przekona-nie; powiedział, że hrabia był bardziej przebiegły niż inni i umiał mnie po-dejść. Och, nie, proszę pani, nie, nie wierzę, że tak było! zawołała wzbu-rzona Ewa.Liliana uśmiechała się ironicznie. Wiem, pani jest marzycielką i chce pani bronić swojego krajana.Aleproszę mi więcej nie przerywać!Ewa speszona zamilkła, a Liliana opowiadała dalej: Krótko mówiąc, po osiągnięciu swojego celu chciał pojechać do ojca,aby wszystko przygotować.Tak mi wtedy powiedział.W dniu jego odjazduleżałam na kanapie czytając książkę.Pokojówka zaawizowała mi wizytę.Byłam zdziwiona.Nagle drzwi się otworzyły i przede mną stanął Henry!Krzyknęłam, podbiegłam do niego oszalała z radości, płakałam i zemdla-łam.Zaniósł mnie do łóżka, tam oprzytomniałam. Henry, mój ukochany, czy to naprawdę ty? pytałam drżąc zeszczęścia.Henry śmiał się z mojego zdziwienia. Tak, to ja, Liliano.A ty, czy byłaś mi wierna?W tej chwili otworzyły się drzwi i zjawił się hrabia.Twarz miał zniekształ-coną zazdrością.Padł strzał Henry trafiony osunął się na podłogę.Nie wiem, co się potem działo.Hrabia wybiegł, ja leżałam obok Henr-y'ego na podłodze i próbowałam rękami tamować krew tryskającą z rany.Moja pokojówka, bardziej opanowana, rozcięła marynarkę obejrzała ranę. To nic poważnego, proszę pani.Kula powierzchownie zraniła ramię.Pan zemdlał raczej ze strachu powiedziała, i miała rację.Henry szybko oprzytomniał i zażądał wyjaśnień.Strasznie się bałam, żehrabia mógłby wrócić.Namówiłam go, żeby poszedł do pokoju na piętrze,dokąd hrabia nigdy nie wchodził.Obiecałam, że tam wszystko mu opowiem.Moja pokojówka opatrzyła ranę.Henry oświadczył, że to tylko draśnięciei posłał ją do apteki po maść.Nie zgodził się, abym sprowadziła lekarza.Twierdził, że takie rany nieraz musiał leczyć sam.223Kiedy zostaliśmy sami, przyznałam się do niewierności i błagałam go oprzebaczenie.Och, Ewo, jak ja cierpiałam spowiadając się przed nim!Henry dostał ataku szału wyglądał tak, jak go pani ostatnio widziała.Zzazdrości stracił panowanie nad sobą.Widząc, że płaczę uspokoił się.Pocie-szał mnie jak dziecko.Jego gniew spadł na hrabiego.Przekonał mnie, żehrabia wcale nie miał zamiaru żenić się ze mną.Widziałam, że gdyby mógł,zabiłby go ze złości i bólu.Po krótkiej przerwie Liliana opowiadała dalej: Henry nie zabił jednak hrabiego; zemścił się w inny sposób za sie-bie i za mnie.Prosiłam go o to.Nie chciałam, aby stał się zabójcą.Hrabiamusiał nam zapłacić za milczenie będąc przekonany, że zastrzelił swojegorywala.Taka była nasza zemsta.Ewa z trudem opanowywała się, aby nie okazać radości. Potrzebowaliśmy pieniędzy.Henry wrócił biedny.W Ameryce powielu nieudanych próbach, aby się wzbogacić, został akrobatą cyrkowym ale był bez pracy.Pojechaliśmy do Nancy.Tam urodziło się dziecko córka hrabiego.Jest teraz u swojego ojca.Pojej urodzeniu pobraliśmy się.Henry kochał mnie jak dawniej, ale jego za-zdrość stała się chorobliwa.Dlatego tak często mnie męczy.Gdybym jeszczetrochę poczekała dochowując mu wierności jakże mogłabym być szczę-śliwa! Wspomnienie o mojej niewierności stale rzuca cień na nasze życie.Och, jak ja nienawidzę hrabiego! Obym go była nigdy nie spotkała! Wtedy by pani utonęła w Sekwanie cicho rzekła Ewa.Liliana niedbale machnęła ręką. Tak, tak, może jestem niesprawiedliwa, ale nienawidzę go.Niechpani posłucha do końca: mój mąż nauczył mnie jazdy konnej i woltyżerki.Robiłam szybkie postępy i już po roku zaczęliśmy razem występować wcyrku.Od tego czasu prowadzimy życie, jakie pani zna.Mimo że mój mążwie, że kocham tylko jego, od czasu do czasu miewa ataki zazdrości.Wtedymyśli, że jednak kochałam tego hrabiego i że cieszą mnie pożądliwe spoj-rzenia innych mężczyzn.Dlatego musiałam się rozstać z dzieckiem i oddaćje ojcu. Och, pani pewno cierpi z powodu rozłąki rzekła Ewa ze współczu-ciem.224 Nie padła ostra odpowiedz, a oczy Liliany groznie zapłonęły nigdy nie kochałam mojego dziecka, tak jak nigdy nie kochałam jego ojca.Do śmierci będę go nienawidzić z głębi duszy.Ewa, słuchając wyznania Liliany, na przemian bladła i czerwieniała.Zwrażenia, że ukochany jest niewinny, omal nie straciła przytomności i znadludzkim wysiłkiem starała się zachować spokój.Miała ochotę głośnokrzyczeć ze wzburzenia; osiągnęła to, do czego cały czas dążyła.Teraz mogławracać do domu, do ukochanego, teraz mogła mu powiedzieć: jesteś nie-winny.Człowiek, o którym myślałeś, że zabiła go twoja kula żyje! On ijego żona, którą kiedyś kochałeś, w haniebny sposób oszukali cię, aby się natobie zemścić!Oczyma wyobrazni zobaczyła zdziwienie Udo.Z początku nie będzie mógłpojąć.Ale potem, kiedy zrozumie jakże rozkoszne będzie uczucie, że jestniewinny, że spadła z niego zmora, która go tak gnębiła i nie dawała muspokojnie żyć!Słuchając opowiadania Liliany, Ewa najpierw poczuła dla niej litość, leczteraz przeważyła złość.Jakże okrutnie męczyła ona mężczyznę okazującegojej wyłącznie dobroć. No, Ewo, dlaczego pani milczy? Co powie pani na tę moją życiowąhistorię? Czy pani w swojej dumie i cnocie nie czuje się lepsza ode mnie? zapytała Liliana. Nie, proszę pani.Szczerze pani współczuję.Moim zdaniem byłabypani bardziej szczęśliwa, gdyby pani zapomniała o złości wobec swojegowybawiciela i namówiła do tego również swojego męża.Liliana spojrzała na nią posępnie. Tak pani myśli? Nie odważyłabym się rozmawiać z mężem na tentemat.Przyjąłby to jako dowód, że jestem przychylna niemieckiemu hra-biemu. A więc to właściwie strach przed małżonkiem zachęca panią do ze-msty?Liliana skoczyła na nogi i z wykrzywioną twarzą krzyknęła: Nie! Nienawidzę go! Mogłabym go zabić za to, że dałam mu sięuwieść; nie żałowałabym.W moich żyłach płynie gorętsza krew niż w pani.On ponosi winę, że mój Henry cierpi i on musi zapłacić za jego ból.Proszęsię nie wstawiać za nim; mogłabym panią za to znienawidzić!225Ewa wstała.Drżała na całym ciele.Nie wolno jej było powiedzieć ani sło-wa więcej w obronie Udo; mogłaby się zdradzić.I po co? Nie zmieni tej ko-biety za bardzo nienawidziła hrabiego przez tyle lat.Cóż ona mogła terazzrobić? Mogłaby go najwyżej straszyć, że zamordował człowieka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]