[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej opowieści trzeba podzielić, pomnożyć, a na koniecwyciągnąć z tego pierwiastek.Dlatego morderstwo nie bardzo mieści mi się w głowie.Morderstwo i Ewelina w roli świadka! Jeśli to prawda, czekają mnie ciężkie chwile.- Czemu?- Będę wysłuchiwała setek relacji.Ze składania zeznań, z wizji, sekcji, wiwisekcji i zczego tylko.Przepyta każdego!- Nie rozumiem.To Ewelina będzie składać zeznania.Już wysłałem komisarzowi jejnumer telefonu.Julka roześmiała się kpiąco.- Ewelina? Składać? Tak ci tylko się wydaje.Twój komisarz jeszcze zatęskni zaczasami, kiedy na policyjnym widnokręgu nie było mojej siostry.Myślisz, że ona pozwoli,żeby śledztwo toczyło się bez jej udziału? Będzie się wtrącać, mącić, przeszkadzać.I albo tenmorderca pierwszy nie wytrzyma nerwowo i ją zabije, albo zrobi to twój komisarz.Cezary chrząknął zaniepokojony.Prześladowała go dokładnie taka sama wizja.Jeśli dowścibskiej pani świadek dołączy ze swoją twórczą fantazją Lesiak, będzie niezła zabawa.- Co możemy zrobić?- Podejrzewam, że już jest za pózno.- Julka westchnęła.- Ewelina wybiera się jutro nakomisariat.- To ja zadzwonię do komisarza i poproszę, żeby komisariat wybrał się do niej.Dodomu.- Tylko że wtedy wezmą tego policjanta w obroty ciotka z mamą.Też niedobrze.Ale.-Julka zrobiła minę, jakby coś knuła - gdybym zaprosiła siostrę do mnie, komisarz mógłby znią w spokoju porozmawiać.A my wypilibyśmy na tarasie kawkę.Umowa stoi?Cezary nie ukrywał zadowolenia.Przynajmniej nie będzie musiał szukać pretekstów donastępnego spotkania.- Bardzo dobry pomysł - stwierdził.Tymczasem pod murami kładły się ostatnie podłużne cienie Wieczorne światło dotykałoresztkami sił parku i nadawało mu pomarańczowawą, choć dogasającą barwę.Pomimotakiego oświetlenia rzezba Grobu Pańskiego za plecami Cezarego wyglądała dość złowrogo.A może tylko się Julce zdawało? Do tej pory oglądała ją z góry, z wałów.Z nowejperspektywy postać strażnika z halabardą groznie odcinała się na tle nieba i zdawała mówić: I tak wszystko widzę.Julka stwierdziła, że lepiej trzymać się Cezarego,- A co z tym papierosem? - Rozejrzała się.- Zaraz znajdę.- Zrobił kilka niezdecydowanych kroków po ścieżce.- Ale po co te poszukiwania? Przecież mógł go tu rzucić każdy.- Niby tak.Ale Bastion św.Trójcy wyłączyliśmy dla zwiedzających.- Nawet jak ktoś stał dalej - Julka pokazała na mury po prawej stronie - to przecież wiatrmógł tego papierosa przenieść aż tutaj.- Niby tak - znowu przytaknął Cezary i uśmiechnął się jak ktoś pewny swego.- Aletakich papierosów nie pali każdy.To raz.Dwa.Coś mi się w tym włoskim domu nie podoba.- Tobie też? - ożywiła się.- A ten facet.- Blondyn? - Nie wiem, widziałem tylko jego rękę.Ten z kuchni.On mi się nie podoba wybitnie.Toznaczy ton jego głosu mi się nie podobał.- Prawda? Rozmawiał z Dorotą, jakby doskonale wiedział, że ona tego wszystkiego nieugotowała.- O, widzisz.Teraz to sobie nazwałem.- I chyba był pijany.Ewelina mi o nim opowiadała.Nazywają go Rico.Jest Polakiem ipracuje u tego całego Włocha.U Aldente.- Jako?- A tego nie wiem.- A możesz się dowiedzieć? - Cezarego zaczęło nagle wściekle interesować wszystko,co było związane z domem przy Zwiętokrzyskiej.- Naprawdę myślisz, że Rico mógłby mieć coś wspólnego z dewastacją twojegostanowiska? - Julka powątpiewała.- I z kradzieżą kości? Przecież to bez sensu.- Z sensem czy bez.Wyobraz sobie polską ulicę - poprosił nieoczekiwanie.- Co?- Wyobraz sobie, że idziesz ulicą.- Stanął za jej plecami.Zamknęła oczy i odruchowooparła się o Cezarego.- Może być Orkana?- Może być.Nawet nie wiedziałem, że taka ulica istnieje.Co widzisz?- Przychodnię, domy.- Popatrz pod nogi.- Na chodnik?- Yhm.- Płyty, pypcie, śmieci i.papierosy! Aaa, to dlatego?- Dlatego.Jakie te papierosy widzisz?Zachichotała.Nie przypuszczała, że wyobrażając sobie zaślinione pety, może przeżyćjeśli nie upojne, to co najmniej miłe chwile.- Już, tylko się skoncentruję.Jako królowa tytoniu rozpoznaję wszelkie marki, nawetzachodnie.Ba, światowe! Zefiry mogą być?- Stare dzieje, chi, chi.Nie o to chodzi.Kolorystycznie, powiedz, co widzisz,kolorystycznie.- Brązowych nie widzę, jeśli to masz na myśli.Tylko białe.- Właśnie! - Cezary pociągnął ją energicznie za rękę i poprowadził w trawę.- To teraz,maleńka, szukamy.Brązowe to rzadkość i chociaż mogę się mylić, będę uparty.Jakznajdziesz, nie podnoś ręką, bo nasz komisarz będzie chciał tego sundaysa jakoś dodatkowoprzebadać.- Czemu dodatkowo?- Bo najpierw przebadam go ja, a potem Dorota przyniesie mi włos Rica i porównamyDNA.Julka zatrzepotała wdzięcznie rzęsami, choć bynajmniej ów trzepot nie miał nicwspólnego z kokieterią.Cezary stawiałby raczej na złość, co było dość nieprzyjemnymodkryciem.Oczekiwał raczej atencji, w końcu nie każdy mężczyzna może pochwalić sięumiejętnościami w dziedzinie genetyki, a spotkał się z rezerwą i niedowierzaniem.Chyba go rudzielec rozczarował.- To ja się przejmuję Eweliną! %7łe będzie się wtrącać! A od ciebie słyszę: DNA?!Do końca wieczoru Julka pozostała nieco sztywna, więc Cezary nie nalegał, żebypognali w dal, słuchali muzyki i zachłystywali się wiatrem, jak to sobie wymarzył.A jużgwiazdy i analiza transakcyjna zbladły zupełnie.Wziął od niej adres, odprowadził dosamochodu i pożegnał się.Niezbyt wylewnie. Zwiętoszka i stary zbereznik?Pasowali do siebie jak pięść do nosa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl