[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Coś, co mogłoby skłonić go do takiego zachowania. Nic  oświadczył Harry. Więc po prostu rzucił się na ciebie? Wychodził z rzeki.Nie wiem, czy mnie w ogóle.William machnął ręką. Dobrze, dobrze. Zmienił wreszcie pozycję.Podszedł do syna i wbił nieustępliwespojrzenie w jego twarz, jakby chciał go osądzić. Masz mi coś do powiedzenia? Nie, ojcze. Mów prawdę, Harry. Nie, ojcze. Nie znałeś tej Maitland? Nie, ojcze. Ale przecież musiałeś widzieć ją w domu?Harry wzruszył ramionami. Wszystkich ich się widzi, przez cały czas.William skinął głową, a potem podszedł jeszcze bliżej, tak że Harry czuł na twarzy jegooddech. Znałeś tę dziewczynę?  powtórzył przyciszonym głosem. Pytam cię, Harry.Rozumiesz mnie? Nie znałem. Dajesz mi na to słowo honoru? Nie znałem jej. Rozumiesz, co mam na myśli? Tak, ojcze. Nie jesteś odpowiedzialny za ten piekielny dramat? Nie, ojcze.William jeszcze przez chwilę nie spuszczał z syna surowego, badawczego spojrzenia.Harry czuł, że zbiera mu się na mdłości, jakby nagle został odcięty od całej reszty świata  słowohonoru, jego honor. Zdołał wziąć głęboki oddech. Ta dziewczyna urodziła dziś dziecko  oznajmił William. Dziewczynkę.Prawdopodobnie umrze. Słowa te runęły na ziemię u stóp Harry ego niczym ołowiany ciężar.Zamknął na chwilę oczy, a kiedy je otworzył, był zdziwiony, że wciąż jeszcze stoi.Williamprzyglądał mu się badawczo. Okropna rzecz, i to pod naszym dachem.Twoja matka jest tymbardzo zmartwiona. Matka? Widziała tę dziewczynę.Była na dole  westchnął William z rozdrażnieniem.W pokoju pani Jocelyn, razem z lekarzem. Był lekarz? Ku ogromnej uldze Harry ego ojciec odwrócił się i podszedł do kominka.Zatrzymał sięprzy nim z rękami splecionymi z tyłu, wpatrując się w płomienie. To nie twoja sprawa  rzekł i rozwarł jedną pięść. Co za cholerna głupota  mruknął całkowita, bezdenna głupota. Trudno było osądzić, czy ma na myśli Octavię, czy dziewczynę,czy może panią Jocelyn, czy kogokolwiek innego.Nagle zwrócił spojrzenie na syna i mierzył good stóp do głów wzrokiem, w którym na ułamek sekundy błysnęła niepewność, której jednak niemożna było zrównać z brakiem zaufania.A potem  zgasła. Idz się przebrać  zarządził. A przy kolacji zachowuj się przyzwoicie, na miłośćboską.Było nie było, to jednak Boże Narodzenie.Goście nie mogą dowiedzieć się ani słowa o tejhaniebnej sprawie.Zrozumiano? Tak jest, ojcze. Harry odwrócił się i ruszył do drzwi.Na progu zatrzymał się nasekundę i zapytał:  A co z tą dziewczyną, Maitland? Co się z nią stało?William obejrzał się przez ramię. Umarła  odpowiedział sucho. Dwie godziny temu, o wpół do piątej. Trzy miesiące pózniej rodzina Cavendishów zawitała do Lon dynu.W tym roku Louisa miała zostać wreszcie zaprezentowana na Dworze.Dla każdej pannybył to bilet w dalsze życie i paszport do małżeństwa w odpowiednich sferach.Sezon zapowiadał się interesująco, choć jeszcze nie wszyscy zjechali do miasta.Byłdopiero marzec, do Wielkanocy zostało trochę czasu.Ranek wstał piękny i słoneczny, ale Louisiepatrzącej przez zaparowane szyby nie chciało się wierzyć, że Londyn ma dziś coś ciekawego dozaoferowania.Obejrzała się przez ramię i zobaczyła w sięgających od podłogi do sufitu lustrach salonukrawieckiego swe zwielokrotnione odbicie.W kominkach na dwóch przeciwległych krańcachpomieszczenia buzował ogień, a pomiędzy nią i dwiema innymi dziewczętami oraztowarzyszącymi im matkami uwijały się na kolanach szwaczki, bez końca odpinając i na nowoupinając zwoje białego tiulu i satyny.Octavia siedziała z Charlotte i starała się zainteresowaćzniechęconą młodszą córkę różnicami między poszczególnymi stylami strojów.Na to Charlotteoparła matce głowę na ramieniu i udawała, że śpi.Louisa próbowała obiektywnie ocenić własne odbicie.Efekt nie był najgorszy.Dośćwysoka, subtelnie blada.Jej suknia na galę prezentacyjną odkrywała ramiona i piękny dekolt,a przezroczyste haftowane rękawy układały się w miękko opadającą falbanę.Mimo wszystkowolałaby nie być blondynką.Blondynki wydawały się takie mało interesujące.Chciałabyprzypominać Lily Elsie, Daisy Irving czy Gertie Millar  mieć włosy gęste i ciemne, upiętewysoko i przytrzymane diademem.Nie wolno jej było oczywiście oglądać występów tychaktorek, znała je tylko z plotek i gazet.Jako gwiazdy miały reputację dla jej rodziny nie dozaakceptowania, a Irving, jako że występowała w kinie  jeszcze gorszą.Niemniej jednak Louisa im zazdrościła.Jej pragnieniem było śpiewać w sali koncertowejlub na scenie, jak Lily Elsie.Podobno przed sześcioma laty Lily Elsie oglądał cały Londyn,mężczyzni przysyłali jej repliki biżuterii scenicznej wykonane z prawdziwych kamieniszlachetnych, tłoczyli się przy drzwiach do jej garderoby i w teatralnych korytarzach.Wszystkoto musiało być takie ekscytujące.Louisa także pragnęła, by mężczyzni, słysząc jej głos, padaliz zachwytu, by mdleli na każde jej westchnienie.Och, jak cudownie byłoby mieć wokół siebiewianuszek stęsknionych adoratorów.Widok tych paru, którzy chadzali za nią i za mamą, gdyrobiły zakupy na Oxford Street, i którzy na kolacjach i koncertach słali im ukryte spojrzenia zabawne, zupełnie, jakby sądzili, że ona, Louisa, ich nie dostrzega!  i w ogóle to wszystko, tecałe podchody, uważała po prostu za przystawkę przed daniem głównym.Louisa pragnęła byćadorowana i trwała w absolutnym przekonaniu, że będzie.Adorowana  nie oglądana.Pragnęła,by pożądali jej do szaleństwa, nie tylko za nią chodzili.Pragnęła, by umierali u jej stóp, podczasgdy ona pozostanie niedostępna i beztroska.Och, jak wspaniale czułaby się w tej roli!Londyn w czasie sezonu zmieniał się w pracującą na pełnych obrotach giełdęmatrymonialną.Wszystkie lekcje gry na pianinie, etykiety i francuskiego pobierało się właśniepo to, by dobrze tu wypaść, a docelowo zapewnić sobie tytuł baronowej  a jeśli nie tytuł, tochociaż fortunę.Louisa uważała, że to wszystko niepotrzebne  ona poradziłaby sobie doskonalebez sezonu.Jej wystarczyłby jeden dzień w Ascot, ale cóż, trzeba było się pokazać.I samejwszystko zobaczyć.Wziąć udział w śniadaniach, lunchach, podwieczorkach, kolacjach i balach,dać się wrzucić na głęboką wodę i przekonać się, czy potrafi pływać.Musiała to zrobić zarównoona sama, jak setki innych dziewcząt zalewających Hyde Park, salony Królewskiej AkademiiSztuki i Pałacu Królewskiego, tor wyścigów konnych w Epsom w czasie derbów i Henley podczas zawodów wioślarskich.Ona i setki dziewcząt, ubranych w kapelusze i żakiety do jazdykonnej, sukienki popołudniowe, garsonki stylizowane na strój wioślarski lub koronki i krepy obowiązujące na terenie Royal Enclosure  na wygrodzonym fragmencie toru wyścigów konnychw Ascot, zarezerwowanym dla rodziny królewskiej i najwyższych sfer.Wyścig zapowiadał siędość długi, a ona pragnęła zwycięstwa.Rano, gdy wstawała, gorączka sezonu była wręcz namacalna.W ich domu na GrosvenorSquare aż kipiało.Służący, których przywiezli ze sobą z hrabstwa York, sprawiali tu wrażenieznacznie bardziej ożywionych niż w leżącym na końcu świata Rutherford [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl