[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skutkiem przekazania tej przebiegle skonstruowanej i celowoimpertynenckiej wiadomości było natychmiastowe dostarczenie dosypialni kilku nowych książek.Verity wywnioskowała z tego zniezbitą pewnością, że hrabia istotnie chciał zabawić się jej kosztem,przysyłając jej dla rozrywki Tajemnice zamku Udolpho", teraz zaś,świadom, że nie tylko jego żart został zrozumiany, lecz również żeczytelniczka odcięła się od wszelkiego podobieństwa do Emily St.Aubert, dając dowód poczucia humoru, przewrotnie przysłał jej kilkapowieści z podobnymi bohaterkami, aby mogła do woli między nimiwybierać.Ujrzawszy stertę książek przyniesioną przez Loveday izorientowawszy się w ich treści, Verity nie mogła powstrzymać się odszczerego śmiechu.- Proszę powiedzieć jego lordowskiej mości, że chociaż mogłamraz ulec złudzeniom, zwiedziona mżawką o zmierzchu, to nie jestemaż tak pozbawiona rozsądku, by dopuścić do tego ponownie -stwierdziła.- Proszę również przekazać, jak bardzo jestem wdzięcznaza tyle troski i uwagi.Nie wątpię, że podczas tego krótkiego okresuprzykucia do łoża rozrywki mi nie zabraknie.- Dobrze, proszę pani.118R SPrawdę mówiąc, Verity miała dużo rozrywki nie tylko dziękiksiążkom, lecz również dlatego, że kilkoro domowników na zmianę jąodwiedzało, a wśród nich pani Wickersham, bliznięta z Trueth,Loveday i Bessie.Niczego jej nie brakowało i oprócz codziennychporannych ablucji w zasadzie nie miała powodów, by próbowaćwstawania z łóżka.Skręcona kostka mogła spokojnie się goić.Veritytymczasem odpoczywała, czytała, szkicowała i ucinała pogawędki zgośćmi, zaczęła nawet mieć poczucie winy, że otacza ją tyle uwagi, aona wciąż jeszcze nie jest w stanie podjąć swoich obowiązków.W końcu jednak przyszedł dzień, kiedy opuchlizna z kostkizeszła, a Verity mogła wstać i właściwie nawet nie musiała korzystaćz przysłanej przez hrabiego laski.Spodziewała się, że tego samegoprzedpołudnia zostanie wezwana przed oblicze pana domu, ubrała sięwięc starannie w jedną z dwóch czarnych sukien i włożyła do niejczysty biały przodzik.Jednakże, ku jej pewnemu zaskoczeniu, hrabianie przysłał żadnej wiadomości, mogła więc spokojnie przeznaczyćcałe przedpołudnie na lekcje z dziećmi w pokoju do nauki.Potem zeszła z nimi na dół na lunch, a popołudnie miała wolne.Dowiedziawszy się od pani Wickersham, że pan hrabia pojechał do-kądś ze swoim kuzynem, pułkownikiem Sherbourne'em, i jeszcze niewrócił, Verity przypomniała sobie, że miała poszukać na podjezdziezgubionych szpilek do włosów.Nałożyła spencerek oraz słomkowy kapelusik, który służbaodnalazła i oczyściła, i wzięła łaskę.Zwieciło łagodne popołudniowesłońce, więc po dniach uwięzienia w pokoju Verity cieszyła się119R Sświeżymi zapachami lata.Szła wzdłuż podjazdu bardzo powoli, nieczuła się bowiem jeszcze całkiem pewnie, a na dodatek nie wiedziała,gdzie dokładnie powinna szukać zguby.Postanowiła, że będzieostrożnie ćwiczyć stopę, aby odzyskała poprzednią sprawność.Jeszcze kilka dni i po wypadku nie pozostanie najmniejszy ślad.Pierwsza próba wymagała jednak zachowania rozsądku, dlategoVerity często przystawała i napawała się urodą ogrodów i parku.Pośrodku miejsca, w którym podjazd zataczał koło, bulgotały gargulcedużej, centralnie umieszczonej fontanny.Woda spływająca do basenumieniła się w słońcu, a kwiaty zachwycały wszystkimi możliwymibarwami.Pokruszone muszle na podjezdzie lśniły wśród zieleni traw-ników niczym perły.Spoglądając w ziemię, Verity ze smutkiem stwierdziła, że planodzyskania szpilek do włosów jest prawdopodobnie zupełnie niereal-ny.Ponieważ jednak nie miała nic lepszego do roboty, a dzień okazałsię niezwykle przyjemny, było to równie dobre zajęcie jak każde inne.Inna sprawa, że wprawdzie kupno nowych szpilek wiązałoby się zkosztami, ale koszty owe nie przerastały jej możliwości, a co więcej,mieszkając w St.Aubyn, Verity miała naprawdę nieduże wydatki.Szła więc powoli przed siebie, bardziej podziwiając krajobraz, niżstarając się wykonać postawione sobie zadanie.W słoneczną pogodę trudno jej było uwierzyć, że wiatr mógłniepokoić ją w tym miejscu swoim wyciem, że straszyły ją jakieśzjawy, a tym bardziej że w koniu hrabiego dostrzegła monstrualnegopotwora, który usiłował ją zmiażdżyć.Tego dnia nawet pod120R Sbaldachimem liści, zbudowanym z powykręcanych gałęzi drzew,podjazd wyglądał całkiem zwyczajnie.Nie miał nic z siedliskaprzejmująco zawodzących zjaw i innych przerażających istot nie ztego świata.Do tej pory nie znalazła ani jednej szpilki, uznała jednak, żemogły jej wypaść wcześniej, kiedy zaczęła uciekać przed wielką białąmarą.Gdy podeszła bliżej domku przy bramie, pierwszy raz tego dniapoczuła dreszcz.Sama nie wiedziała dlaczego.Nie było w tymmiejscu niczego szczególnego, co mogłoby budzić niepokój,zwłaszcza w pełnym świetle.Mimo to ogarnęły ją złe przeczucia.Wprawdzie jak zwykle nikogo nie było w polu widzenia, a wszystkiezasłony w oknach domku zostały dokładnie zaciągnięte, lecz odniosłaprzykre wrażenie, że jest obserwowana, aczkolwiek nie umiałabydociec, dlaczego lady Kenhebres albo pan lub pani Ythnow mieli jąszpiegować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]