[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chcę, żebyś przestała się z nią widywać - powiedział stanowczoRS160Jack.- Tyle mi zawdzięczasz, Mad.Nigdy mi nie powiedziałaś o jejistnieniu i chcę, żeby znowu zniknęła z naszego życia, twojego i mojego.Ona ci nie jest potrzebna.Nawet jej nie znasz.- Nie mogę tego zrobić.Nie mogę już mieć dzieci.Nigdy się jej niewyrzeknę.- Nawet gdyby to miało cię kosztować małżeństwo?- Czy to znaczy, że jest taka możliwość? - spojrzała na niegoprzerażona.Zmuszał ją do decyzji, która złamie jej serce.A jednak wtej chwili nie chciała tracić i jego.Przez parę tygodni był dla niej takimiły.Zaczynała już myśleć, że wszystko między nimi się ułożyło.A tunagle coś takiego.Ach, gdyby mogła nie kłamać, gdy idzie z Lizzie doteatru!Desperacko chciała utrzymać kontakt z córką i nie wiedziała, jak tozrobić, żeby równocześnie nie sprawić przykrości Jackowi.- Owszem, j est taka możliwość - odparł.- Dziecka nie było wumowie.Przeciwnie, było powiedziane bardzo jasno, że ma go nie być.We-szłaś w to małżeństwo na zasadzie oszustwa, bo powiedziałaś, żenigdy nie miałaś dzieci.Okłamałaś mnie.Mogę na tej podstawieunieważnić nasz związek.- Po siedmiu latach? - spojrzała na niego wstrząśnięta.- Jeżeli byłbym w stanie udowodnić, że zostałem oszukany, a byłbym,to by oznaczało koniec małżeństwa.Szkoda, że nie pomyślałaś o tym,zanim ją przywlokłaś do naszego życia.Zastanów się nad tym, Mad.Mówię poważnie.- Odwrócił się, zamknął oczy i po pięciu minutach jużchrapał.Maddy leżała, wpatrując się w niego.Nie wiedziała, co mówić, corobić.Nie chciała zrezygnować z Lizzie.Nie mogła tego zrobić ani jej,ani sobie.Ale nie chciała też stracić męża.Tyle mu zawdzięczała!Nadużycia i przemoc, o które go niedawno oskarżała, zaczynały jej sięwydawać tworami wyobrazni.Lecz Lizzie nie była tworem wyobrazni.Maddy czuła się tak, jakby z nich dwojga to ona zachowywała sięnagannie, a on był jej ofiarą, tak jak powiedział.Długie godziny leżałabezsennie, myśląc o tym, zżerana poczuciem winy.Mimo to rano wciąż nie wiedziała, co robić.Powiedziała Jackowi, żeidzie pożegnać się z Lizzie i zjeść z nią w hotelu śniadanie, a potemwróci i będą mogli spędzić dzień wspólnie.RS161- Powiedz jej, że nie będziesz się z nią więcej widywać, Mad.Igrasz zogniem.To dotyczy i mnie, i prasy.Dość wysoka cena za dziecko,którego nawet nie znasz i którego na pewno nie będzie ci brakować, jeślisię z nim teraz pożegnasz raz na zawsze.- Powiedziałam ci już, Jack - odparła uczciwie.Nie chciała gookłamywać, dorzucać kolejnego grzechu do licznych grzechów, o któreją słusznie oskarżał.- Nie mogę tego zrobić.- Musisz.- Nie zrobię jej tego.- A mnie zrobisz, tak? Cóż, to mi wiele mówi o twoim stosunku donaszego małżeństwa - powiedział z bólem.Wyglądał jak jej ofiara.- Jesteś nierozsądny w tej sprawie - próbowała mu tłumaczyć, ale jąodtrącił.Na jego twarzy pojawiła się obraza.- Nierozsądny? W jakie ty klocki grasz? Upadłaś na głowę czy jesteśna prochach? A ty jesteś rozsądna, narzucając mi swojego bękarta,chociaż dotąd mówiłaś, że nie masz dzieci?- Popełniłam błąd, przyznaję.Ale przecież cię nie proszę, żebyś się znią kontaktował, Jack.To tylko ja chcę ją widywać.- Wobec tego jesteś bardziej szalona niż mi się zdaje.A co zrodzinnym portretem na okładce People"? Wystarczy ci to? Bo to sięzdarzy.Wcześniej czy pózniej.A wtedy widzowie każą ci się pocałowaćw tyłek.- Niekoniecznie - powiedziała spokojnie.- Może będą bardziejwyrozumiali niż ty.- Gówno.Czy ty wreszcie oprzytomniejesz, na litość boską? Kłócilisię pół godziny.W końcu Jack musiał iść - był umówiony nagolfa z dwoma doradcami prezydenta.Zanim wyszedł, ostrzegłMaddy jeszcze raz: ma się nigdy więcej nie spotykać z Lizzie.Maddyjednak poszła na umówione śniadanie.Lizzie zauważyła, że matka jestprzygnębiona, ale Maddy zaprzeczyła.Nie chciała jej martwić.Niepowiedziała, że więcej się nie zobaczą, przeciwnie, obiecała, że wkrótcezaprosi ją znów na weekend i da jej znać, jak tylko dowie się czegoś wsprawie Georgetown.Uściskały się i objęły na pożegnanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]