[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Gadaj sobie, co chcesz, a ja i tak pójdę na swój dyżur! denerwowała sięOlga. A jeśli zechce wieczorem znów odwiedzić mieszkanie Klary, wówczasprzynajmniej będę pewna, że to ona.Będzie można powiadomić zaraz kapitana inareszcie złapią ją na gorącym uczynku! Ależ idz, jeżeli tak chcesz, tylko nie spiesz się do telefonowania na milicję.Wystarczy, że coś konkretnego zauważysz.Pamiętaj! Jakoś tam będzie.Szykowałam się od samego rana, to i pójdę.Ale czy kot napewno jest ten sam? Skąd mogę wiedzieć, skoro tamtego nigdy nie widziałam.Raczej ty będzieszmogła coś powiedzieć na ten temat.Przyznam ci się, że jakoś trudno mi uwierzyć wwinę jego właścicielki.Ona wygląda na bardzo miłą i kulturalną panią i nie pasujewcale do roli bezlitosnego mordercy. Co ty wygadujesz! Zbrodniarze wojenni też byli bardzo mili, przystojni iwykształceni.Byli rycerscy wobec kobiet, znali się na muzyce i płakali ze wzruszeniasłuchając Sonaty księżycowej.Wcale im to jednak nie przeszkadzało, żeby. Dość!.Wiem! Będę czekała na telefon od ciebie.Zadzwoń rano.i uważaj nasiebie! Zadzwonię, ale teraz obejrzyj, w co chcę się przebrać.Zaczekaj chwilę.Dominika z ulgą wyciągnęła się na tapczanie.Przymknęła oczy i wróciła myślamido małego domku z czarnym kotem w oknie. No, jak ci się podobam? głos Olgi zagrzmiał jej nad uchem niby trąbyjerychońskie. Czy nie wyglądam bombowo?Dominika otworzyła oczy i natychmiast usiadła na tapczanie.Przed nią stałaOlga.w metamorfozie: długie złote loki opadały jej na ramiona, żakiet z koronkami(z kufra prababci) wisiał żałośnie na jej szczupłej figurce, a o wiele za szerokaspódnica, nadgryziona przez mole, zwisała nieomal do podłogi. Co ty z sobą zrobiłaś? załamała ręce Dominika. Przecież teraz nikt tak sięnie ubiera i nawet dziecko natychmiast cię zauważy.Istny strach na wróble! Włóżciemną gładką sukienkę i im mniej będziesz rzucała się w oczy, tym lepiej. Dobrze. Olga niechętnie zdejmowała wiekowe łaszki. Ale perukęzatrzymam i żadne gadanie nie pomoże.Czuję się w niej znakomicie! Rób, jak chcesz! Dominika miała już tego serdecznie dość. Idę do domu iczekam na telefon.Jutro rano przyjdzcie do mnie na generalną naradę. Przecież muszę trochę się przespać.dyżuruję do rana! Po co?! Wystarczy, że do wieczora poobserwujesz dom.Właściwie, to w ogólenie. No dobrze, przyjdę przed południem. Trzymaj się!Zanim dotarła do domu i zrobiła zakupy, zbliżał się wieczór i trzeba byłonatychmiast gonić do Hungarii. Jeśli mnie tam zobaczy ktoś ze znajomych, będzie kompletnakompromitacja. łamała się, grzebiąc w szafie. Chyba trzeba włożyć cośniezmiernie skromnego, wtedy pomyślą, że szukam zapijaczonego męża.Ależ mia-łam pomysł z tym spotkaniem w knajpie!.Ada przynajmniej umawia się w Merkurym.Zdążyła punktualnie na piątą, ale jakież było jej zaskoczenie, kiedy zamiastspodziewanej mordowni zobaczyła elegancki lokal, urządzony stylowo i z dużymsmakiem.Oglądała się za swoim kierowcą, ale nigdzie go nie zauważyła.Usiadła więctrochę speszona i zaraz potem jakiś dobrze ubrany pan zerwał się od sąsiedniegostolika i podszedł do niej, uśmiechając nią szeroko. Widzę, że wystarczy byle garnitur z Domu Pana , p już ludzie nie poznają.Zapraszam panią na obiadek! Dają tu doskonałą polędwicę po cygańsku , gotowanąw jarzynach, z czerwonym winem.Palce lizać! Witam pana serdecznie i przepraszam, że od razu nie poznałam! Dominikaczuła się fatalnie w swojej skromnej sukience. Nie wiedziałam, że Hungaria totaki elegancki lokal. Do innego bym pani nie zaprosił, bo i sam nie chodzę.Parę lat wstecz strachbrał przechodzić tą ulicą, ale teraz jest zupełnie znośnie.Ja lubię dobrze zjeść iprzychodzę tutaj bardzo często.Do stolika podszedł kelner, ubrany w czerwoną marynarkę i z dużą czerwonąmuchą w białe kropki pod brodą. Co pan nam dzisiaj poleci? zapytał towarzysz Dominiki. Tylko wybierzpan coś dobrego, bo jestem w towarzystwie. Polecam zupę gulaszową, bo dzisiaj udała się wyjątkowo, potem paprykarz zdrobiu, wołowina po węgiersku , schab po debreczyńsku , porcolt i wołowina pocygańsku. Namawiam panią na zupę gulaszową i polędwicę w jarzynach.Na pewnobędzie pani zadowolona.Zgoda?.No, to dawaj pan dwa razy!Kiedy kelner odszedł realizować zamówienie, jej nowy znajomy pochylił się nadstolikiem i zapytał półgłosem: No i co z pani ślubnym szczęściem?.Prawda, że go tam nie było? Oooo, jamam oko na takie rzeczy! Rzeczywiście! przyznała skwapliwie Dominika. Podejrzewałam tę paniązupełnie niesłusznie.Ale czy pan już długo ją zna? Odkąd tutaj przyjechała, czyli od roku.Od razu ją przyuważyłem, ale cóż. Kupiła ten domek? Czy koniecznie trzeba kupić, kiedy się mieszka? Właściciele wyjechali dodzieci na rok za granicę, a ona sobie w tym czasie mieszka.Mówię pani, że to babkana sto dwa! Tylko w filmie można taką znalezć! A tego kota.widziałam go w oknie.miała od początku? Tak, przywiozła go w koszyczku.Nawet pomagałem jej wtedy wnieść bagażedo mieszkania.Dużo tego nie było.Ale to dziwna babka.W dzień prawie niewychodzi, tylko wieczorami.Lubi długo spacerować. A może pan widział, gdzie specjalnie lubiła chodzić? Zwyczajnie, jak to na spacer.Raz nawet próbowałem coś do niej zagadać, alepowiedziała grzecznie, że przeprasza, ale chce być sama.to jakby mi kto w pyskstrzelił! No i dałem spokój. A nie utrzymywała bliższej znajomości z żadną sąsiadką? Między kobietamiczęsto tak bywa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]