[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie zaproponowałam pomocy w przygotowa-niach, nie interesowałam się, jak idą.Moi przyjaciele wyglądali natak chętnych do pomocy, że z radością przekazałam im całe dowo-dzenie.Miałam nadzieję, że wystarczy, jak zjawię się z owocami wodpowiednim miejscu i czasie - ale najwyrazniej potrzebuję też ko-stiumu.- No dobrze.Temat imprezy to  Ludzie z przeszłością.Trzebaprzebrać się za swoje poprzednie wcielenie - wyjaśnia Stacia.- Myzamierzamy przyjść, czy tego chcesz, czy nie.- Rzuca mi wyzywają-ce spojrzenie, które przypomina ją z dawnych czasów, kiedy miała wzwyczaju dręczyć mnie przy każdej nadarzającej się okazji.Tyle że tym razem wyjątkowo zasługuję na takie wrogie traktowa-nie.Jestem niewdzięczna - w końcu poświęciła swój czas i energię,żeby pomóc mi wyjść na prostą.Powinnam docenić jej wysiłek.- Ale impreza jest u Avy, tak jak miało być, prawda? - pytam,zastanawiając się, jak wciśniemy wszystkich gości do jej małegodomku.- Nie.- Koło Honor staje uśmiechnięty Miles.- U ciebie.Sabinei Munoz zaszaleli, po prostu przeszli samych siebie.Zobaczysz,przyćmimy imprezę na Halloween.- Kiwa głową.- Na twoim miejscu spadałbym do domu i unaocznił sobie jakiśfajny kostium, bo goście zaczną się schodzić o siódmej. ROZDZIAA CZTERDZIESTYTym razem Miles nie przesadzał.Sabine i Munoz naprawdę zaszaleliz dekoracjami.Kiedy wjeżdżamy na podjazd, ze zdziwienia otwieram szeroko usta.Raczej przeciętnej urody dom imitujący styl toskański przeobraził się weuropejską rezydencję z prawdziwego zdarzenia.- Zaczekaj, aż wejdziemy do środka! - woła Sabine z błyskiem woku.- Wiem, że planowałaś małe spotkanie, ale pomyślałam, że fajniebyłoby zrobić dużą imprezę dla wszystkich twoich znajomych.Tak cięż-ko pracowałaś, Ever.Zasługujesz na trochę przyjemności.Tak samo jakmy z Paulem!Prowadzi mnie do domu, a Munoz idzie tuż za nami.Zewnętrza de-koracja zrobiła na mnie wrażenie, ale to, co widzę w środku, po prostuzapiera mi dech.- To jeszcze nie wszystko.- Munoz uśmiecha się szeroko.- Każdypokój ma jakiś motyw przewodni.- Jak wy.- Chcę zapytać, jak udało im się zrobić to wszystko zamoimi plecami, ale nagle zauważam kręcących się dookoła przeróżnychpomocników, dekoratorów, pracowników firmy kateringowej, barma-nów.Zanosi się na imprezę stulecia.- Mamy co świętować - odzywa się Sabine.- Postanowiliśmy zrobićto na sto procent.To będzie trzy w jednym: impreza powitalna, zaręczy-nowa i z okazji ukończenia liceum.Aha, nie zdążyliśmy ci jeszcze powie-dzieć, że duży wydawca chce kupić prawa do książki Paula, więc oble-wamy także i to! - Unosi głowę i patrzy na Munoza, promieniejąc z dumy.Ja także na niego zerkam; Munoz uśmiecha się porozumiewawczo i pusz-cza do mnie oko.Dobrze pamięta dzień, kiedy przepowiedziałam towszystko.- Mam nadzieję, że nie masz nam za złe, że zaprosiliśmy tyle240 osób.Wiem, nie tak to sobie zaplanowałaś, ale na pewno będzie super.Miles wymyślił motyw przewodni imprezy, a potem jakoś już poszło.Kiwam głową.Usiłuję odwzajemnić uśmiech, ale cały czas myślę oowocach, które zebrałam.To w końcu one stanowią prawdziwą przyczy-nę całego tego zamieszania.Teraz obawiam się, że mój pierwotny celzagubił się gdzieś po drodze.Ale Sabine, jakby odczytując moje myśli, mówi:- Nie martw się, zadbałam o to.Salonik obok twojej sypialni zosta-wiliśmy wolny.Będziesz tam mogła zrobić, co zamierzasz.Mam tylkonadzieję, że znajdziesz trochę czasu, żeby nacieszyć się imprezą.Patrzę na nią.Sama nie wiem, co powiedzieć.Nigdy nawet nie ma-rzyłam o czymś takim.Jestem oszołomiona.Sabine kładzie mi dłoń na ramieniu.- Idz na górę i unaocznij sobie jakiś kostium.My z Paulem też sięprzebierzemy.Musisz być gotowa na siódmą, żeby powitać gości.Robię, co każe.Tak jest najłatwiej.Susami pokonuję schody i wcho-dzę do mojego pokoju.Tam opadam na łóżko.Aż kręci mi się w głowie.Przypominam sobie dzień, kiedy tutaj przyjechałam.Sabine odebrałamnie z lotniska i przywiozła do nowego domu, nowego życia.Bardzo sięstarała uczynić je znośnym, ja jednak byłam zbyt pogrążona w cierpie-niu, by to zauważyć.Potrafiłam tylko rzucić się na łóżko i płakać.Przy-najmniej do czasu, kiedy zjawiła się Riley i pokazała mi całą sytuację winnym świetle.Riley.Zamykam oczy i walczę z piekącym uczuciem straty, łzami i ściśnię-tym gardłem, które zawsze towarzyszą myślom o mojej siostrze.Lecztym razem objawy cierpienia znikają w ciągu kilku sekund.To na pewnoz powodu perspektywy skosztowania owoców.Nadal tęsknię za Riley, nadal mi jej brakuje.Teraz jednak po razpierwszy od dawna mam pewność, że ją zobaczę.Ta świadomość znacz-nie zmniejsza ból po utracie siostry, utracie ich wszystkich łącznie zMaślanką.241 Wystarczy, że raz ugryzę owoc, a moje ciało stanie się z powro-tem śmiertelne.Powróci do zgodnego z naturą procesu dorastania,starzenia się, aż w końcu śmierci.A po śmierci, już jako nieśmiertel-na, wieczna dusza przekroczę most i połączę się z moimi bliskimi.Choćby nie wiem, co się ze mną stało, moja dusza będzie żyła, aja i moja rodzina spotkamy się ponownie.Mam nadzieję, że czeka mnie też spotkanie z Damenem.Oby udało mi się go przekonać, która droga jest słuszna.Ale najpierw muszę wymyślić sobie kostium zgodny z motywem Ludzie z przeszłością.Przeżyłam aż siedem istnień, mam więc zczego wybierać.Powinnam przebrać się za Adelinę, o której istnieniu dowiedzia-łam się niedawno? Za służącą paryżankę Evaline? Abigail, córkępurytanina? Rozpieszczoną Chloe? Fleur, muzę malarza? Nieszczę-śliwą niewolnicę Emalę?A może za nie wszystkie naraz?Gdyby tak zlepić w jedno kawałki każdego z moich poprzednichistnień i stworzyć coś w rodzaju karmicznego patchworku?Zastanawiam się nad tym przez chwilę.Pomysł mi się podoba,ale nie mam pojęcia, jak się zabrać do jego realizacji.I nagle: olśnie-nie! Już wiem, co zrobię.Zerkam na stojący przy łóżku budzik.Czasu mam niewiele, aprzede mną mnóstwo roboty z unaocznianiem.Zrywam się więc narówne nogi i biorę do dzieła.Mam nadzieję, że efekt spełni mojeoczekiwania.Będzie to coś więcej niż kostium.Strój na imprezę posłuży mitakże jako dowód na potwierdzenie moich słów. ROZDZIAA CZTERDZIESTY PIERWSZYKiedy dzieło jest skończone, staję przed lustrem i przyglądam sięefektowi.Po kolei sprawdzam, czy wszystko jest na swoim miejscu.Wmyślach powtarzam sobie słowa Damena, który tłumaczył mi, że każdyelement mojej postaci, począwszy od ognistorudych włosów, przez wy-tworną suknię i kokieteryjne spojrzenie, a skończywszy na wewnętrznejsile i pokorze, mają zródło w przeszłości.Moje oczy pozostawały nie-zmienione niezależnie od wcielenia, jakie moja dusza postanowiła akuratprzybrać.Upodobniłam się do postaci z jego obrazu najlepiej, jak mo-głam; odtworzyłam nawet kilka szczegółów nawiązujących do Emali iAdeliny, o których istnieniu wówczas nie wiedziałam.Po chwili uświa-damiam sobie, że brakuje mi jeszcze jednego elementu.Chociaż niewiem, czy zdobędę się na odwagę.Skrzydła.Unaoczniam je na sobie, ale czuję się z nimi strasznie głupio.Jestem też troszeczkę przerażona.Nie wiem, jak pokażę się gościom.Nie zrozumieją.Albo zrozumiejąopacznie.Pomyślą, że uważam się za anioła, który zstąpił z nieba mię-dzy śmiertelników.Podczas gdy tak naprawdę jest wprost przeciwnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl