[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niecały tydzień przed przeprowadzką w mieszkaniu by-ło już wtedy pełno kartonowych pudeł Bobby dopadł w par-ku Carol.Nareszcie zobaczył ją samą, ostatnio bowiem prawienigdzie nie ruszała się bez licznej obstawy koleżanek.Terazjednak była sama, ale kiedy już prawie się z nią zrównał i zerk-nęła na niego przez ramię, dostrzegł w jej oczach lęk i od razudomyślił się, iż celowo unikała spotkania. Jak się masz, Bobby? Bo ja wiem? Chyba niezle.Dawno się nie widzieliśmy. Bo nie przychodzisz do mnie. Zgadza się.Byłem& To znaczy, miałem& Co miał jejpowiedzieć, do diabła? Byłem bardzo zajęty. Aha.332Mógł znieść obojętność, ale nie mógł znieść lęku, którystarała się ukryć.Lęku przed nim.Jakby był psem, który możew każdej chwili ugryzć.Przemknął mu przez głową absurdalnyobraz, jak nagle zaczyna biegać na czworakach i ujadać. Wyprowadzam się. Wiem, John mi powiedział.Ale nie wiedział dokąd.Chy-ba już się nie kumplujecie jak dawniej? Chyba nie przyznał Bobby. Mam coś dla ciebie.Wyjął z tylnej kieszeni złożoną na pół kartkę ze szkolnegozeszytu.Carol przyjrzała się jej podejrzliwie, wyciągnęła rękę,rozmyśliła się. To tylko mój adres wyjaśnił. Wyjeżdżamy do Mas-sachusetts.Miasto nazywa się Danvers.Podał jej kartkę, ale Carol wciąż się wahała.Zbierało musię na płacz.Wciąż pamiętał, jak był z nią na szczycie diabel-skiego koła i jak mu się wtedy wydawało, że mają cały światu stóp.Pamiętał ręcznik, który otworzył się jak skrzydła, stopyz polakierowanymi paznokciami i zapach perfum.W sąsied-nim pomieszczeniu Freddy Cannon śpiewał Jak ona tańczy,cza-cza-cza, Jak się kołysze, cha-cha-cha& .Zpiewał o Carol,o Carol, o Carol& Gdybyś chciała do mnie napisać powiedział. Wiesz,mogę trochę tęsknić: nowe miejsce, i w ogóle&Carol wreszcie wzięła od niego kartkę i schowała ją do kie-szeni, nawet nie rzuciwszy na nią okiem.Pewnie wyrzuci ją, jaktylko wróci do domu, pomyślał, ale niewiele go to obchodziło.Najważniejsze, że w ogóle ją wzięła.Dzięki temu zyskał punktzaczepienia na wypadek, gdyby kiedyś, w przyszłości, musiałczymś bardzo, ale to bardzo zająć myśli& Przekonał się już,333iż takie sytuacje zdarzają się nawet wtedy, kiedy w pobliżu niema małych ludzi. John mówi, że teraz jesteś jakiś inny.Bobby milczał. Mnóstwo ludzi tak mówi.Wciąż nie odpowiadał. Czy to ty pobiłeś Harry ego Doolina? Zacisnęła lodo-watą rękę na jego nadgarstku. Powiedz, ty to zrobiłeś?Powoli skinął głową.Carol zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała tak mocno,że aż zderzyli się zębami.Ich usta rozdzieliły się z głośnymcmoknięciem.Miały minąć trzy lata, zanim Boby znowu po-całował jakąś dziewczynę& ale TAKI pocałunek już nigdy sięnie powtórzył. To dobrze! Zabrzmiało to jak drapieżny pomruk. Tobardzo dobrze!A potem odwróciła się i pobiegła w kierunku Broad Street.Jej opalone, podrapane nogi migały w szaleńczym tempie. Carol! Carol, zaczekaj!Biegła jeszcze szybciej. Kocham cię, Carol!Zatrzymała się być może dlatego, że dotarła do ulicyi musiała przepuścić jadące jezdnią samochody.W każdym ra-zie przystanęła, odwróciła się i spojrzała na niego.Miała sze-roko otwarte oczy i lekko uchylone usta. Carol! Muszę wracać do domu, zrobić sałatkę!Przebiegła na drugą stronę ulicy i znikła na zawsze z jegożycia.I chyba dobrze się stało.334Przeprowadzili się do Danvers.Bobby chodził do tamtej-szej szkoły podstawowej, miał kilku przyjaciół i znacznie wię-cej wrogów.Zaczęły się bójki, a wkrótce potem wagary.Pewnego dnia przyniósł w dzienniczku następującą uwagęod pani Rivers: Szanowna Pani Gar eld, Robert jest bardzouzdolnionym chłopcem, ale odnoszę wrażenie, że ma jakieśproblemy osobiste.Czy zechciałaby pani porozmawiać ze mnąna ten temat?.Pani Gar eld oczywiście zechciała, lecz nie na wiele sięto zdało, ponieważ było zbyt wiele spraw, o których nie mo-gła mówić: Providence, ogłoszenie o zaginionym psie imie-niem Brautigan, pochodzenie pieniędzy, za które kupiła sobienowe miejsce w życiu& Matka i wychowawczyni doszły dowspólnego wniosku, że problemy chłopca wynikają z kłopotówz przystosowaniem się do nowego środowiska, z pewnością so-bie jednak z tym poradzi, ponieważ jest bystry i rozsądny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]