[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wkoło wszystko tonęło w ciemności iciszy, a wielka, czterosilnikowa maszyna sunęła zjednostajnym szumem, jak jakiś groteskowo ociężały owad.Mimo iż oprócz nich jeszcze czterysta innych samolotówleciało bombardować zakłady Kruppa w Essen, D jak Domzdawał się jedyną maszyną na wygwieżdżonym niebie.Apotem, ni stąd, ni zowąd zostali wymacani przez białą,oślepiającą smugę - to potężny snop świateł reflektorawystrzelił znikąd, żeby ich pochwycić.Edmund, oślepiony, wypełzł z dziobu, wywindował się wgórę i ulokował za Taffym i Jontym Pattersonem.Jeżeli cośmogło sprawić, że czuł się jeszcze bardziej bezbronny, niżkiedy tkwił uwięziony w świetle reflektorów, to tylko leżeniena płask na brzuchu, z wysuniętą do przodu głową, zanurzonąw snop światła.Do szperającej smugi światła dołączyły sięnastępne - w górze, w swojej wieżyczce, Mac ciągnął swojąprzerażającą odliczankę: Trzydzieści, trzydzieści pięć,trzydzieści dziewięć, Jezu, czterdzieści dwa, jeszcze pięć, oJeezuu!", a głos zazwyczaj uprzejmego Lana Tofta ryczał: Pikuj, o Jezu, pikuj, ty ośle!", a potem rozległ się inny,cichszy odgłos, jakby ktoś zwymiotował do maski i Edmundbył pewny, że to Morris Dighty.Spojrzał za siebie i wnienaturalnie białym świetle reflektora zobaczył twarze LenaTofta i Wally'ego Whittona, zastygłe w bezruchu jak zwierzętaofiarne.Nagle Jonty Patterson ożył, wbił wzrok w światło izastosował podręcznikowy zestaw technik unikowych - wznosprzez prawą burtę, ster w lewo, pikowanie, pikowanie,pikowanie, wznos - więcej pikowania niż wznoszenia się,żeby utrzymać prędkość w rozpaczliwej próbie przedostaniasię na tę część nieba, gdzie załoga niemieckiego działaprzeciwlotniczego nie będzie mogła ich znalezć.A działa nieprzestawały strzelać, łup, szuu, łup, szuu, i co jakiś czas cośgłośno łomotało o kadłub - a potem nagle, jak za sprawąróżdżki czarodziejskiej, znalezli się z powrotem pod osłonąnocy, poza zasięgiem śmiercionośnego światła.Kiedy Edmund spojrzał na Jonty'ego Pattersona, zobaczył,że dowódca patrzy przez szybę.Kostki miał zbielałe odściskania sterów, a na jego pobladłej twarzy perlił się pot. Dobra robota, szefie", rozległ się z intercomu głos, zbytwysoki, żeby go rozpoznać.Kiedy Edmund wpełzł do tyłu kadłuba, zasłonkaWally'ego Whittona odsunęła się. Przynieś nam kawę, Ed",odezwał się Wally zmęczonym głosem.Edmund nalał kawędla nich obu.Wally łyknął benzedrynę, a Edmund wmusił wsiebie kanapkę z konserwową mielonką i wrócił na dziób,gdzie położył się twarzą w dół.Chciał pomarzyć o domu, ofarmie w Saskatchewan.Po uzyskaniu dyplomu z literaturyangielskiej myślał o tym, żeby zostać w Toronto i uczyć alboznalezć pracę w dziennikarstwie, ale potem przyszła wojna iteraz, choć to mogło wydawać się śmieszne, gotów byłzawrzeć faustowski pakt na każdych warunkach, byle tylkomóc znowu wrócić do domu.Wrócić znowu do domu i wieśćspokojne życie, pracować z bratem na farmie, ożenić się,wychowywać dzieci.Gdyby kiedykolwiek miał żonę,chciałby, żeby była taka jak jego matka - silna, śmiała ipiękna.Ale to niemożliwe, żeby miał żonę - był przecieżprawie pewny, że Mac ma rację i szczęście już ich opuściło.Spróbował sobie wyobrazić, że przywozi do domudziewczynę taką jak Doreen O'Doherty - albo może jedną zeswoich angielskich kuzynek.Jaka byłaby Bunty, gdyby zabrałją do Kanady, na prerie, które ciągnęły się dalej niż MorzePółnocne? Edmund nastawił celownik.- Zbliżamy się do celu - zabrzmiał mu w uchu głosWally'ego Whittona.Lekkie pociski przeciwlotnicze tryskaływokoło nitkami czerwieni, pomarańczu i żółci, jak światłaprzybrzeżne.Reflektory przeczesywały niebo i Edmundzobaczył coś, co przypominało Stirlinga, uwięzionego wsmudze światła.Stirling nie potrafił uciec swojemuprześladowcy i po paru sekundach eksplodował wjaskrawoczerwoną, ognistą kulę, która przeszła w róż, a wkońcu w nicość.Pod nimi nie ustawał ogień zaporowy lekkiej artyleriiprzeciwlotniczej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]