[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otóż Eryk skontaktował się zemną zaraz następnego dnia, z Amberu, przez Atut - spojrzała na mnie uważnie, zapewne by sprawdzić, jak to przyjmuję,obserwować moje reakcje.Zachowałem kamienny wyraz twarzy.- Powiedział, że poprzedniego wieczoru miałeś paskudnywypadek i jesteś w szpitalu.Kazał cię przenieść do prywatnej kliniki, gdzie miałabym więcej do powiedzenia w kwestiiprzebiegu kuracji.- Innymi słowy, chciał, żebym pozostał rośliną.- Chciał, żeby trzymali cię pod narkozą.- Czy przyznał się, że ponosi odpowiedzialność za ten wypadek?15 / 52Zelazny Roger - Znak Jenorożca - tom 3- Nie mówił, że polecił komuś przestrzelić ci oponę, ale wiedział, że to właśnie się stało.A skąd mógł wiedzieć?Kiedy się zorientowałam, że zamierza zawładnąć tronem, uznałam, że postanowił usunąć cię ostatecznie.Gdy mu się to niepowiodło, logicznym rozwiązaniem było unieruchomić cię aż do koronacji.- Nie wiedziałem, że ktoś przestrzelił mi oponę - powiedziałem.Zmieniła się na twarzy.Potem się opanowała.- Mówiłeś, że wiesz, że to nie był wypadek.%7łe ktoś próbował cię zabić.Sądziłam, że jesteś poinformowany oszczegółach.Znowu, po raz pierwszy od dłuższego czasu, wkroczyłem na niepewny grunt.Wciąż odczuwałem skutki amnezji,których pewnie nie pozbędę się już nigdy.Wspomnienia z okresu poprzedzającego wypadek były raczej mgliste.Wzorzecprzywrócił mi pamięć całego życia, ale wstrząs zniszczył chyba nieodwracalnie reminiscencje wydarzeń bezpośredniosprzed wypadku.Nie było w tym nic niezwykłego.Raczej uszkodzenie organiczne niż zwykłe zaburzenia funkcjonalne.Nie rozpaczałem zanadto, szczęśliwy, że odzyskałem całą resztę.Co do samej katastrofy, to przypominałem sobiewystrzały.Były dwa.Może nawet dostrzegłem postać z karabinem, przelotnie i za pózno.A może to tylko fantazja.Chybajednak nie.Myślałem o czymś takim, kiedy zmierzałem do Westchester.Jednak nawet teraz, kiedy miałem władzę wAmberze, niechętnie przyznawałem się do tej luki.Raz już udało mi się oszukać Florę, choć dysponowałem o wielemniejszym zasobem informacji.Postanowiłem nie zarzucać zwycięskiej kombinacji.- Nie miałem możliwości, żeby wysiąść i sprawdzić, w co trafił - odparłem.- Słyszałem strzały.Straciłempanowanie nad wozem.Uznałem, że to opona, ale nie wiedziałem na pewno.Zapytałem wyłącznie dlatego, że byłemciekaw, jak się o tym dowiedziałaś.- Już ci mówiłam: Eryk mi powiedział.- Zaniepokoił mnie raczej sposób, w jaki to mówiłaś.Odniosłem wrażenie, że znałaś szczegóły, zanim jeszcze sięz tobą skontaktował.Potrząsnęła głową.- Musisz mi wybaczyć niezręczne sformułowanie.Czasem tak to wygląda, gdy wspomina się o minionychzdarzeniach.Muszę zaprzeczyć temu, co sugerujesz.Nie miałam nic wspólnego z wypadkiem i nie wiedziałam z góry, żesię wydarzy.- Ponieważ nie ma tu Eryka, który mógłby zaprzeczyć lub potwierdzić twoje słowa, zostawmy tę sprawę -oświadczyłem.- Na razie.Powiedziałem to, by ją zmusić do obrony, odwrócić uwagę od jakiegoś niezręcznego słowa czy wyrażenia, którezdradziłoby niewielką lukę, wciąż istniejącą w mojej pamięci.- Czy poznałaś tożsamość osoby, która do mnie strzelała? - spytałem.- Nigdy - odparła.- Pewnie jakiś płatny morderca.Nie wiem.Coś mnie niepokoiło, ale nie potrafiłem dokładnie określić, co.- Czy Eryk powiedział, kiedy zabrano mnie do szpitala?- Nie.- Dlaczego, kiedy byłem u ciebie, próbowałaś przejścia do Amberu, zamiast użyć Atutu Eryka?- Nie mogłam go wywołać.- Mogłaś wezwać kogokolwiek innego, żeby cię przerzucił - stwierdziłem.- Floro, wydaje mi się, że kłamiesz.Szczerze mówiąc, była to tylko próba, by zbadać jej reakcje.Dlaczego nie?- W jakiej kwestii? - spytała.- Nikogo nie mogłam wywołać.Wszyscy byli zajęci czym innym.O to ci chodziło?Przyglądała mi się uważnie.Uniosłem rękę i wyciągnąłem w jej stronę, a za moimi plecami, tuż za oknem,zajaśniała błyskawica.Grzmot zrobił duże wrażenie.- Grzeszysz, pomijając prawdę - spróbowałem.Ukryła twarz w dłoniach i zaszlochała.- Nie wiem, czego ode mnie chcesz! - zawołała.- Odpowiedziałam na wszystkie pytania! O co ci jeszcze chodzi?Nie wiem, dokąd zmierzałeś, kto do ciebie strzelał ani kiedy to się stało! Znam tylko fakty, które ci podałam!Albo była szczera, albo nie do złamania tymi metodami.Tak czy tak, traciłem tylko czas, bez szans na uzyskanieczegokolwiek.Lepiej zresztą zostawić temat wypadku, zanim zacznie się domyślać, jaki jest dla mnie ważny.Jeśli kryło sięw tym coś, o czym nie wiedziałem, wolałbym trafić na to pierwszy.- Chodz ze mną - powiedziałem.- Gdzie?- Mam coś, co powinnaś zidentyfikować.Wytłumaczę ci, dlaczego, kiedy już to zobaczysz.Wstała i poszła za mną.Zabrałem ją do pokoiku, gdzie leżały zwłoki.Chciałem, żeby je obejrzała, zanimopowiem jej o Cainie.- Tak - mruknęła.- Nawet, gdybym go nie poznała, chętnie powiem, że tak.Dla ciebie.Burknąłem coś niewyraznie.Rodzinna solidarność zawsze mnie trochę wzrusza.Nie wiem, czy uwierzyła w mojąhistorię.Ale ponieważ pewne sprawy równoważyły się z pewnymi innymi, nie miało to większego znaczenia.Niepowiedziałem jej o Brandzie, a ona nie miała chyba żadnych informacji na jego temat.Kiedy już skończyłem, jej jedynymkomentarzem było:- Do twarzy ci z tym Klejnotem.Co z nakryciem głowy?- Za wcześnie, by o tym mówić.- Jeżeli moja pomoc przyda się na coś.- Wiem - stwierdziłem.- Wiem.Mój grobowiec to spokojne miejsce.Stoi samotnie na skalistym zboczu, z trzech stron osłonięty przed żywiołami,otoczony naniesioną tu ziemią, w której rośnie para karłowatych drzew, rozmaite krzaki, zielsko i pędy górskiego bluszczu.Położony jest jakieś trzy kilometry za szczytem Kolviru.To długa, niska budowla.Przed frontonem stoją dwie ławeczki, abluszcz łaskawie skrył większą część napuszonego hasła, jakie wyryto pod moim imieniem.Nietrudno zrozumieć, żezwykle stoi pusty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]