[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niebo przybrało zgaszony, szary koloryt, jakipamiętałem znad odległych rozszalałych wód OceanusBritannicus.Czasami widzieliśmy ptaki morskie.Na brzegach,pośród dębów, olszyn i wierzb, pojawiła się turzyca i kwiatybagienne.W tym czasie wzdłuż tej północnej rubieży niebiegła żadna droga wojskowa.Po naszej stronie rzeki terenystawały się coraz bardziej opustoszałe, naznaczone śladamiwojny domowej, celtyckie osady były rzadkością, a większościz nich strzegły posępne rzymskie wieże strażnicze.Po drugiejstronie rzeki nie było nic widać.Zatrzymaliśmy się na noc w świeżo odbudowanym mieściewarownym, Novaesium.Panował tam duży ruch.Następnegodnia popłynęliśmy dalej, pozostawiając ujście Lupii po prawejręce, i wreszcie dobiliśmy do położonej na lewym brzeguWetery.Szczerze mówiąc, sam niechętnie schodziłem na ląd.Alenasz centurion Helwecjusz zdecydowanie odmówiłopuszczenia statku.XLIKapitan bardzo się starał dopłynąć do Wetery przed zmrokiem,nie chciał bowiem przybić do lądu w miejscu przypadkowym,na terenie uznanym za niebezpieczny.Zdążyło się jednakściemnić, zanim przybiliśmy do brzegu.a to nie jest dobrapora, nawet kiedy przybywa się do stałej i pewnej fortecy.Mogliśmy wszyscy pozostać na pokładzie, ale było tam ciasnoi chłopcy chcieli koniecznie znalezć się wewnątrz murów tejsławnej twierdzy.Nie było rady.żeby zorganizować kwatery, ktoś musiał sięruszyć ze statku.Justyn zwrócił się do centuriona, żeby posłaćgo na brzeg.- Daj spokój! - rzuciłem krótko.- Na Jowisza.- Zostaw go, Kamilu.Helwecjusz stał na baczność przy drugiej burcie statku i zzaciętą miną spoglądał na przeciwległy brzeg.- Ale dlaczego on.- dziwił się trybun.-Jestem pewien, że Helwecjusz ma swoje powody -powiedziałem.Domyślałem się ich.Wyprowadziliśmy rekrutów, zgłosiliśmy się do budynkurecepcyjnego, gdzie przydzielono nam kwatery.Wiedzieliśmy,że forteca leży w pewnej odległości od rzeki, i zdziwiliśmy się,że ulokowano nas tak blisko miejsca, gdzie przycumowaliśmy.Naszą kwaterą okazała się drew-313niana chata, stojąca praktycznie na samym nabrzeżu.Rekruci,którzy spodziewali się wygód typowych dla dużej bazywojskowej, mamrotali pod nosem o tym dziwacznymrozwiązaniu i nawet Justyn miał buntowniczą minę.Kiedyzłożyliśmy sprzęt, zebrałem wszystkich wokół siebie.Przyćmione i migotliwe światło świecy powodowało, że ponaszych twarzach tańczyły ponure cienie; wszyscy mówiliśmyprzyciszonymi głosami, jakby nawet w tej rzymskiej enklawiemógł nas podsłuchiwać nieprzyjaciel.- Cóż, to kiepski początek.Chłopcy, wiem, że się za-stanawiacie, dlaczego nie pozwolono nam pomaszerowaćprosto do warowni.Najwyrazniej batawscy buntownicydokonali w niej takich spustoszeń, że trzeba ją było opuścić,żołnierze mieszkają więc w namiotach i tymczasowych ba-rakach, szukając odpowiedniego miejsca na nowy obóz.- Dlaczego nie możemy schronić się wewnątrz starychobwarowań?- Rano zobaczycie, jak wygląda sytuacja.Do tego czasuużyjcie wyobrazni.%7łołnierze przebywają poza fortecą,ponieważ wielka liczba Rzymian cierpiała w niej i ginęła.Wezcie przykład z tutejszych żołnierzy i traktujcie to miejsce zszacunkiem.- Myślałem, że legiony z Wetery dogadały się z wrogiem -odezwał się jeden.Ci chłopcy nie wiedzą, co to szacunek.Jutrzejszy dzień towyleczy.- Nie, żołnierzu.- Tym razem odezwał się Justyn.Pojąłbłyskawicznie, co oznaczają moje słowa, i teraz wykazywałcierpliwość i skłonność do wyjaśnień.- Legiony w We-terze broniły się w rozpaczliwej sytuacji.Część idącychz odsieczą sił Wokuli rzeczywiście w pewnym momenciesprzedała swoje usługi cesarstwu Galów", jednak musimy314pamiętać, że stąd wyglądało to tak, jakby cały świat rozdartybył na kawałki i Rzym, któremu składali przysięgę, przestałistnieć.%7łołnierze byli zbici z tropu i zdezorientowani.Z początku rekruci zareagowali pogardą.Większość niewiedziała nic o niedawnej historii, poza lokalnymi epizodami,jak taki na przykład, że żołnierze Witeliusza zabili krowę wewsi odległej stąd o trzy mile.Kiedy jednak Justyn zaczął donich przemawiać, uspokoili się niczym słuchacze jakiejśopowieści o duchach wygłaszanej podczas Saturnaliów.Trybun był skrupulatnym wykładowcą.-Tutaj, na północy - ciągnął - Piątemu i Piętnastemu trafiłosię wszystko to, co najgorsze.Wokulę zamordowano, zanimdotarł z Mogontiakum do Wetery.Obrońcy Wetery poddali sięjednak dopiero wówczas, kiedy Cywilis zagłodził ich prawie naśmierć.Część zabito, kiedy nie-uzbrojeni opuszczali warownię.Niektórzy zawrócili i tam zginęli, kiedy rozwścieczony Cywilispuścił wszystko z dymem.Cokolwiek ci ludzie zrobili, ciężkoza to zapłacili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]