[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wzięła Wai -waia i weszła do sklepu.Gdy Shun, rozdarłszy kopertę,rozkładał żółtą kartkę, wiedziała, że list jest od Zony.Patrzyłana twarz mężczyzny, zmarszczkę na jego czole, oczyprzebiegające po słowach raz i drugi.Ostrożnie złożył papier,wsunął z powrotem do koperty i wrzucił list do wewnętrznejkieszeni.- Ona chce chłopca - powiedział, nie patrząc na Mei - lin.Dziecko zakaszlało.Mleko ulało mu się na koszulkę ispłynęło po jej piersi, tworząc ciemną plamę na błękiciesukienki.Wytarła maleństwu buzię, odwróciła się i poszła poschodach do sypialni.Zamknęła drzwi.Nalewała wody z porcelanowego dzbanka do misy nakomodzie, gdy wszedł Shun.Chciał dotknąć jej ramienia, alewidząc, że zesztywniała, opuścił rękę.- Ona jest %7łoną - powiedział cicho.- Nie ma synów.Mei -lin rozpięła koszulkę Wai - waia i wyciągnęła mu rączki zrękawów.Wzięła białą muślinową szmatkę, zanurzyła wmisce i wycisnęła, a potem łagodnym ruchem przetarładziecku buzię i brzuszek.Shun położył jej rękę na ramieniu. %7łółwie jajo (Nazwanie kogoś żółwim jajem jest wChinach uznawane za obelgę.) - pomyślała.- Drań".Odwróciła się do niego i zobaczyła, jak unosi brwi i odsuwaręce, cofając się niezgrabnie.Pochyliła się ponownie naddzieckiem.Całe życie przemawiała ostrożnie, słowami lekkiminiczym wonny olejek. Zwinia.Wychowana przez psa!".Stał z boku, nieco dalej niż na odległość ramienia.- My mamy siebie - powiedział.- Co ma ona? Bzdety".Wzięła ręcznik z łóżka i owinąwszy nim Wai -waia, obróciła się do Shuna, trzymając dziecko na ramieniu.- Gdzie my jesteśmy? W Chinach? Ty jesteś Mężem.Mały się rozpłakał.Zaczęła go kołysać i cmokać.- Jest najstarszym synem.Musimy wysłać go do kraju, bojak inaczej zdobędzie wykształcenie.?- Oczywiście, kiedy dorośnie, to go wyślemy, aledlaczego teraz? Jest taki mały!Shun w milczeniu odwrócił wzrok.- Jeśli żywisz do mnie jakieś uczucia, to znajdz je wswojej wątrobie.- Wyciągnęła do niego rękę, ale się odsunął.- Ona wie, że kuzyn Gok - nam wraca do domu może zadwa lata.- Urwał, spojrzał na nią kątem oka.- Jego żonamogłaby zająć się dzieckiem na statku.Tamtego wieczoru Mei - lin ugotowała ryż, wieprzowąkość i zupę puha (Puha - zupa z rukwi.); nic więcej.Wyłożyłana stół dwie pary pałeczek, dwie porcelanowe łyżki i dwiebladozielone miseczki do ryżu.Podała jedzenie ojcu swegosyna i jego bratu, a potem usiadła z dala od stołu z Wai -waiem na kolanach.Patrzyła, jak mężczyzni wysysają tłustyszpik, chrząstki i miękkie szare mięso, zostawiającwyczyszczone kości na stole.Na drewnianym blacierozciągnęła się istna linia przypływu.Kilka godzin pózniej, gdy Mei - lin leżała już w łóżku,usłyszała, jak Shun wchodzi po schodach.Piąty stopień odgóry zaskrzypiał, gdy swoim zwyczajem nastąpił na niegosilniej prawą nogą.Odwróciła się w drugą stronę i przykryłagłowę bawełnianą pościelą.Drzwi otworzyły się, zamknęły.Usłyszała, jak metalowe skuwki jego szelek uderzają wpodłogę, poczuła, jak materac ugina się pod jego ciężarem.Otoczyła ją woń papierosów i wina Ng Ga Pei.Nigdy mu nie odmawiała.Co noc masowała mu stopy,całowała fiuta, opowiadała kłamstewka.Ich sypialnia byłanamiotem udekorowanym kwiatami hibiskusa: kiedy nie leżelirazem niczym chmury i deszcz (Wyrażenie chmury i deszcz"oznacza w języku chińskim stosunek płciowy.), masowała muramiona i kark, pomagając zasnąć.Zapłacił za nią pięćsetmanów (Man - w języku kantońskim nazwa yuana, walutychińskiej.), ale sprawiła, że ją pokochał.Uniósł górę jej piżamy, wsunął chropowate dłonie podspodnie, drapał ją po pośladkach, biodrach i piersiach.Mei -lin próbowała się odwrócić, odepchnąć go, ale przytrzymał ją inaparł.Firanki w oknach unosiły się i opadały.Na małymprostokącie dziwnie rozjarzonego nieba zobaczyłaodpływające w dal chmury.Nie była w stanie oddychać,otworzyć ust, uwolnić się.Usłyszała krzyk, którego niepoznała, poczuła szarpnięcie i dotyk swoich paznokci na jegopoliczkach.- Ty suko!Uderzył ją w twarz, wstał i pozbierał ubrania.Usłyszałatrzask drzwi, łomot kroków na schodach, przekleństwo,skrzypnięcie tylnych drzwi.Wai - wai zaczął płakać.Leżałana łóżku, dygocąc, trzymając się za okrwawioną twarz, zciałem zwiniętym niczym pięść.PLASTRY WRONY(Dosłowny przekład chińskiego słowa oznaczającegoopium: yapian (przyp.tłum.).)Było już po północy.Rześki wiatr przenikał ubranie.Shunzadrżał.Wybiegł z domu na oślep, tylko w wymiętej koszuli,spodniach i trepach.Wilgotna mgiełka osiadła mu na włosachi skórze.Tamtego wieczoru zamknął sklep wcześniej, przeddziesiątą, i siedział w kuchni sam, długo po tym, jak młodszybrat poszedł spać.- Rano trzeba na targ - oznajmił Yung.- Ja pójdę.Powiedział to trochę za głośno i zbyt wesoło.Shunpatrzył, jak brat wchodzi po schodach.Rozmyślał o Mei - lin iWai - waiu śpiących w łóżkach oraz o swojej żonie wChinach.Dokończył butelkę wina ryżowego, którego Mei - linużywała do potraw, i wyjął z kredensu kolejną.Zrobiło mu sięgorąco i wiedział, że twarz ma zarumienioną niczym ktośnienawykły do alkoholu.Nalał sobie wonnegopomarańczowego płynu.Usta rozciągnęły mu się w uśmiechu.- Gon booi (Gom bui (chiń.ganbei) - w językukantońskim toast Do dna!".) - powiedział, wznosząc szklankęw kierunku pustych krzeseł i czajnika stygnącego na planiku.Chciał przestać myśleć, tak jak Ah Wing, który wydałwszystkie pieniądze na loterię i kobiety stu mężczyzn i nigdynie wysyłał zarobków do domu.Ale Ah Wing został wyklętyprzez matkę i ojca: miał po śmierci nie znalezć odpoczynku ibłąkać się bez celu, bo nikt nie wystawi dla niego jedzenia, niespali papierowych pieniędzy, ubrań i domów.Będzie głodnymżebrakiem.Shun sięgnął do kieszeni, ale nie mógł znalezć listu, apotem zorientował się, że szuka w niewłaściwej.Podpodszewką zaszeleścił papier.Mężczyzna wyciągnął kopertę ipowoli odczytał wypisane na niej słowa - własne imię i adres.Na tej ziemi niczyjej przestał rozumieć nawet własne imię.Wong Chung - shun.Mąż.%7łona.Matka jego syna.Podniósł szklankę.Pod światło płyn połyskiwałpomarańczowo i złoto, niczym polerowany szylkret, jakgrzebień, który Mei - lin nosiła w swoich czarnychnaoliwionych włosach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]