[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spuściła głowę. Przepraszam. Za co? żachnął się. To ja ciebie powinienemprzeprosić.Spojrzała na niego i zdziwienie malujące się na jejtwarzy podniosło go na duchu. Przepraszam, że wszystko zepsułam podjęłaz wahaniem.Azy napłynęły jej do oczu. %7łe108 Anne Marie Winstonw takim momencie, zamiast powiedzieć, że ciękocham, zadałam to idiotyczne pytanie. Kate. Postąpił jeszcze jeden krok i zatrzymałsię.Pragnął wziąć ją w ramiona, ale wydawała musię taka niedostępna. Ja nie chciałem.Czy niewidzisz, co się ze mną wyprawia? I dopiero terazdotarł do niego sens jej słów. Ty mnie kochasz?Patrzyła na niego ze smutkiem i żalem. Tak.Ale to nic, Davidzie.Oddając ci się tam,na kocu, wiedziałam, że ty nie. %7łe ja co nie? %7łe nie kocham cię do szaleństwa?%7łe świata poza tobą nie widzę? Chwycił ją zaramiona, przyciągnął do siebie i namiętnie pocało-wał. Boże, kobieto, jesteś mi darem niebios.Wyciągnął ją za sobą przez otwarte wrota stajnina zalane słońcem podwórko. Katherine, wyjdz za mnie.Nie myślałem jesz-cze o szczegółach i wiem, że pewnie nieraz zdrowomi zajdziesz za skórę, ale nie wyobrażam już sobieżycia bez ciebie. Davidzie! Rzuciła mu się w ramiona, a onobjął ją i przygarnął do piersi. Myślałam.bałamsię, że pomyślałeś sobie, że chodzi mi tylko o twojąziemię mówiła szybko. Sprzedawaj ją sobiekomu chcesz! Nadal będę walczyła zażarcie o to,żeby zachowała swój charakter pasa ochronnegoi nie stała się terenem budowy, ale przecież nieprzestanę cię z tego powodu kochać. Postanowiłem jej nie sprzedawać poinfor-mował ją. I przenoszę się na wieś.Zostawimysobie kawałek pod małą farmę, a resztę przekażęParkowi Narodowemu.Piknik nad stawem 109 David! Zrobiła wielkie oczy. Na pewnowiesz, co robisz? Na pewno.Swoją firmą mogę kierować skąd-kolwiek.To żaden problem.Od czasu do czasuprzyjdzie mi się wybrać w dłuższą podróż, aleświadomość, że tu na mnie czekasz, doda mi tylkoskrzydeł. Jeśli zechcesz, będę jezdziła z tobą. Z oczywistych sentymentalnych względów podjął z uśmiechem zatrzymamy dla siebie tenkawałek działki nad stawem.Zbudujemy dom tak,żeby go było widać z okien.Roześmiała się i pocałowała go w podbródek. Wspaniały pomysł.A ja albo będę pomagałatacie na ranczu, albo pracowała jako strażnik parku. W jej oczach zapaliły się iskierki rozbawienia. Nigdy jeszcze nie widziałam strażnika parkuw ciąży. Ja też. Urwał i odchyliwszy się w tył,spojrzał na nią uważnie. Czyżbyś.Policzyła sobie w myślach. Nie wydaje mi się to prawdopodobne.Ale janiczego nie biorę. Ja, jak pewnie zauważyłaś, też niczego niestosuję. David pokręcił z lekkim niedowierzaniemgłową. Nawet o tym nie pomyślałem. Myślałam tylko o tobie mruknęła.Zawahałasię, a potem wzięła głęboki oddech. Chciałabymmieć dzieci. Nie widzę przeciwwskazań zapewnił ją. Byleby to było kilkoro, a nie taki jedynak jak ja. Mam nadzieję, że przynajmniej jeden z naszych110 Anne Marie Winstonsynów będzie taki jak ty. Przyłożyła czoło do jegopiersi na wysokości serca. Kocham cię, Davidzie. A ja kocham ciebie szepnął i mocno przytuliłją do siebie.Przybył do Greenlaurel, żeby definityw-nie uwolnić się od przeszłości, a tymczasem zawarłz nią pokój i wkroczył na nową drogę życia, którejistnienia przed kilkoma zaledwie tygodniami nawetnie przeczuwał.Irma Davenport puściła brzeg firanki, zza którejobserwowała rozgrywającą się na podwórku scenkę,i odwróciła się do trzech przyjaciółek. Znowu ją całuje zameldowała. I wszystkowskazuje, że to jakiś czas potrwa. Trzeci sukces! odetchnęła z satysfakcją Mar-jorie. Najpierw Rosie. Z moim Mitchem wpadła jej w słowo IdaConrad, poklepując się po sercu. Nadal nie mogęw to uwierzyć! Potem moja ukochana Noelle, która wróciła doAidena powiedziała Georgia Ann. Wiecie, na-prawdę nie byłam pewna, czy nam się to uda. No ale się udało! Marjorie wzruszyła ramio-nami. Coś wam powiem odezwała się Irma, po-stukując się palcem w usta. My naprawdę jesteś-my dobre w tym swataniu.Szkoda, żeby zmarno-wały się takie talenty. Właśnie, Irmo podchwyciła Marjorie. Maszjeszcze trzech krzepkich wnuków, którym trzebawyszukać odpowiednie kobiety, bo aż do nichpiszczą.Piknik nad stawem 111 Proponuję toast. Ida uniosła kieliszek lek-kiego wina, którym się raczyły. Za swatki! Obyś-my połączyły jeszcze wiele par. Za swatki powtórzyły za nią jak echo.Irma odwróciła się i ponownie wyjrzała ukrad-kiem przez okno. Oho, uwaga! Idą w kierunku domu.Odstawcieto wino i zachowujcie się jak na trzezwe damyw podeszłym wieku przystało.I na miłość boską,udawajcie zaskoczenie, kiedy obwieszczą nam swo-ją szczęśliwą nowinę!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]