[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzisiaj Genaro wykorzystał okazję, by popchnąć twój blask świadomości i w rezultacie wszyscy trzejznalezliśmy się w dziwnych obszarach nieznanego.Poprosiłem, by mi opowiedział, co się tam zdarzyło. Sam sobie to będziesz musiał przypomnieć  odezwał się jakiś głos tuż przy moim uchu.Byłemzupełnie pewien, że jest to głos widzenia, toteż wcale się nie przestraszyłem, a nawet powstrzymałemimpuls, który kazał mi się odwrócić. Jestem głosem widzenia i chcę ci powiedzieć, że jesteś mały kutas  rzekł głos i zachichotał.Odwróciłem się.Za moimi plecami siedział Genaro.Byłem tak zdziwiony, że śmiałem się chybaodrobinę bardziej histerycznie niż oni. Już się ściemnia  rzekł w końcu Genaro. Obiecałem ci wcześniej, że urządzimy tu sobie bal.Na to wtrącił się don Juan.Stwierdził, że na dzisiaj powinniśmy już skończyć, bo taki ze mniemięczak, że umarłbym ze strachu. Niee, on jest w porządku  oznajmił Genaro, poklepując mnie po ramieniu. Lepiej zapytaj jego  odparował don Juan. Sam ci powie, że jest mięczakiem. Naprawdę jesteś takim mięczakiem?  zapytał Genaro, marszcząc czoło.Nie odpowiedziałem.Obydwaj zatoczyli się ze śmiechu.Genaro zsunął się na ziemię.Don Juanzręcznie zeskoczył ze skały i pomógł mu wstać. Połknął haczyk  mruknął Genaro do don Juana, wskazując na mnie. Za nic w świecie nieprzyzna, że jest mięczakiem.Czuje się na to zbyt ważny, ale robi w portki ze strachu, gdy pomyśli, comoże się zdarzyć Przez to, że nie przyznał się do tchórzostwa.Patrząc na nich pomyślałem, że tylko Indianie potracą się zdobyć na taką wesołość.Alejednocześnie powstało we mnie przekonanie, że obydwaj mają w sobie niezmierzone pokładyzłośliwości.Robili sobie zabawę z nie-Indianina.Don Juan natychmiast przejrzał moje uczucia.  Nie wypuszczaj swojego poczucia ważności spod kontroli  ostrzegł mnie. Pod żadnymwzględem nie jesteś kimś szczególnym.Nikt z nas nie jest, nieważne, czy to Indianin, czy nie.NagualJulian i jego dobroczyńca mieli w życiu mnóstwo uciechy dzięki nam.Genaro zręcznie wspiął się z powrotem na skałę i podszedł do mnie. Na twoim miejscu czułbym takie zażenowanie, ze chyba bym się rozpłakał  rzekł. Płacz, płacz.Popłacz sobie trochę, a poczujesz się lepiej.Ku memu nieopisanemu zdumieniu zacząłem cicho szlochać.Potem rozzłościłem się tak, żezacząłem ryczeć z wściekłości.Dopiero wtedy poczułem się lepiej.Don Juan łagodnie poklepał mnie po plecach i powiedział, że złość zazwyczaj świetnie trzezwi.Czasami działa tak też strach lub humor.Ponieważ z natury jestem gwałtowny, reaguję tylko na złość.Dodał, że nagłe przesunięcie blasku świadomości osłabia człowieka.Obydwaj próbowali mniewzmocnić, naładować.Genaro osiągnął cel, gdy doprowadził mnie do wściekłości.Zapadał już zmierzch.Naraz Genaro wskazał jakieś migotanie w powietrzu na wysokości wzroku.W półmroku sprawiało to wrażenie, jakby dokoła miejsca, gdzie siedzieliśmy, latała duża ćma. Postępuj bardzo łagodnie ze swoją skłonną do przesady naturą  poradził mi don Juan. Niebądz zbyt gorliwy.Pozwól, by Genaro cię poprowadził.Nie odrywaj oczu od tego punktu.Migoczący punkcik na pewno był ćmą.Wyraznie dostrzegałem jej kształt.Zledziłem wzrokiem jejkręty zmęczony lot, aż w końcu widziałem każdy pyłek kurzu na jej skrzydłach.Naraz coś wyrwało mnie z zapatrzenia.Tuż za plecami wyczułem poruszenie, jakby bezgłośnyhałas, jeśli coś takiego jest możliwe.Odwróciłem się i na drugim końcu skały, wznoszącym się niecowyżej niż ten, na którym siedzieliśmy, zobaczyłem szereg ludzi.Przyszło mi do głowy, że mieszkańcytej okolicy powzięli jakieś podejrzenia widząc, że kręcimy się tu przez cały dzień, i wspięli się na skałę,żeby zrobić nam coś złego.Natychmiast wyczułem ich intencje.Don Juan i Genaro w pośpiechu zsunęli się ze skały i kazali mi zrobić to samo.Oddaliliśmy sięstamtąd, nie odwracając się i nie sprawdzając, czy ktoś za nami idzie.Po drodze żaden z nich niechciał rozmawiać.Don Juan uciszył mnie gwałtownym chrząknięciem i przyłożył palec do ust.Gdydotarliśmy do domu Genara, on sam nie wszedł do środka, tylko przechadzał się dokoła.Don Juanwciągnął mnie za próg. Kim byli ci ludzie, don Juanie?  zapytałem, gdy obydwaj już siedzieliśmy bezpiecznie wewnątrzprzy zapalonej lampie. To nie byli ludzie  odrzekł. Daj spokój, don Juanie, nie próbuj mnie nabierać.To byli ludzie.Widziałem ich na własne oczy. Oczywiście, że widziałeś ich na własne oczy  odparował  ale to jeszcze nic nie znaczy.Twojeoczy wprowadziły cię w błąd.To nie byli ludzie.Szli za tobą.Genaro musiał ich od ciebie odciągnąć. Kim w takim razie byli, jeśli nie ludzmi? A, to właśnie jest tajemnica.To zagadka świadomości, której nie da się rozwiązać racjonalnie,przez rozmowę. Można tylko być jej świadkiem. Pozwól mi w takim razie być jej świadkiem  poprosiłem. Przecież już ci się to zdarzyło, dwa razy w ciągu Jednego dnia  zdziwił się. Teraz nic niepamiętasz.Ale przypomnisz sobie, gdy uda ci się na nowo rozświetlić emanacje, w których pojawił sięblask, gdy patrzyłeś na tajemnicę świadomości, o której mówię.Tymczasem wróćmy do naszychwyjaśnień.Powtórzył, że świadomość zaczyna się od nieustającego nacisku wywieranego przez swobodneemanacje na te, które są zamknięte we wnętrzu kokonu.Ten napór wywołuje pierwsze działanieświadomości; zatrzymuje ruch uwięzionych emanacji, które usiłują przebić kokon i zginąć. Dla widzącego prawda wygląda tak, że wszystkie żywe istoty dążą do śmierci  ciągnął.Jedynie świadomość powstrzymuje śmierć.Nowych widzących głęboko niepokoiło to, że świadomość przeciwstawia się śmierci, ajednocześnie przyciąga ją, gdyż jest pokarmem Orła.Ponieważ nie potrafili tego wyjaśnić, gdyż bytunie da się zrozumieć racjonalnie, zdali sobie sprawę, że ich wiedza składa się z par wzajemniesprzecznych twierdzeń.  A po co rozwinęli taki system?  zapytałem. Oni niczego nie rozwijali.Odnajdywali tylko niekwestionowane prawdy przez swoje widzenie.Teprawdy są ułożone w pozornie sprzeczne ze sobą pary, i to wszystko.Na przykład widzący muszą byćludzmi metodycznymi i racjonalnymi, uosobieniem trzezwości umysłu, a jednocześnie muszą siępozbyć wszystkich tych cech, by móc się swobodnie otworzyć na cuda i tajemnice istnienia.Don Juan tylko częściowo zabił mi ćwieka tym przykładem.Rozumiałem, co ma na myśli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl