[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedziałam ci o seksie z tym starszymmężczyzną, ale nie spałam z nim.- Gdzie to robiliście w takim razie? Na podłodze? Na jego biurku?- Alexander! Jeśli musisz wiedzieć, to stało się w jego gabinecie.- Zapłacił ci? - spytał, patrząc na nią pogardliwie.SR- Oczywiście, że nie!- Pstryknął palcami, a ty zjawiłaś się na jego żądanie?- Nie.- Co w takim razie?! - krzyknął jej prosto w twarz.- Moje odpowiedzi nie pomogą ci się rozliczyć z przeszłością.- Co takiego? Dlaczego miałbym chcieć rozliczać się z przeszłością?Wszystko, co mam, zawdzięczam ostatnim latom.- Ja ci nie wytłumaczę, dlaczego straciłeś żonę.Mogę tylko opowiedzieć,co mi się przydarzyło.- Tak, przydarzyły ci się pieniądze, Ellie.Nie ma w tym żadnejtajemnicy.- Nie myl mnie ze swoją żoną.- To powiedz w końcu, co się stało, i wyprowadz mnie z błędu.- On mnie zgwałcił!- Co?- Wezwał mnie do siebie.Mówił, że chcę omówić projekt wybudowaniapomnika dla mojego ojca.Ufałam mu.Nigdy nikomu o tym nie po-wiedziałam.- Jej oczy lśniły od zbierających się łez.- Mów dalej - powiedział delikatnie.- Nic więcej nie pamiętam, bo zemdlałam.Wiem tylko, że była tonajokropniejsza rzecz, jaka mi się kiedykolwiek przydarzyła.- Ellie.- Objął ją czule i usadził na piasku.Siedzieli tak, słuchając morza.W końcu Ellie zaczęła znowu opowiadać.- Rozmawialiśmy o tym pomniku.miałam już wychodzić, gdy.Był dlamnie taki dobry.- Spojrzała na niego wzrokiem ciągle zdziwionym tym, comiało miejsce wiele lat wcześniej.- Myślałam, że pomysł pomnika dla ojca toobjaw wielkiej szczodrości z jego strony.SRMówiła szybko, wyrzucając z siebie wszystko, co pamiętała.Alexandernie mógł sobie nawet wyobrazić, przez co musiała przejść, i jedyne, co mógłteraz zrobić, to wysłuchać jej.- Myślałam, że wezwie służącego, żeby mnie odprowadził do drzwi, alezamiast tego podniósł się z krzesła.Kiedy zbliżał się do mnie, myślałam, że siępotknął, więc próbowałam go złapać.Teraz, gdy o tym myślę, jestem pewna,że rzucił się na mnie.- Ellie.- Chciałam mu tylko pomóc.- Zaśmiała się lekko, ale był to bardzogorzki śmiech.- Przewrócił mnie na kanapę i przycisnął swoim ciałem.Miał wręku cygaro.Próbowałam mu się wymknąć, ale nie mogłam oddychać.Jegoręce błądziły po moim ciele.Nie mogłam go powstrzymać, Alexandrze.Kiedy skończył, wpadłam w histerię.Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało.On wpadł wtedy w szał i kazał mi się zamknąć, mówiąc, że powinnam byćwdzięczna za to, co się stało - że to właśnie on pozbawił mnie dziewictwa.Akiedy nie przestawałam płakać, zgasił mi cygaro na policzku.Alexander trzymał ją w ramionach, mamrocząc słowa pocieszenia.- %7ładen mężczyzna mnie nigdy nie zechce, prawda?.- Nie! - zaprotestował, odciągając jej dłoń od blizny na policzku.- Totylko mała skaza, którą da się naprawić.Liczy się to, co masz w środku, iwłaśnie to w tobie kocham.Patrzyła na niego, jakby nie rozumiejąc tego, co właśnie powiedział.- Kocham cię, Ellie - powiedział, pochylając głowę, żeby spojrzeć jejprosto w oczy.- Bez ciebie jestem niczym.I jestem gotowy na ciebie czekać,jak długo będzie trzeba.- Alexander.Ja też ciebie kocham.Patrzyli na siebie przez chwilę, a potem on ujął jej zapłakaną twarz wSRdłonie i delikatnie ją pocałował.Był gotów czekać na nią do końca świata, jeślibyłoby to konieczne.Dokładnie sześć miesięcy pózniej nadszedł dzień ich wesela.Na miejsce ceremonii wybrali Londyn w czas Bożego Narodzenia.Magiczne świąteczne wesele miało mieć miejsce w jednym z najdroższychhoteli w mieście.Ich zaloty trwały przez ostatnie pół roku, w którym to czasie Alexander wstaromodnym stylu zabiegał o jej względy, a w towarzystwie zawsze mieliKirię Theodopulos jako przyzwoitkę.Ellie obróciła się przed lustrem, chcąc przyjrzeć się tyłowi sukni.Sukniaprzyprószona była maleńkimi klejnotami skrzącymi się w świetle, miała długitren.Na wypadek chłodu Ellie kupiła też aksamitną pelerynę, którą mogłanałożyć na suknię.Czuła się jak Kopciuszek, stojąc nieruchomo, gdy stylista i KiriaTheodopulos uwijali się wokół niej.Alexander miał rację w tak wielu kwestiach.Na przykład w tym, że wprzeszłości podchodzili do siebie zbyt poważnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]