[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Roger stał z rękami w tylnych kieszeniach spodni, przyglądając się długiemu, niskiemu dachowibudynku.- Na co patrzysz, tato?- Tam na górze nie ma żadnych piorunochronów - powiedział z namysłem Roger Chatsworth.4Siedzieli we trójkę w dużym pokoju, Chuck koło telefonu, patrząc z powątpiewaniem na ojca.- Większość z nich nie zechce zmienić planów tak pózno -powiedział z powątpiewaniem.- Przecież chcą się zabawić - stwierdził Roger.- Równie dobrze mogą przyjechać tutaj.Chuck wzruszył ramionami i zaczął telefonować.Skończyło się na tym, że mniej więcej połowa z tych, którzy mieli iść do  Cathy's", postanowiłaprzyjść do nich.Johnny nigdy nie dowiedział się, dlaczego przyszli.Niektórzy z nich zjawili się187 pewnie po prostu dlatego, że spodziewali się lepszej zabawy i gospodarze stawiali alkohol.Ale plotkirozchodzą się szybko, a rodzice wielu dzieci byli po południu u Chatsworthów - i w rezultacie przezwiększą część wieczoru Johnny miał uczucie, że jest eksponatem wystawionym na widok publiczny wszklanym akwarium.Roger siedział na stołku w rogu, popijając martini na wódce.Jego twarzprzypominała nieruchomą maskę.Mniej więcej za piętnaście ósma przeszedł przez pokój będącykombinacją sali balowej z barem i zajmujący dwie trzecie powierzchni piwnicy pochylił się bliskoJohnny'ego i wrzasnął, przekrzykując Eltona Johna:- Chcesz pójść na górę i zagrać w karty? Johnny skinął głową z wdzięcznością.Shelley siedziaław kuchni, pisząc listy.Kiedy wchodzili, spojrzała na nich i uśmiechnęła się.- Myślałam, że wy dwaj, masochiści, zamierzacie spędzić tam całą noc.Przecież to wcale nie jestkonieczne, wiecie?- Przepraszam za wszystko - powiedział Johnny.- Z pewnością musi się wam wydawać, żeoszalałem.- Bo to wygląda na szaleństwo - stwierdziła Shelley.- Mówię całkiem szczerze.Ale przyjemniejest mieć ich tutaj.Mnie to nie przeszkadza.Rozległ się huk grzmotu.Johnny rozejrzał się dookoła.Shelley dostrzegła to i uśmiechnęła sięlekko.Roger wyszedł do dużego pokoju i szukał kart w kredensie.- Ominęła nas, wiesz - powiedziała Shelley.- Kilka grzmotów i odrobina deszczu.- Tak.Podpisała list niedbale, złożyła go, zakleiła kopertę i nalepiła znaczek.- Naprawdę coś poczułeś, prawda, Johnny?- Tak.- Według mnie to chwilowa utrata przytomności.Pewnie za mało jesz.Jesteś wprost chudy.Tomogła być halucynacja, prawda?- Nie.Nie sądzę.Za oknem znów zagrzmiało.Z daleka.- Po prostu cieszę się, że jest w domu - mówiła dalej Shelley.- Nie wierzę w astrologię, czytaniez dłoni, jasnowidzenie i takie tam, ale.po prostu cieszę się, że jest w domu.To nasze jedynedziecko.pewnie myślisz, że teraz to już całkiem duże dziecko, lecz tak dobrze pamiętam, kiedyjezdził w dziecinnej kolejce górskiej w wesołym miasteczku, ubrany w krótkie majteczki.Może aż zadobrze.Wspaniale jest dzielić z nim.ostatni rytuał dzieciństwa.- To miło, że tak sądzisz.- Johnny zorientował się, że ma łzy w oczach, i to go przestraszyło.Przez ostatnie sześć - osiem miesięcy zdawał się tracić kontrolę nad emocjami.- Byłeś dobry dla Chucka.Nie mówię tylko o tym, jak uczyłeś go czytać.Chodzi mi o wieleinnych rzeczy.- Lubię Chucka.- Tak - powiedziała cicho.- Wiem.Roger wrócił z kartami i małym radiem tranzystorowym nastawionym na WMTQ, stację nadającąmuzykę klasyczną ze szczytu góry Waszyngtona.- Mała odtrutka na Eltona Johna, Aerosmith, Foghat i resztę - rzekł.- Zagramy po dolarze,Johnny?- Zgoda.Roger usiadł i zatarł ręce.- Wrócisz do domu biedakiem - stwierdził.5Grali w karty i tak minął im wieczór.Pomiędzy rozgrywkami schodzili na dół sprawdzić, czy niktnie zdecydował się potańczyć na stole bilardowym albo zaszyć się w jakiś kąt w celach prywatnych.- %7ładnej dziewczynie nie grozi tu ciąża, jeśli tylko zdołam temu zapobiec - orzekł Roger.Shelley poszła do dużego pokoju poczytać.Co godzinę muzyka w radiu cichła, zaczynały sięwiadomości i wtedy Johnny grał nieuważnie.Ale ani o ósmej, ani o dziewiątej, ani o dziesiątej niebyło wzmianki o  Cathy's" w Somersworth.Po wiadomościach o dziewiątej Roger spytał:- Jesteś gotów zmodyfikować trochę swą przepowiednię,Johnny?188 - Nie.Prognoza pogody mówiła o słabych burzach cichnących po północy.Równy łomot gitary basowej - znak firmowy K.C.and the Sunshine Band przebił się ku nimprzez podłogę.- Zabawa się rozkręca - zauważył Johnny.- Do diabła z tym - uśmiechnął się Roger.- Większość się upiła.Spider Parmeleau leżynieprzytomny w kącie, a ktoś używa go jako podkładkę pod butelki piwa.Och, jutro będą mieliwielkie głowy, możesz mi wierzyć.Pamiętam swój bal maturalny.- Właśnie otrzymaliśmy pilną wiadomość.- rozległ się głos w radiu.Johnny, tasujący akurat karty, usłyszał zapowiedz i rozrzucił je po podłodze.- Spokojnie, pewnie wiedzą coś o tym porwaniu na Florydzie.- Nie sądzę.Spiker mówił:- Według obecnie posiadanych przez nas informacji wydaje się, że najgorszy pożar w historiiNew Hampshire pochłonął ponad siedemdziesiąt pięć ofiar w mieście Somersworth, położonym nagranicy stanu.Pożar wybuchł w restauracji i barze  Cathy's", gdzie odbywała się szkolna zabawa.Szefstraży pożarnej Somersworth, Milton Hovey, powiedział dziennikarzom, że nie ma podstaw dopodejrzewania podpalenia; pożar na pewno był wynikiem uderzenia pioruna.Z twarzy Rogera Chatswortha spłynęła cała krew.Siedział wyprostowany na kuchennym krześleze wzrokiem skierowanym gdzieś ponad głowę Johnny'ego, ręce luzno położył na stole.Z piwnicydobiegały strzępki rozmów i śmiechy przebijające przez piosenkę Bruce'a Springsteena.Do pokoju weszła Shelley.Spojrzała na Johnny'ego, na męża i z powrotem na Johnny'ego.- Co się stało? Co się stało!?- Zamknij się - powiedział Roger.-.nadal płonie i Hovey twierdzi, że liczbę ofiar będzie można określić dopiero jutro wczesnymrankiem.Wiadomo, że ponad trzydzieści osób, głównie absolwentów ostatniej klasy liceum wDurham, zostało odwiezionych do okolicznych szpitali z poważnymi oparzeniami.Czterdzieści osób,również absolwentów, wydostało się przez małe okno w łazience za barem, lecz większość ugrzęzła wolbrzymim korku przed.- Czy to  Cathy's"? - krzyknęła Shelley [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl