[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Efekt owej terapii: dopieropod koniec lipca roku 1987 możliwe było nawiązanie rzeczywistego kontaktu zpacjentką.Kiedy udało nam się to osiągnąć, Sarah Berg, w owym czasieczterdziestotrzyletnia, okazała się kobietą o żywej i otwartej inteligencji,dysponującą bogatym, a nawet skomplikowanym słownictwem.Jej życienaznaczyła oczywiście deportacja rodziców oraz ich śmierć w Dachau niedługopo jej urodzeniu.Pierwsze objawy depresji o charakterze delirycznym, zapewnebardzo wczesne, zdają się wyrażać silne poczucie winy - częste w takiejkonfiguracji - o wyraznym zabarwieniu narcystycznym.W czasie naszychrozmów Sarah nieustannie wspominała rodziców, stawiając często pytanie ousprawiedliwienie historyczne (dlaczego właśnie oni?).Pytanie to ukrywaoczywiście wymiar psychicznie bardziej archaiczny, związany z utratą miłościbliskich i utratą szacunku dla siebie.Sarah, co muszę podkreślić, jest osobąniezwykle wzruszającą, czasem wręcz rozbrajającą w tej wylewnej szczerości, zjaką gotowa jest się obwiniać.Często szokuje, kiedy wspomina aresztowanierodziców, odrzucenie żałoby - ledwie odsuniętej w czasie na skutek równieabsorbujących, co ukradkowych poszukiwań tych, którzy przeżyli.Jestjednostką niebywale wrażliwą, naiwną, a zarazem przenikliwą.Pierwiastekneurotyczny wpisany w jej dzieciństwo wyraża poczucie winy i własnejmarności, spotykane u wielu sierot, które podświadomie interpretują  odejścierodziców jak dowód, że były nie dość interesującymi dziećmi.W tej analizie uważamy, że do choroby Sarah Berg mogły się przyczynićczynniki genetyczne, siłą rzeczy nam nieznane.Nasze zalecenia poszłyby zpewnością w kierunku objęcia ścisłą obserwacją bezspośredniego potomstwa pacjentki, u którego można obawiać się wystąpienia symptomów depresjiprzyjmującej postać chorobliwych fiksacji oraz zachowań obsesyjnych.Frantz wrócił w środku nocy.Otwieranie drzwi obudziło Sophie, alenatychmiast zapadła z powrotem w udawany sen, który teraz tak dobrze potrafisymulować.Z odgłosu jego kroków po mieszkaniu, ze sposobu, w jaki zamknąłdrzwi lodówki, domyśliła się, że jest bardzo rozemocjonowany.On, zwykle takopanowany.Wyczuła, że stanął w drzwiach sypialni.Potem zbliżył się iuklęknął przy łóżku.Pogłaskał ją po głowie.Sprawiał wrażenie zamyślonego.Mimo póznej nocy nie położył się, tylko wrócił do salonu, a potem poszedł dokuchni.Wydawało jej się, że słyszy szelest papieru, jakby otwierał kopertę.Rano zastała go w kuchni, siedzącego na krześle z zagubionym spojrzeniem.Iznów uderzyło ją jego niesamowite podobieństwo do Sarah, tyle że sprawiałwrażenie jeszcze bardziej zrozpaczonego.Jakby nagle postarzał się o dziesięćlat.Popatrzył na nią niewidzącym wzrokiem.- yle się czujesz? - zapytała Sophie, otulając się szlafrokiem.Frantz nieodpowiedział.Przez dłuższą chwilę trwali tak, nic nie mówiąc.To dziwne, aleSophie odniosła wrażenie, że to całkiem nowe i nieoczekiwane milczenieumożliwiło im nawiązanie pierwszego odkąd się poznali prawdziwego kontaktu.Nie bardzo rozumiała, na czym to polega.Wpadające przez kuchenne oknoświatło dnia oświetlało stopy Frantza.- Wychodziłeś? - zapytała Sophie.Popatrzył na swoje zabłocone nogi takim wzrokiem, jakby należały dokogo innego.- Tak.To znaczy nie.Zdecydowanie coś było nie tak.Sophie podeszła i zmusiła się, żebypołożyć mu rękę na karku.Frantz skrzywił się na jej dotyk, ale udała, że tego niewidzi.Nastawiła wodę.- Napijesz się herbaty?- Nie.To znaczy tak. Dziwna sytuacja.Tak jakby ona wychodziła z mroku, a on w niegowkraczał.Jest bardzo blady.Mówi tylko:  Kiepsko się czuję.Od dwóch dni prawienic nie je.Sophie doradza mu coś z nabiału; zjada trzy starannie przez niąprzygotowane jogurty, wypija herbatę.A potem dalej tkwi przy kuchennymstole zapatrzony w ceratowy obrus.Coś rozpamiętuje.Jego ponura mina budziw niej strach.Przez dłuższą chwilę siedzi zatopiony w myślach.A potem nagleni stąd, ni zowąd zaczyna płakać.Jego twarz nie wyraża smutku, po prostuspływają po niej łzy i skapują na ceratę.I tak od dwóch dni.Nieporadnym gestem ociera oczy i mówi:  Jestem chory.Głos ma słaby,drżący.- Może to grypa.- podpowiada Sophie.Niemądra odzywka, tak jakby łzy były objawem grypy.Ale Frantz ipłacz.To takie nieoczekiwane.- Połóż się - radzi.- Zrobię ci coś ciepłego do picia.Frantz mamrocze coś jakby:  Tak, dobrze. , ale nie jest pewna.Naprawdę dziwna atmosfera.Wstaje, idzie do sypialni i kładzie się w ubraniu nałóżku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl