[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- O której państwo jadają?- O pierwszej.Czasem o pół do drugiej.- A potem nie wychodzili państwo do ogrodu?Bland potrząsnął głową.- Prawdę mówiąc, żona idzie zawsze na górę wypocząć po lunchu, a ja, jeśli nie jestem zbyt zajęty, zapadam w małą drzemkę w tym fotelu.Musiałem wyjść z domu o - zaraz - o czternastej czterdzieści pięć, ale niestety nie wychodziłem do ogrodu.- No cóż - westchnął Hardcastle.- Musimy pytać każdego.- Rzecz jasna.Chciałbym być bardziej przydatny.- Przyjemny ma pan dom - zauważył inspektor.- Można powiedzieć, że nie żałował pan nań pieniędzy.Bland zaśmiał się jowialnie.- Lubimy ładne rzeczy.Żona ma dobry smak.Mieliśmy w zeszłym roku nieoczekiwaną gratkę.Valerie dostała trochę pieniędzy po wuju.Nie widziała go od dwudziestu pięciu lat.To była niespodzianka! Mogę panu powiedzieć, że wiele to u nas zmieniło.Mogliśmy się urządzić i zamierzamy wybrać się na wycieczkę w ciągu roku.O ile wiem są bardzo pouczające.Grecja i tak dalej.Mnóstwo profesorów prowadzi na nich wykłady.Ja jestem człowiekiem, który sam przebijał się przez życie i nie miałem wiele czasu na takie rzeczy, ale to mnie interesuje.Ten facet, który pojechał i odkopał Troję, był, zdaje się, kupcem kolonialnym.Bardzo romantyczne.Muszę powiedzieć, że lubię jeździć za granicę - nie, żebym miał wiele okazji - czasem weekend w wesołym Paryżu, to wszystko.Przemyśliwałem, żeby pozbyć się tu wszystkiego i zamieszkać w Hiszpanii lub Portugalii, albo nawet w Indiach Zachodnich.Wielu ludzi tak robi.Ale mojej żonie nie podoba się ten pomysł.- Lubię podróżować, ale nie mam ochoty mieszkać poza Anglią - powiedziała pani Bland.- Wszyscy nasi przyjaciele są tutaj i moja siostra, i wszyscy nas znają.Gdybyśmy wyjechali za granicę, bylibyśmy tam obcy.Oprócz tego mamy tu bardzo dobrego lekarza.Naprawdę rozumie moje dolegliwości.Wcale nie życzyłabym sobie jakiegoś zagranicznego.Nie miałabym do niego zaufania.- Zobaczymy - powiedział wesoło Bland.- Pojedziemy na wycieczkę i możesz się zakochać w greckich wyspach.Pani Bland miała minę pełną wątpliwości.- Mam nadzieję, że na pokładzie będzie odpowiedni, angielski lekarz.- Jasne, że będzie - uspokoił ją mąż.Towarzyszył obu mężczyznom do drzwi frontowych, wciąż powtarzając, jak mu jest przykro, że nie potrafi pomóc.- No - zapytał Hardcastle.- I co o nim myślisz?- Nie chciałbym, żeby budował mi dom - rzekł Colin.- Ale mały kanciarz budowlany nie jest tym, kogo szukam.Rozglądam się za człowiekiem, który jest oddany sprawie.Co się tyczy twojego morderstwa, trafiłeś na niewłaściwy trop.Gdyby Bland karmił żonę arszenikiem, albo zepchnął ją do Morza Egejskiego, aby odziedziczyć jej forsę i ożenić się z szałową blondynką.- Pomyślimy o tym, kiedy to się wydarzy - rzekł Hardcastle.- Tymczasem musimy radzić sobie z tym morderstwem.Rozdział dziesiątyW domu numer 62 przy Wilbraham Crescent pani Ramsay dodawała sobie otuchy: - Jeszcze tylko dwa dni.Tylko dwa dni.Odsunęła z czoła kosmyk wilgotnych włosów.Z kuchni dobiegł straszliwy łoskot.Pani Ramsay nie miała nawet ochoty pójść i sprawdzić, co spowodowało taki hałas.Gdyby mogła udawać, że niczego nie słyszała.Och - tylko dwa dni.Przeszła przez hall, otworzyła gwałtownie kuchenne drzwi i spytała tonem znacznie mniej wojowniczym, niż byłoby to przed trzema tygodniami:- Co znowu zmajstrowaliście?- Przepraszamy, mamusiu - Bili był skruszony.- Graliśmy w kręgle tymi puszkami i w jakiś sposób one wpadły do kredensu z porcelaną.- Wcale nie chcieliśmy ich tam poturlać - dodał jego młodszy brat Ted tonem niewiniątka.- Więc pozbierajcie to, co wypadło i włóżcie na miejsce, pozamiatajcie rozbite naczynia i wrzućcie do śmietnika.- Och, mamuś, nie teraz.- Właśnie teraz.- Ted może to zrobić - zdecydował Bill.- To mi się podoba! - odparł brat.- Zawsze chcesz zwalać na mnie.Nie zrobię tego, jeżeli ty nie będziesz też sprzątał.- Zakład, że zrobisz.- Zakład, że nie.- Ja ci pokażę!- Juhuuu!Obaj chłopcy zwarli się w zawziętej walce.Ted został przyparty do kuchennego stołu i miska z jajkami zakołysała się niebezpiecznie.- Wynoście się z kuchni! - krzyknęła pani Ramsay.Wypchnęła chłopców, zamknęła drzwi i zaczęła zbierać puszki i skorupy porcelany.- Dwa dni - myślała - i wrócą do szkoły! Co za cudowna, niebiańska ulga
[ Pobierz całość w formacie PDF ]