[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co najdziwniejsze, naprawdę mam taki talent.Nawet w tym mieście mam ich kilku.Alenim uznam kogoś za przyjaciela, muszę się upewnić, \e nie jest on moim wrogiem albopotencjalnym nieprzyjacielem.Jestem bardzo czuły na punkcie tych spraw.Tak jak moje plecy.Te\ są czułe.Zwłaszcza kiedy się w nie wbija nó\.Wiem coś o tym, bo ju\ dwa razy wbijano minó\.Powinienem właściwie zrewidować was wszystkich na wypadek, gdyby któryś z was miałnó\ albo coś w tym rodzaju.Tylko, \e mi się nie chce.Bezbronne zwierzęta i niewinni Indianie sązupełnie bezpieczni w waszej obecności.Szczerze mówiąc, nie wyobra\am sobie \adnego z wasrzucającego się na uzbrojonego Indianina lub jaguara z jakimś no\ykiem najprawdopodobniejnadającym się najwy\ej do otwierania listów.- Następnie Hamilton wykonał charakterystycznygest dłonią, określający i jednocześnie skreślający to zagro\enie z jego świadomości.Wargi Smithazaczęły nagle robić się na przemian białe i czerwone, co kazało mu zastanowić się, nie po razpierwszy zresztą - \e Smith mógłby być najbardziej niebezpiecznym człowiekiem z nichwszystkich.Hamilton raz jeszcze wskazał na piętrzącą się stertę ekwipunku w gara\u.- Jak to tu przyszło? - spytał.- Chodzi mi o to, jak to było zapakowane?- W skrzyniach.Mamy je zbić ponownie- Nie.Cholernie nieporęcznie by się je ładowało do helikoptera czy poduszkowca.Mo\e. - W nieprzemakalne worki brezentowe? - Smith uśmiechnął się, widząc lekkie zdziwieniena twarzy Hamiltona.- Spodziewaliśmy się, \e mo\e być ci to potrzebne.- Pokazał na dwa du\ekartonowe pudła.- Kupiliśmy je razem z resztą wyposa\enia.Nie jesteśmy tak do końca opóznieniw rozwoju, jak ci się wydaje.- Doskonale.A co z samolotem? To jest chyba DC 6, o ile dobrze pamiętam.Czy jestgotowy?- Niepotrzebne pytanie.- Tak sądzę.Gdzie stoją helikopter i poduszkowiec?- Prawie w samym Cuiaba.- To lećmy tam.* * *Samolot DC 6 stojący na końcu pasa startowego prywatnego lotniska Smitha nie był ju\pierwszej młodości.Jednak nawet wybredny obserwator widząc lśniące blachy kadłuba i skrzydełmusiałby w końcu uznać go za technicznie sprawny.Hamilton, Ramon i Nawarro - wspomaganiprzez nieoczekiwanie bardzo uczynnego Serrana - doglądali załadunku wyposa\enia.Była touwa\na, drobiazgowa i męcząca praca.Ka\dy worek był otwierany, jego zawartość wyjmowana,sprawdzana i ponownie pakowana.Dopiero wtedy paczki uszczelniano - stawały się naprawdęwodoszczelne.Był to z konieczności długotrwały i powolny proces, podczas którego cierpliwośćSmitha szybko się wyczerpała.- Nikomu nie ufasz, dopóki sam nie sprawdzisz - stwierdził ponuro.- A jak ty doszedłeś do swoich milionów? - odparował Hamilton.Smith odwrócił się i bez słowa wszedł na pokład samolotu.* * *Po półgodzinnym locie z Brasilii wszyscy pasa\erowie, z wyjątkiem Hamiltona, spali.Wyglądało na to, \e \aden z nich nie miał na tyle filozoficznego usposobienia lub po prostu nie byłna tyle odprę\ony, \eby coś czytać.Stare silniki huczały tak głośno, \e jakakolwiek rozmowa byławłaściwie niemo\liwa.Hamilton, powodowany instynktem, zaczął rozglądać się po kabinie, a\wreszcie jego wzrok znalazł punkt zaczepienia.Wydawało się, \e Heffner, le\ący bezwładnie w swoim fotelu, spał.Tak przynajmniejmo\na było sądzić po jego szeroko otwartych ustach i powolnym, miarowym oddechu.Było to tymbardziej prawdopodobne, gdy\ jego biała marynarka typu safari nie do końca była zapięta, dziękiczemu w okolicach lewej pachy widoczna była pochwa z białej skóry.Wymiary jej doskonaleodpowiadały kształtom aluminiowych piersiówek.Ale nie to zaniepokoiło Hamiltona.Alkohol - tobyło w stylu tego człowieka.Problem polegał na tym, \e z prawej strony wystawał pistolecik zkolbą wykładaną masą perłową. Hamilton wstał i poszedł do tylnej ładowni, gdzie znajdowały się rzeczy osobiste członkówwyprawy, wyposa\enie i zapasy \ywności.Wszystko to tworzyło pokazny baga\, ale Hamilton niemusiał się przez niego przekopywać, \eby znalezć to, czego szukał - podczas ładowania dokładniezapamiętał miejsce ka\dej paczki ładunku.Wydobył swój plecak, otworzył go, naturalnie rozejrzałsię wokoło sprawdzając, czy nie jest obserwowany, ze środka wydobył pistolet i schował go dokieszeni.Odło\ył plecak na bok i wrócił na swoje miejsce.* * *Lot i lądowanie na lotnisku w Cuiaba przebiegły bez \adnych nadzwyczajnych wydarzeń.Pasa\erowie rozglądali się wokoło ze zdziwieniem, co było zrozumiałe, jako \e kontrast pomiędzyBrasilią a Cuiaba był bardzo wyrazny.- A więc to jest d\ungla - stwierdziła Maria, patrząc z wyraznym niedowierzaniem.-Bardzo, bardzo fascynujące.- To jest jeszcze cywilizacja - odparł Hamilton.- D\ungla le\y tam - dodał, pokazując nawschód [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl