[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten znany skądś wierszyk dzwięczał mi w uszach.Schyliłam się nadrzeczką i zobaczyłam w trawie tuż nad wodą mnóstwo niebieskichkwiatków.Zaczęłam je zrywać i za chwilę miałam już spory bukiet.Byłomi tak radośnie nad tą rzeczką, tak pachniała łąka, że zachciało mi siępokrzyczeć.Ale krzyczeć zaczęłam naprawdę, i to tak głośno, że aż sięobudziłam.Mama patrzyła na mnie ze zdziwieniem i była bardzo wzruszona.Niezapominajki, których przecież nie mogłam pamiętać, przyśniły mi siępodobno tak dokładnie, aż mamie przyszło do głowy, że to może byćjakieś proroctwo.Mama zresztą prawie we wszystkim potrafiła dopatrzyćsię proroctwa, aż się z niej czasem z tego powodu podśmiewano.Ciekawa jestem, co za proroctwo może być w tym, że przyśniły mi sięniezapominajki? Mama właściwie też nie wiedziała.Chciałabym bardzo,żeby mi się śniły częściej albo żebym je mogła wreszcie zobaczyćnaprawdę.Przecież jak się jest Polką, to nie można całego życia spędzić wAfryce, nawet nie znając swego kraju.A ja już więcej niż połowę swegoRS 38życia jestem tu wśród palm, oleandrów i baobabów, a nie mam pojęcia, jakwyglądają pachnące podobno sosny, a niezapominajki znam tylko ze snu.Już mnie ogarnia niecierpliwość, żeby to się zmieniło.Dlatego zaczęłam chodzić do radiowęzła na komunikaty.Wcześniej teżchodziłam czasem z mamą, ale niewiele rozumiałam.Teraz wiem, co siędzieje na wszystkich frontach i w Polsce, jeżeli te wiadomości, które donas dochodzą, są prawdziwe, bo niektórzy w to wątpią.Komunikaty nadawane są codziennie o godzinie szóstej po południu.Przychodzi ich słuchać mnóstwo ludzi i oczywiście nawet dziesiąta ichczęść nie mieści się w maleńkim domeczku radiowęzła.Otwarte są więcokna i ludzie ciasno ustawiają się wokół, żeby być jak najbliżej głośnika.Zazwyczaj komunikaty rozpoczynane są hymnem polskim, ale ponieważmieszkamy w Ugandzie, która jest pod protektoratem angielskim, naszhymn jest grany lub śpiewany zawsze razem z angielskim.Tak się do tegoprzyzwyczaiłam, że nawet w myślach ostatnie słowa  MazurkaDąbrowskiego" kojarzą mi się natychmiast ze słowami  God save theKing", nie mówiąc już o melodii, która po prostu wydaje mi się dalszymciągiem, tylko trochę powolniejszym, naszego hymnu.Rozmawiałam o tym z mamą i dowiedziałam się, że jak człowiek niejest w swoim kraju, to zawsze musi się godzić ze zwyczajami gospodarzy.Wobec tego zapytałam, dlaczego nigdy nie śpiewamy hymnu ludzi Bantu,którzy są chyba prawdziwszymi gospodarzami w Ugandzie niż Anglicy.Mama powiedziała, że śpiewa się zawsze hymn ludzi, którzy faktycznierządzą.Dziwne to bardzo, dlaczego oni sami nie mogą u siebie rządzić iśpiewać własnego hymnu? Muszę o to zapytać w szkole.Ostatnie komunikaty są bardzo ważne i przez cały dzień czekamyniecierpliwie na dalszy ciąg.W Warszawie wybuchło powstanie.Jeżeliniewielka garstka mieszkańców stolicy da radę wytłuc Niemców, którzytyle lat się nad nimi znęcali, to będzie wielkie święto.Podobno walcząwszyscy, nawet dzieci.No pewnie! Sama bym walczyła ile sił, ale tutajmogę jedynie trzymać kciuki za nasze zwycięstwo.Wszyscy umieramy zniecierpliwości, żeby wiedzieć o powstaniu jak najwięcej.Niestety,komunikaty mówią o tym bardzo krótko.Po prostu informacja:  WWarszawie nadal trwa powstanie.Dzielni mieszkańcy jak jeden mążstanęli do walki przeciw okupantowi.Warszawa wciąż się broni".I tylkotyle, i więcej nic, a potem długie szeregi cyfr, ilu Niemców wzięli aliancido niewoli, o ile kilometrów posunął się front.A nas te wiadomości terazRS 39prawie nie obchodzą, czekamy tylko na słowo  Warszawa".Chcemywiedzieć, czy stoi dom na Freta, czy żyją nasi krewni i brak nam wielu,wielu szczegółów o tym, co dla nas najbliższe i najważniejsze.Powstanie upadło i na pewno nie ma naszego domu na Starówce, bopodobno w ogóle nie ma Starówki.Mama płakała.Dostaliśmy adresy żołnierzy, którym możemy wysyłać paczki.Kiedytrzeba to było załatwiać, mama akurat nie miała czasu i pozwoliła, żebymnadała paczkę sama.Dołączyłam do paczuszki list.Napisałam do lotnika,który leżał w szpitalu, żeby szybko wyzdrowiał, wracał na front i walczyło Polskę.Napisałam mu, że wszyscy ludzie z Kodży będą mu wdzięczni,jeśli wygra wojnę, bo tęsknią za tym, by zobaczyć polską łąkę z rzeczką,nad którą kwitną niezapominajki.Podpisałam list zwyczajnie, a więc tak:  Córka z matką - czyli Zosia iKatarzyna", i podałam nasz adres.Niedługo potem nadszedł listzaadresowany do mnie.Było wyraznie napisane na kopercie:  PaniKatarzyna Markowska, East Africa, Uganda, Post Mukono.Polish campKoja".To był list od mojego lotnika.Przysłał swoją fotografię, na którejmiał obandażowaną nogę, i prosił mnie bardzo grzecznie, żebym mupozwoliła korespondować z Zosieńką, bo bardzo go wzruszyła swoimlistem.Oczywiście jak tylko wyzdrowieje, poleci bombardować Niemców.Dałam list mamie do przeczytania mówiąc, że pozwalam jejkorespondować ze Stachem, bo tak się lotnik podpisał.- Z jakim Stachem i co to za hece?- Pozwalam ci, bo mnie o to prosił.Mama przeczytała list i zaczęła sięśmiać.- Coś ty mu napisała, że biedak taki skołowany?Jak się okazało, z mojego listu Stach wywnioskował, że mama jest mojącórką.Rzeczywiście, podpisując nas obie nie zaznaczyłam przy każdymimieniu, kto jest kto, to mu się mogło pomylić.Po zastanowieniu mamapowiedziała, żebym sama jakoś wybrnęła z sytuacji, tym bardziej że listjest adresowany do mnie.Trzeba mianowicie, żebym się nauczyłazałatwiać różne rzeczy w sposób dokładny, a nie tak, że potem niewiadomo, o co chodzi.Zaczęłam skakać z radości, bo miałam wielki żaldo lotnika, że chciał korespondować z mamą, a nie ze mną.Odpisałam natychmiast.Tym razem mój list składał się prawie z samychpytań.Chciałam koniecznie wiedzieć, czy Stach jest młody i czy ma jużRS 40żonę, gdzie walczył i w jaki sposób został ranny.Wyjaśniłam mu też, jakjest naprawdę z naszymi imionami, ale za dużo o sobie się nierozpisywałam, bo bałam się, żeby nie odgadł mojego wieku i nie zaniechałprzez to pisania.Tym razem widocznie załatwiłam wszystko jak należało, bo zakilkanaście dni znów dostałam list, a w nim były obszerne odpowiedzi nawszystko, o co pytałam.Stach był wzruszony moim zainteresowaniem jego osobą, bo właśnietakiej serdeczności mu od dawna brakowało.Wytknął mi jednak dwabłędy ortograficzne, które zrobiłam w liście.Uczynił to bardzo delikatnie,wyrażając ubolewanie, że wojna przeszkodziła w edukacji sympatycznychpanienek o złotym sercu, ale kiedy minie, wszystko da się odrobić.Myślałam, że spłonę ze wstydu! Bo przecież komu jak komu, ale mnienic nie przeszkadza nauczyć się ortografii.I wiadomo, że w naszejczwartej klasie nie jestem najgorzej piszącą, są dzieci, które robią więcejbłędów ode mnie, ale nie będę się w ten sposób tłumaczyć przed Stachem.Aha! Jeszcze zapytał, czy może mnie nazywać po prostu  Kasią".Dziwny człowiek, przecież wszyscy tak na mnie mówią i o co tu pytać?W każdym razie postanowiłam opanować pisownię trudniejszych słów,żeby nie robić błędów.Tymczasem odpisując Stachowi pytałam mamę,jak się to i owo pisze.Chętnie mi pomagała, a kiedy skończyłam,przeczytała cały list.Pochwaliła, że zgrabny, ale zainteresowała sięszalenie listem od Stacha.Bardzo mi to nie odpowiadało, bo właśnie byław nim mowa o tych nieszczęsnych błędach, ale nie było rady, musiałampokazać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl