[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spleceni w uścisku leżeli na łóżku.Pierwsza oprzytomniała Nora.- Wynoś się! - wrzasnęła.Poczułem się, jakbym szybował dziesięć mil nad chmurami.Taka sama pustka w głowie.Otoklasyczne rozwiązanie.Byłem jednocześnie wściekły, stając tak nieoczekiwanie twarzą w twarz zprawdą i chciało mi się śmiać z komizmu sytuacji.Gniew zwyciężył.Podszedłem do łóżka i chwyciłem mężczyznę za kark.Podniosłem go i wymierzyłem mu cios wszczękę.Wypadł przez otwarte drzwi do pracowni, zwalił jakiś posąg.Rozległ się potworny huk.Rzuciłem się za nim, ale coś mnie w ostatniej chwili powstrzymało.Na jego twarzy malował sięstrach, po-czucie winy i bezradność.Był to młodziutki chłopiec.Opadły mi ręce.Karol wbiegł do pracowni wkładając po drodze szlafrok.W drzwiach za nim zobaczyłem twarzekucharki i pokojówki.Wróciłem do sypialenki, chwyciłem ubranie chłopca i cisnąłem do pracowni.- Niech Karol wyprowadzi tego smarkacza.Zamknąłem za sobą drzwi i zwróciłem się do Nory.Była blada, na jej twarzy malowała się nienawiść.- Włóż coś na siebie.Wyglądasz w tym prześcieradle jak podrzędna kurwa.- Dlaczego obudziłeś służbę? Jak ja im teraz spojrzę w oczy?Zdumiała mnie.Zatem nie przejmowała się tym, że przyłapałem ją w łóżku z innym mężczyzną.Martwiło ją tylko, jak zareaguje na to służba.Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.Pokręciłem głową.Nagle uświadomiłem sobie gorzką prawdę.- Tym się, Noro, nie musisz martwić.Wszyscy od dawna wiedzą, co o tobie myśleć.Udało ci sięoszukać tylko mnie.- Nigdy mi nie wierzyłeś.Wierzyłeś tym wszystkim, którzy o mnie plotkowali.- Mylisz się, Noro.Nigdy nie słyszałem żadnych plotek.Czy nie wiesz, że mąż zawsze dowiaduje sięostatni?- Co miałam robić? Od narodzin Dani przestałeś się do mnie zbliżać.- Nie, Noro, już mnie więcej nie nabierzesz.Zaczęła płakać.- Azy już też nie pomogą.Mam dosyć.Azy wyschły równie szybko jak się pojawiły.- Aukaszu, proszę cię - powiedziała wstając z łóżka i podchodząc do mnie.- To się więcej niepowtórzy.Roześmiałem się.- Na pewno nie.Wyjeżdżam.- Nie, Aukaszu, nie.- Objęła mnie, zaczęła się do mnie tulić.- Zobaczysz, ja ci to wszystko wy-nagrodzę.- To ci się nie uda, choćbyś miała poświęcić temu resztę życia.Odsunąłem ją stanowczo.Patrzyła przerażonym wzrokiem.- Co zamierzasz zrobić?Nagle skumulował się ból ostatnich trzech lat.- Coś, co powinienem zrobić już dawno temu.Z całej siły spoliczkowałem ją.Zatoczyła się i upadła.Nim zdążyła wstać, wyszedłem z pokoju.Przebiegłem przez pracownię i korytarz.Widziałem jak gapi się na mnie służba.Kiedy dochodziłemdo schodów, spotkałem Karola wracającego od wejściowych drzwi.Biedny Karol nie śmiał podnieśćna mnie wzroku.Otworzyły się drzwi pracowni i stanęła w nich kompletnie naga Nora.- Ty skurwysynie! - wrzasnęła.- Opowiem całemu światu, kim ty właściwie jesteś.Ty nie jesteśmężczyzną! Jesteś perwersyjnym pedałem!Spojrzałem na Karola.- Niech się Karol nią zajmie.W razie potrzeby proszę wezwać lekarza.Skinął w milczeniu głową.Nora dalej krzyczała.Na górze stała w drzwiach swego pokoju przerażonapani Holman.- Dani śpi? - spytałem.Przytaknęła.Wszedłem do pokoju małej.Rzeczywiście Dani spała jak dziecko, którym przecież była.Nachyliłemsię i ucałowałem ją.Dzięki ci, Boże, za mocny sen niewiniątek.* * *W Korei szczęście dopisywało mi dokładnie tak jak podczas wielkiej wojny.Podczas dziewięciulotów udało mi się strącić dwa migi, a potem trafiono mój odrzutowiec i choć zostałem ranny, udałomi się wylądować.Ta wojna nie była dostatecznie ważna, żebym po wyjściu ze szpitala mógł trafić dosztabu, zwolniono mnie z powodów zdrowotnych i odesłano do kraju.W San Francisco na lotnisku czekał na mnie tylko goniec z sądu.- Pułkownik Carey?- Tak.- Bardzo mi przykro - wymamrotał, wsunął mi do ręki pozew i uciekł jak szczur goniony przezfoksteriera.Otworzyłem kopertę i przeczytałem pozew.Datowany tegoż dnia, 20 lipca 1951 r.Nora HaydenCarey przeciwko Aukaszowi Careyowi.Występuje o rozwód.Oskarża go o znęcanie się psychiczne iporzucenie.- Miłe powitanie - powiedziałem do siebie wkładając papier do kieszeni.Nie masz to jak powrót dodomu.Część IIIOpowieść AukaszaWeekend1Wyjeżdżając windą z garażu spojrzałem na zegarek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]