[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Piotrusiu, czy mógłbyś mi jutro pomóc podczas otwarcia? Latem przyjeżdżają moi synowie,żeby mnie wspierać, a tak to teraz jestem z tym zupełnie sama.Chciałam otworzyć w wielkimstylu.Niech ludzie wiedzą, co tracili, kupując u tej całej Wiery. Oczywiście.Z chęcią pomogę zadeklarował się ksiądz Piotr. Nie ma problemu.Pani Solicka uśmiechnęła się z zadowoleniem.Wszystko idzie ku dobremu.Przesłuchania zaczęli od rozmowy z Seniorem Kojarskim.Mężczyzna wyglądał jakstarzec, który za wszelką cenę próbuje zachować umykającą zbyt szybko młodość.Młodszyaspirant Daniel Podgórski podejrzewał, że milioner przeszedł kilka operacji plastycznych, ponieważjego twarz niebezpiecznie przypominała nienaturalnie gładką, nieruchomą maskę.Na tym tlesztuczna opalenizna wyglądała jeszcze bardziej karykaturalnie.Senior Kojarski wpuścił ich niechętnie do gabinetu i poprosił, żeby zajęli miejscena skórzanej sofie.Sam usiadł za wielkim biurkiem z ciemnego drewna.Zamknął ekrannowoczesnego laptopa i zaczął poprawiać ustawienie mosiężnych bibelotów zdobiących blat.Przez chwilę nikt nic nie mówił.Daniel przypatrywał się powolnym ruchom rąk starca jakurzeczony.W końcu Senior Kojarski spojrzał na nich z góry i odchrząknął. Tak więc, jak wszyscy wiemy, moja żona nie żyje zaczął beznamiętnie. Nie będęudawał, że ją kochałem.Zawiodę was, jeśli na to liczyliście.Uważam jednak, że nie ma takiejpotrzeby.Nie kochałem jej.Przynajmniej już nie.Wszyscy wiedzą, jaka była.Ale, bądz co bądz,była też moją żoną, więc coś jej się z mojej strony należy.W związku z tym chcę wyników.Macie kogoś zamknąć, i to szybko.Potem mogę już o tym przykrym incydencie zapomnieć i żyćspokojnie dalej.Daniel Podgórski i Marek Zaręba spojrzeli po sobie zaskoczeni. Zmierć żony, a właściwie brutalne morderstwo, którego padła ofiarą, nazywa pan przykrym incydentem ? wykrztusił młody policjant z oburzeniem.Gospodarz spojrzał na niego spod wypielęgnowanych brwi.W jego oczach pojawiła sięnieskrywana pogarda. Rozumiem, że był pan jednym z wielbicieli mojej żony?Marek zacisnął wargi zirytowany, ale nic nie powiedział. Powinienem chyba zatelefonować do prokuratora zajmującego się tą sprawą stwierdził powoli Senior Kojarski. Ostatnie, czego mi tu teraz potrzeba, to żeby po domuplątali się wieśniacy i jakaś wytatuowana stara baba.Potrzebuję profesjonalistów. Spoko.Zawsze możesz spróbować rzuciła Klementyna Kopp. Ale! Chyba zależynam na czasie, co? Może przejdziemy po prostu do rzeczy i skończymy z tymi bzdetami.Czynasza grupa śledcza panu odpowiada, czy nie, to nie jest teraz takie ważne.Wyjęła z plecaka kolejną butelkę coli i upiła spory łyk. Jasne, że mi nie odpowiada wycedził Senior Kojarski przez zęby. To śmieszne, jakmnie potraktowano.Jestem człowiekiem z określoną pozycją! Moją żonę zamordowano,a prokurator przysyła tu kogoś takiego! To śmieszne, powtarzam raz jeszcze! Pani Klementyna Kopp jest bardzo doświadczonym komisarzem śledczym wtrącił sięDaniel Podgórski.Czuł, że nie powinien pozwalać, żeby stary tak traktował kobietę. Daniel, doceniam twoją galanterię, ale przejdzmy już do rzeczy rzuciła panikomisarz, ignorując dobre intencje policjanta.Senior Kojarski spojrzał na Daniela przenikliwie.Jego usta rozciągnęły się w szyderczymuśmiechu, który na jego nieruchomej twarzy wyglądał jak makabryczny grymas.Podgórski niezareagował na minę gospodarza.Był w pracy i zamierzał się z niej dobrze wywiązać. Powiedział pan, że nie kochał swojej żony zaczął, rozsiadając się wygodniej na sofie.Skórzane obicie zatrzeszczało pod jego ciężarem. Może pan w takim razie dokładniejsprecyzować, jakie były relacje między państwem? Tak, jakie to oczywiste.Zdaję sobie sprawę, że mąż jest zawsze pierwszym podejrzanym zaśmiał się Senior. Nie musi mnie pan pouczać. Nic takiego nie robię odparł spokojnie Daniel.On również potrafił być cierpliwy. Chciałbym, żeby opowiedział nam pan o swojej relacji z żoną.Innymi słowy, chciałbym, żebywyjaśnił ją pan dokładniej powtórzył. Wówczas będziemy mogli pójść dalej.Gospodarz wrócił do porządkowania biurka.Bawił się przez chwilę staromodnymkałamarzem.Wyglądało na to, że nie ma zamiaru odpowiedzieć.W końcu jednak westchnąłgłęboko i zaczął gniewnie: A co pan myśli? Widział pan ją przecież.Kiedy ją poznałem, opanowało mnie dzikiepożądanie.Mogę to powiedzieć szczerze.Po prostu musiałem ją mieć.A jestem przyzwyczajony,że kiedy czegoś chcę, to to dostaję.Nie uważam, żeby było w tym coś złego.No więc tak też sięstało i tym razem.Nic nowego.Podjąłem decyzję o ślubie i oznajmiłem Blance, jak się sprawymają.Musiałaby być idiotką, żeby nie przyjąć moich oświadczyn.Miała z tego wymierny zysk.W zamian miała wyglądać atrakcyjnie i obsługiwać mnie, jak to żona powinna.Początkowo to miwystarczało, ale potem się otrząsnąłem.Okazała się głupia, jak jeden z tych jej butów za kilkatysięcy.Męczyła mnie.Bo ona była nie do zniesienia! Potwierdzi to każdy, kto przebywał z niądłużej niż pół godziny.Jej śmierć spadła mi jak z nieba. To powiedziawszy, Senior Kojarski wybuchnął głośnym śmiechem.Rechot zmieniał siępowoli w chichot, aż w końcu zupełnie ucichł. Wreszcie nie mam kłopotu zakończył starszy mężczyzna. Co oczywiście nieoznacza, że ja ją zabiłem.Jeżeli tak uważacie, to się grubo mylicie.Tracimy tylko czas. Skoro jej obecność przeszkadzała panu tak bardzo zapytał Daniel czemu w takimrazie nie zdecydował się pan na rozwód? W obecnych czasach nie jest to raczej problem.Nawetu nas na wsi dodał policjant, starając się zamaskować nieco ironię, która pojawiła się w jegogłosie. Trochę w nią zainwestowałem, żeby wyglądała tak, jak wyglądała. Senior Kojarskizaśmiał się znowu lubieżnie. Mimo wszystko czasem miło było na nią popatrzeć.Noi myślałem, że urodzi mi dziecko, ale zdaje się była bezpłodna.To znaczy, zachodziła w ciążę, aleza każdym razem kończyło się poronieniem.Miałem już tego powoli dość.W końcu nie mam jużdwudziestu lat, a chciałem zdążyć wychować mojego syna. Czyli starali się państwo o dziecko?Senior spojrzał na Daniela ze złością. Głuchy jest pan czy co? Przecież panu powiedziałem.Pieprzyłem ją, a ona nie mogładonosić. Wulgaryzm zawisł przez moment w powietrzu i unosił się w eleganckim wnętrzu. Była do niczego nawet w tej kwestii.Właściwie można by ją było wypchać i na nią patrzeć.Do tego by się świetnie nadawała.Policjanci znów spojrzeli na niego zaskoczeni.Tym razem nawet na nieprzeniknionejzazwyczaj twarzy komisarz Klementyny Kopp pojawił się wyraz lekkiego niedowierzania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]