[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pierwszy raz otworzył oczy.Przypominam ci, Pippinie, miałeś leżeć.- Już, już - Pippin powoli przesunął się na swoje nowe posłanie - Ała - syknął, przyciskając lewą dłoń do boku.- Otóż to.Nie możesz się ruszać, bo masz dotkliwie potłuczone żebra.- I karuzelę w głowie na dodatek - hobbit skrzywił się boleśnie.- Jak każdy Tuk - dodał Aragorn z uśmiechem, przykrywając hobbita pledem i ignorując jego oburzone spojrzenie.- Muszę wracać na naradę, a po drodze zajrzę jeszcze gdzieś - Aragorn przesłał znaczące spojrzenie bratu.- Czy zechcesz przypilnować stada?- Polecam swe pasterskie usługi - Elladan skłonił się lekko.- Do zobaczenia o zachodzie słońca, zatem.Rzecz jasna, gdyby się coś działo poślij po mnie bezzwłocznie.I, Bernie, możesz już usiąść spokojnie, twój pan będzie teraz spał.Giermek skinął głową i wycofał się w głąb namiotu.Aragorn odsunął na bok zasłonę i wyszedł na zewnątrz.Przez krótką chwilę stał bez ruchu, patrząc na chmury i napawając się ciepłym powiewem.Pachniało intensywnie mokrą ziemią, lasem i wiosną.Idzie ku dobremu - pomyślał.Wprawdzie zdarzało się, że ciężko chorzy odzyskiwali na moment przytomność przed śmiercią, ale Aragorn pozwolił sobie na dobre przeczucia i mimo wszystko zaczął nabierać otuchy.Noc wszystko wyjaśni.Vardo, spraw, by nasza Drużyna mogła się spotkać w komplecie.*Aragorn uniósł wzrok znad listu do Arweny.Szelest posłania dobiegł od strony „hobbickiego stada” i Aragorn spojrzał bacznie, czy to Pippin się poruszył, czy też Boromir.Były już dwie godziny po północy i wszyscy poza nim spali, wnętrze namiotu oświetlał ciepły blask dwóch latarenek - jednej wiszącej nad wyjściem i drugiej, stojącej na stole.Aragorn, który zdrzemnął się wieczorem, postanowił wykorzystać błogosławione chwile nocnego spokoju i ciszy, gdy nikt nic od niego nie chciał, i usiadł do pisania prywatnych listów.Szelest powtórzył się, dłoń Boromira powędrowała w górę, dotknęła sennym gestem czoła, chory poruszył głową.Aragorn odłożył pióro i wstał, biorąc latarenkę.Szybko okrążył posłania i przykucnął przy Boromirze, stawiając latarnię na zydelku.Boromir zamrugał oczami, oślepiony nagle pojawiającym się światłem.Aragorn odsunął zydel nieco dalej i przysiadł na brzegu posłania.- Boromirze? - rzekł, biorąc go za rękę i nachylając się nad nim.- Obudziłeś się?Spróbuj coś powiedzieć.Syn Denethora z trudem skoncentrował na nim wzrok.Nadal miał błędne, wypalone przez gorączkę spojrzenie.-Jak się czujesz?Boromir zmarszczył lekko czoło, a jego wzrok nieco się wyostrzył.-Poznajesz mnie?Serce mu zabiło, gdy Boromir dał oczami znać, że tak.Aragorn uśmiechnął się i mocniej uścisnął jego dłoń.- Jak mam na imię? - drążył.Istniała wszak możliwość, że Boromir nadal widzi w nim Denethora.Boromir westchnął i przymknął oczy.-Nie zasypiaj! Odpowiedz.Jak mam na imię?-.Ara.gon.Eru niech będą dzięki!- Jak się czujesz?- By.wało.lepiej - spierzchnięte wargi z trudem formułowały słowa.Aragorn uśmiechnął się szeroko i sięgnął po kubek.- Masz, napij się - polecił, podtrzymując mu głowę.- To lekarstwo, wypij choć parę łyków.Mam już dość wlewania ci tego do gardła na siłę.-.też.mam.do.ś.- Pij.Smakuje prawie jak herbata.Boromir ostrożnie pociągnął pierwszy łyk, a potem zaczął pić chciwie, przytrzymując nawet dłoń Aragorna, by ten nie odebrał mu kubka zanim nie skończy.- Lepiej? - Aragorn poprawił mu poduszkę i usiadł wygodniej.- Napędziłeś nam wszystkim strachu, mości Namiestniku.To doprawdy cud, że żyjesz.-.zie jest.ojciec?-Denethor? - Aragorna zmroziło.Boromir skinął głową.- Twojego ojca.tu nie ma, Boromirze - rzekł wymijająco, zastanawiając się w duchu gorączkowo co ma powiedzieć: czy prawdę, czy też, póki co, oszczędzać chorego i nie przypominać mu o tej tragedii.- Nie pamiętasz, co się stało w Minas Tirith?Boromir przez chwilę patrzył mu wyczekująco w oczy, a potem nagle przygasł.- on.- zaczął cicho -.on.nie żyje.tak? Aragorn ze smutkiem pokiwał głową.- Przykro mi, bracie.Boromir zamknął oczy.-.ślałem.- jego głos był niemal niedosłyszalny.-.mi się.śniło.tylko.sen.- To nie był sen.Ale mam też i dobre wieści.Bardzo dobre.Zwyciężyliśmy, Boromirze.Wygraliśmy bitwę, pokonaliśmy Mordor.Boromir otworzył oczy.-.nie.roz.miem - oznajmił niepewnie.- Frodo zniszczył Pierścień.Barad-Dur runął, potęga Saurona legła w gruzach.Nie ma już Mordoru, Boromirze.Gondor jest bezpieczny.-.steś.ry?-Co mówisz? - Aragorn pochylił się niżej.- Nie zrozumiałem cię.Boromir przełknął z wysiłkiem i zaszeptał ponownie.- „Czy też jestem chory”? - powtórzył Aragorn, zaskoczony i wyprostował się, a potem roześmiał.- Nie, Boromirze.Jestem zdrów i w pełni rozumu.Wygraliśmy.Pamiętasz bitwę? Czarną Bramę, kopce, trolle?Zmarszczone brwi Boromira niemal zetknęły się u nasady nosa.Namiestnik obserwował go nieufnie.-.umar.liś.my? - upewnił się.- Nie, nie umarliśmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl