[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cały czas musiałem badać belkę przed sobą, by niewpaść w jakąś dziurę lub nie uderzyć głową w słup.Nie wiem, ile czasu to trwało, ale w pewnymmomencie wyczułem, \e dotarłem do skosu dachu.Mo\e maszerowałem w niewłaściwą stronę?Zawróciłem i znowu po męczącej wędrówce dotarłem do skosu.Oczy i głowa bolały mnie odciągłego wpatrywania się w ciemność.Byłem w pułapce.Mo\e Taeda wyniósł mnie gdzieś?Przecie\ nie mógł mnie ze wspólnikiem dzwigać przez hotel, więc zostałem na poddaszu.Niemiałem szans znalezć wyjścia po ciemku, więc po prostu uło\yłem się na belkach i zasnąłem.Zniło mi się, \e ktoś woła mnie.Rozpoznałem głos Hanki.Potrzebowała pomocy.Brnąłem wcię\kich jak smoła ciemnościach w jej stronę.Skulona, była uwięziona w kręgu z gęstoustawionych, naje\onych kolcami prętów.W mroku panującym wokół wydawała mi się jakbyzawieszona w powietrzu.Podszedłem do ogrodzenia i zacząłem je rozchylać.Zaczęły mnieoplątywać nitki gęstej i lepkiej pajęczyny.Wreszcie rozsunąłem przeszkody na tyle, \eby Hankamogła wyjść.Wsunąłem do środka rękę chcąc pomóc Hance.Wtedy ona wyprostowała się iodwróciła do mnie swoją twarz.To była Angelika! Ta zmiana tak mnie wystraszyła, \e obudziłemsię.Czułem, \e jest mi zimno, ale dostrzegłem te\ światło docierające na poddasze przezświetliki.Z trudem wstałem i wyprostowałem się.Byłem zmęczony nocnym koszmarem i spaniemna twardej belce.Powoli wędrowałem wypatrując klapy w podłodze.Szybko ją odnalazłem ikalecząc sobie palce przesunąłem język zamka, by ją otworzyć.Opuściłem drabinę i zszedłem naczwarte piętro.Za oknami na korytarzu widziałem, \e był wczesny ranek.Zszedłem do drzwiswojego pokoju i zobaczyłem, \e są zamknięte.Nacisnąłem klamkę i one ani drgnęły.Powędrowałem do recepcji.Była tam tylko jedna pracownica, która wystraszona patrzyła na mnie.W szkle regału z pamiątkami zauwa\yłem, \e cały byłem umorusany kurzem.- Proszę pani - zacząłem i dostrzegłem, \e ona naciska jakiś niewidoczny dla mnie guzik podblatem.- Miałem pewną kłopotliwą przygodę, nie mam karty otwierającej drzwi do mojego pokoju.Nazywam się Paweł Daniec i mieszkam w skrzydle komturskim.na trzecim piętrze.Recepcjonistka sprawdzała coś w komputerze, a w tym czasie w recepcji pojawiło się dwóchpracowników ochrony.Stanęli przy kontuarze i przyglądali mi się z uwagą.- Jak to się stało, \e zgubił pan kartę? - zapytała mnie pracownica hotelu.- To długa opowieść i wszystko wyjaśnię pani dyrektor Agacie, ale teraz chciałbymsprawdzić, czy nikt nie włamał się do mojego pokoju - odpowiedziałem.- Panowie pójdą z panem i wszystko sprawdzą - usłyszałem.Czułem się jak złoczyńca, ale rozumiałem podejrzliwość ochroniarzy i recepcjonistki.Wróciliśmy pod drzwi mojego pokoju.- Karta mieszkańca tego pokoju jest w czytniku przy drzwiach - powiedział ochroniarzpatrząc na światełko widoczne nad numerem pokoju.- Chyba w środku ktoś jest.Nie mo\emy takwchodzić do zajętego apartamentu.- Ja tam mieszkam, tylko wszystkie moje dokumenty zostały w środku - wyjaśniałem.Jeden z ochroniarzy wrócił do recepcji.Po paru minutach zza drzwi usłyszałem dzwonektelefonu.Umilkł on po jakimś czasie.Dopiero wtedy towarzyszący mi pracownik ochrony wsunąłswoją kartę w zamek i weszliśmy do środka.Zapaliliśmy światło.W pokoju wszystko było tak, jakto zostawiłem.Musiałem najpierw wylegitymować się.- Przepraszam za problem, jutro wszystko wyjaśnię pani dyrektor - zapewniałem.Ochroniarze \yczyli mi spokojnych snów i wyszli.Zajrzałem do szafy.Ktoś z pewnościąprzesuwał wieszaki z ubraniami.W szufladzie biurka panował porządek, ale te\ byłem przekonany,48\e włamywacz przeglądał moje notatki i zebrane przeze mnie papiery.Włączyłem laptop.Wrejestrze komputera były zapisane dwie nieudane próby złamania hasła dostępu.Zyskałempewność, \e Taeda wciągnął mnie w zasadzkę, \eby sprawdzić, co wiem na interesujący go temat.Spojrzałem na zegarek.Była piąta.Wykąpałem się i rzuciłem do łó\ka.Obudziłem się o dziewiąteji natychmiast wstałem.Kwadrans pózniej zszedłem na śniadanie.Tym razem wziąłem sobiejajecznicę i parówki.W trakcie posiłku do jadalni weszła pani Agata.Miała powa\ną minę.- Dzień dobry.Smacznego! - przywitała się ze mną.- Słyszałam, \e miał pan w nocy jakaśprzygodę.- Dzień dobry - powiedziałem wstając.- Proszę, niech pani usiądzie - zaprosiłem ją.Usiadła i badawczo mi się przyglądała.- Wczoraj wieczorem człowiek, który poszukuje skarbu na zamku, umówił się ze mną naspotkanie - relacjonowałem.- Niestety, podstępnie wciągnął mnie w zasadzkę.U\ył paralizatora iuwięził mnie na poddaszu zamku.Zabrał moją kartę i włamał się do mojego pokoju.- Czy coś panu zginęło?- Nie, jego interesowały moje notatki i usiłował przejrzeć zawartość mojego komputera.- Ach tak - pani Agata chyba mi nie dowierzała.- A jak ten ktoś umówił się z panem naspotkanie?- Podrzucił mi list na próg pokoju.Jestem pewny, \e ten ktoś doskonale zna rozkładpomieszczeń hotelowych.- Znowu sugeruje pan, \e jest to ktoś z naszych pracowników? - w głosie dyrektorkiwyczułem nutkę zniecierpliwienia.- Na razie nie mam co do tego pewności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]