[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedziałem, jak założyć dzwignię na stopę i skręcić ją tak, żeby pękłokolano.jak chwycić za mały palec, żeby nawet największy twardziel stał się miękki jakszmaciana lalka, jak ująć końcówki trzech palców, żeby kierować przeciwnikiem niczymzdalnie sterowanym manekinem.Znałem setki chwytów, ciosów, dzwigni i ich kombinacji,dziesiątki cięć i zastaw.Wiedziałem, który przełącznik pociągnąć w Skymourze, żebyodpalić pociski rakietowe, jak pomyśleć, żeby Coremour wyskoczył czterdzieści metrów wgórę i zmaterializował wokół siebie giganta.Znałem uczucie, gdy metal poddaje się podgorącym ostrzałem, gdy zbroja gnie się i jęczy prasowana gąsienicami, gdy ciało jestszarpane, miażdżone, rozrywane, gdy się wreszcie goi i swędzi pod strupami.Wszystko toprzeżyłem, a była to tylko kropla w morzu.Obrazy dobijały się do głowy tym łatwiej, żewnętrze pojazdu18Marcin Przybyłekbyło słabo oświetlone.Zwidy królowały pośród foteli, zagnieżdżały się w otworachokiennych, w zakamarkach przed kabiną pilota, pod powiekami, nie było od nich ucieczki.Na siedzeniu obok pojawiła się Monika.Zdaje mi się, czy była smutniejsza niż dawniej? Nje,ona nie potrafi być smutna.Była promienna jak zwykle, a jej twarz wyrażała nieskończonąmiłość i cierpliwość.Jak to u aniołów.- Zaśnij, Torkilu.Jesteś zmęczony.- Powinienem czuwać.- Pozwól, że ja będę czuwała.Czy mogę jej ufać? Czy mogę ufać zjawie? Raczej nie jest niczyim agentem, chociaż.Czymożna stworzyć halucynacje, które opętują ludzi, kierują nimi, sugerują różne rzeczy,twierdząc, że są duchami opiekuńczymi?! Przecież istnienie anielic i diabłów nie trzyma siękupy! Kręcą się wokół nas setki nanobotów, może i we mnie coś wlazło.Ale zmieniłemciało.Gdyby nanobot generujący obraz Moniki siedział w mózgu, powinien przestać działaćpo przejściu w cielsko Maod-Ana.Czyli Monika to nie szpieg.Uff.Ciekawe, czy inni Torkile wciąż widują diabła i anielicę? Co u nich słychać.u erotomanadekownika, który, mam nadzieję, używająę własnego ciała i naszych pieniędzy, uciekł z Gaiw słodkie objęcia.jak ona się nazywała.cholera, po cyklach w boju trudno przypomniećsobie imię kobiety, którą ledwo się poznało.Lilia.Lilith.Tak, Lilith Ernal o ruchliwymjęzyku i sprężystych ustach.Podniosłem głowę, próbując wyczuć swoimi ranowymizmysłami, czy Torkil numer dwa żyje i czy jest z Lilith.Pierwsze odczucie, mgliste, podobnetrochę do smużki dymu, mówiło, że tak.Czy miałem mu wierzyć? Czy miałem uwierzyć w tewszystkie paranormalne bzdury? Czy rzeczywiście stałem się dzikusem? Może to tylkosprawa Permedu i jakichś prochów? Westchnąłem.Wielka pierś podniosła się i ja-GAMEDEC: ZABAWECZKI.SZTORM 139koś mnie ten gest uspokoił.A co słychać u Torkila numer trzy? Tego, który poleciał zPeterem na Ziemię?Oparłem się o zagłówek.Co tam znalezli.Nie wiesz.Nie wiesz nawet, czy się spotkacie.Czy się zespolicie.Czy to się uda.Jak ma się udać? Harry nie żyje.Harry, cholera, musiałemsobie o nim przypomnieć.Potarłem twarz ręką.Harry, przyjacielu, kiedyś odnajdę twój gróbi utniemy sobie długą pogawędkę.Obiecuję.Na obraz Normana nałożył się portret Pauline.Nie wiem, dlaczego pociekły mi łzy.Pauline o drobnej, opalonej twarzy i oczach jakby dosrebrnego naczynia nalać miodu.Kobieta tak moja i tak odległa, niezależnie od tego, czybyliśmy tuż przy sobie, czy oddaleni o tysiące kilometrów.Teraz zdawała mi się jakąś bajką;piękną i nierealną.Tak chciałbym ją przytulić, poczuć jej rękę na swojej.na swojej łapie.Anna.- Torkilu, śpij już, nie dręcz się - słyszę głos Moniki.Anna.Ania.Czy kiedyś tak do niej mówiłem? Nie pamiętam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]