[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pod sobą Amy zobaczyła szybki ruch ręki Jeffa.Zapłonęła zapałka.Jeffprzytknął ją do skarpetki Pabla, tequila natychmiast zajęła się takim samymbladobłękitnym płomieniem jak pochodnia.Jeff wstał i przez chwilętrzymał butelkę przy234 boku, \eby sprawdzić, czy porządnie się pali.Potem zamachnął się szeroko icisnął ją jak granat w otwór szybu.Amy usłyszała brzęk rozbijanego szklą iz szybu buchnęła jasność, wyrazniej oświetlając Jeffa.Koktajl Mołotowa, pomyślała.Sama się zdziwiła, \e zna tę nazwę,wyobraziła sobie Polaków rzucających bezsilnie butelkami w rosyjskieczołgi, daremny, rozpaczliwy gest.Na dole Jeff stał całkiem nieruchomo,wpatrując się w szyb, ogień ju\ przygasał, a ona wznosiła się miarowo.Wkrótce, jak wiedziała ju\ niedługo  całkiem straci go z oczu.Płomienie powinny uciszyć ten okropny hałas, ten dzwięk, który znała, alenie chciała rozpoznać, i początkowo myślała, \e tak się stało, ale potemdzwięk powrócił, cichszy, a jednak otaczający ją ze wszystkich stron.Dopiero po chwili zorientowała się, \e odgłos nie dochodzi ju\ z dołu, terazrozbrzmiewał wszędzie wokół niej i nawet ponad nią.Ogień przygasał,Jeff niknął w mroku, cienie znowu go pochłaniały, a kiedy Amy podniosłaoczy, \eby zobaczyć, ile jeszcze drogi jej zostało, jakiś ruch przyciągnąłjej spojrzenie, przykuł mocno.Poruszały się rośliny zwisające ze ścianszybu, bledsze, wątlejsze wersje swoich kuzynów z góry.Maleńkiekwiatki otwierały się i zamykały.Właśnie one wydawały ten okropnydzwięk, uświadomiła sobie Amy  teraz znacznie cichszy, na pozórniewinny  dzwięk, który w końcu musiała rozpoznać, przyjąć dowiadomości, który, jak podejrzewała, powtarzał się echem na całymwzgórzuOne się śmieją, pomyślała.dy ju\ wyciągnęli ich oboje z szybu, nie mieli nic więcej do roboty.GJeffowi raz przynajmniej wyczerpały się pomysły, wydawał się niecooszołomiony tym, co widział na dole.Zanieśli Pabla z powrotem do wiaty,potem usiedli wszyscy razem  wszyscy oprócz Stacy, która nadal czekałana Greków u podstawy wzgórza  i puścili w obieg plas-235 tikowy kanister z wodą.Eric zauwa\ył, \e Jeffowi trzęsą się ręce, kiedysięgał po swoją porcję: to mu sprawiło dziwną, przyjemność.W końcujemu te\ się trzęsły ręce  od dłu\szego czasu  więc cieszył się, \einni do niego dołączają.Nędzna nędza nędznika, pomyślał.Zniewiadomych powodem nie mógł wyrzucić z głowy tych słów i musiałsię powstrzymywać, \eby nie wypowiedzieć ich na głos. Zmiały się z nas  szepnęła Amy.Nikt nie skomentował.Mathias zakręcił kanister, wsuń i odniósł go donamiotu.Jeff opowiedział, co się stało, jak tylko wyszedł z szybu  \erośliny naśladowały dzwięk telefonu komórkowego, \eby ich zwabić wpułapkę  i nawet to rozczarowanie, wraz z towarzyszącym muładunkiem grozy niosło pewną pociechę dla Erica.Poniewa\ teraz onizobaczą, teraz, doświadczywszy potęgi winorośli, uwierzą mu, kiedypowie, \e to wcią\ jest w nim, rośnie, wyjada go od środka.Ciągle toczuł, bez chwili przerwy.W nodze coś go uwierało, coś małego ipodobnego do robaka pod skórą obok piszczeli, coś ruchliwego,badającego, próbującego.A wy\ej, w klatce piersiowej, nie wyczuwał\adnego ruchu, tylko stały nacisk, niemo\liwy do zignorowania.Wyobraził tam sobie pustą przestrzeń, tu\ pod \ebrami, naturalną jamęwewnątrz ciała, powoli wypełnianą przez winorośl, która rośnie zwinięta.rozpycha na boki wewnętrzne organy, zajmuje coraz więcej miejsca zka\dą chwilą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl