[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez chwilę przechadzam się po tarasie, by w pełniwykorzystać pieniądze wydane na bilet, upajam sięwidokiem i przyglądam ludziom.Uznaję, że chyba byłam trochę głupia, zakładając, żetylko w domu towarowym mogę zdobyć doświadczenie whandlu.A tak naprawdę potrzebuję praktyki w małymbutiku.A pózniej.I wtedy to do mnie dociera.Chcę otworzyć własnybutik tylko dlatego, że lubię udzielać porad modowych istylizować ludzi.I nic mnie od tego nie możepowstrzymać! Myślę o Rachel, która zawsze opowiada okobietach ze swojego biura, które nie mają czasu nazakupy albo nie wiedzą, co do nich pasuje.Mogłabympomóc im znalezć swój styl: zabrać je na zakupy lubzjawić się u nich w domu i przejrzeć ich szafy.Mogłabymto najpierw robić za darmo, a pózniej wprowadzić stałąopłatę albo pracować za prowizję.A potem, gdybyklientki polecały mnie znajomym, urządzałabym co paręmiesięcy prywatne wyprzedaże, będące wydarzeniemtowarzyskim, z winem i przekąskami, być może nawet wmieszkaniu Rachel, gdyby mi na to pozwoliła.Byłobyidealnie! Idę coraz szybciej, niemal przewracajączwiedzających.Postanawiam wrócić do pokoju iwynotować parę pomysłów.Zmierzam w kierunku wyjścia, gdy mój wzrokprzyciąga postać podziwiająca widoki.Jest ciemno, amężczyzna stoi jakieś piętnaście metrów ode mnie, aleod razu rozpoznaję Maksa.I wiem, że dziewczyna obokniego to Kira.Widzę jej długą pikowaną kurtkę.Biegnę w kierunku wyjścia, przepychając się przeztłum, desperacko pragnę uciec stamtąd, zanim mniedostrzegą.Nie mogę uwierzyć, że wmówiłam sobie, żenie są razem.Jeśli będę musiała stanąć z nimi twarzą wtwarz, naprawdę skoczę.Ktoś z obsługi staje mi na drodze. Proszę pani mówi. Na tarasie nie wolno biegać. Nie biegnę szepczę z desperacją w głosie. Muszęstąd uciec.Z zaciekawieniem przechyla głowę. Naprawdę? Dlaczego?W końcu udaje mi się go pozbyć, ale gdy jestem jużprawie przy wyjściu, ktoś pyta. Zoe?Zanim jeszcze się odwrócę, wiem, że to on.Max ma na sobie granatowy dwurzędowy płaszcz iwełnianą czapkę. Cześć mamroczę.Rozglądam się za Kirą, ale jejnie widzę.Max pochyla głowę. Witaj odzywa się neutralnym tonem. Co zazbieg okoliczności, że się tu spotykamy. Dokładnie wzruszam ramionami i uśmiecham sięna sekundę. Posłuchaj, muszę już iść.Nie chcę w niczymprzeszkadzać. Odwracam się i ruszam przed siebie, alezanim udaje mi się zrobić dwa kroki, Max łapie mnie zaramiona. Przeszkadzać? mówi ochrypłym głosem. Czekamtu na ciebie przez cały dzień. Co? pytam zaskoczona. A co z Kirą. Co z nią? Zoe, nie jesteśmy razem.I wiem, żezwiązałaś się z Davidem i nie chcę tego zniszczyć, ale&Milknie, a ja ściągam rękawiczkę, żeby pokazać mu lewądłoń, na której nie mam pierścionka, i zaczynam paplać. Nie.Nie jestem& nie jesteśmy już zaręczeni.Niejesteśmy razem.Ale na pewno nie ma tu Kiry? Mogłabymprzysiąc, że ją widziałam& albo kogoś w jej kurtce.Nagle nie muszę już nic mówić.Max całuje mnie iobejmuje.Ma zimne usta, ale to bez wątpienianajgorętszy, najbardziej namiętny pocałunek w moimżyciu.Czuję bicie jego serca, jego dłoń przeczesującąmoje włosy.Wtapiam się w niego i odwzajemniam tenpocałunek.Max wypuszcza mnie z objęć i przygląda misię z miną, która wskazuje na pełnię szczęścia. Nareszcie mówi."Włóczymy się jeszcze po tarasie, prawie wcale nieoglądając widoków.Dostrzegam kobietę, którą pomyliłamz Kirą.Nosi taką samą kurtkę, ale ma przynajmniejpięćdziesiąt lat, a jej włosy są siwe, a nie w odcieniuplatynowy blond.Nie sądzę, żeby Kirę ucieszyło takieporównanie, więc nie mówię nic Maksowi, któryprzyznaje właśnie, że wcale nie przyjechał tu z powodupracy. Przyleciałem do Nowego Jorku, żeby przeprosić cięza wszystko, co ci powiedziałem. W porządku.Ja też cię przepraszam. Nie, nie jest w porządku.Kiedy David oznajmił mi,że zamierza ci się oświadczyć, trochę mnie poniosło.Postanowiłem ci powiedzieć, co czuję, żebyś przynajmniejmiała tego świadomość.Ale pózniej, gdy zobaczyłem, żejuż na to za pózno, zdecydowałem zostawić cię w spokojui pozwolić ci cieszyć się swoim szczęściem. Ale potem. Potem wcale nie byłem pewien, czy naprawdę jesteśszczęśliwa.Uznałem, że trzeba poczekać i się przekonać.To najbardziej romantyczna rzecz, o jakiej słyszałam.Nie mogę przejść nad tym do porządku dziennego. Ale co ty tutaj robisz? To znaczy w tym miejscu? wskazuję na budynek. Nie wiedziałem, gdzie się zatrzymałaś, i niechciałem do ciebie dzwonić, na wypadek, gdybyś dalejbyła z Davidem.Ale czytałem ostatnio o teorii gry i&czemu się uśmiechasz.Potrząsam głową.Uśmiecham się, bo tak bardzocieszy mnie to, że znów mogę wysłuchiwać jego teorii iciekawostek. Mów dalej. Istnieje taka teoria, która mówi, że jeśli dwoje osóbchce się spotkać na Manhattanie, a nie mają możliwości,by się z sobą skontaktować, najbardziej prawdopodobnymmiejscem na spotkanie jest Empire State Building.AlboTimes Square, ale wydawało mi się, że nie lubisz tegomiejsca. Masz rację, nie znoszę go! Ale to& robię krok w tyłi napawam się widokiem Maksa i świateł Manhattanu wtle. To cud.O mój Boże! Jesteśmy na Piątej Alei! To cudna Piątej Alei.Max kręci głową. To nie cud, to tylko teoria gry. Po jego miniewidzę jednak, że podziela moje zdanie. Chcesz wejść dośrodka? Wyglądasz, jakbyś zmarzła. Kiwam głową iodwracamy się w kierunku wyjścia.Do momentu, gdymusimy się rozdzielić w drzwiach, nawet niezauważyłam, że objął mnie ramieniem to takienaturalne. Ej mówię. Byłeś może wczoraj u Tiffany ego?Owinięty czerwonym szalikiem. Nie.Mam czerwony szalik, ale nie zabrałem go zsobą& i nawet nie wiem, gdzie jest Tiffany.To domtowarowy. Nie, sklep z biżuterią.Mogłabym przysiąc, że o nimrozmawialiśmy. Do windy ustawiła się ogromnakolejka.Mam zamiar do niej dołączyć, ale Max odsuwamnie na bok, dociska do ściany i znów mnie całuje tojeszcze bardziej namiętny pocałunek, który dosłowniezapiera mi dech w piersi.Max też wygląda na trochęoszołomionego. Przepraszam, o czym to rozmawialiśmy? pyta,wciskając przypadkowe guziki, by przywołać następnąwindę.Poprzednią albo dwie przegapiliśmy. To bez znaczenia odpowiadam, wpatrując się wniego."Tani hotel Maksa z pewnością nie odznacza się takąelegancją jak The Surrey.Pokój jest maleńki, bez łazienki,tylko z umywalką, a dobór kolorów kojarzy się z latamiosiemdziesiątymi (pomarańczowa narzuta na łóżko isyntetyczny niebieski dywan).Wyraznie słychać hałasdochodzący z ulicy.Ale nie dbam o to.Jesteśmy w swoimwłasnym świecie: zaplątani w siebie, kompletnie ubrani(no prawie) i całujemy się tak jak nigdy wcześniej nikogonie całowałam.Nigdy w życiu. Max, nie pójdę z tobą do łóżka mamroczępomiędzy pocałunkami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]