[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tosia uwielbia nawijać o swoimbohaterskim bracie! On wyjeżdża na misje humanitarne, wszędzie tam, skądnormalny człowiek raczej by uciekał.Ale wiesz, tacy faceci jak Olgierd Wenta lubiąwyzwania, kręci ich ryzyko i dużo adrenaliny.Amelia pokiwała głową.Znała tego mężczyznę od wczoraj, a już zdążył pokazać, co zniego za charakterek.Bez trudu mogła go sobie wyobrazić, jak jedzie w konwojuciężarówek oznaczonych czerwonym krzyżem, z karabinem na kolanach i pięknąlekarką u boku.- Olgierd Olgierdem, nie o nim chciałam z tobą porozmawiać - ucięła, bo naprawdę zadużo o tym mężczyznie myślała.Marylka zaczęła wyjmować wiktuały z toreb i ustawiać je na stole, który zajmowałśrodek kuchni, spoglądając przy tym na Amelię pytająco.- Znasz biegle język hiszpański, prawda?  zaczęła dziewczyna.Marylka skinęła głową.- I angielski. Znów potaknięcie.- Uwielbiasz Zafóna i Barcelonę.- Uwielbiam całą Hiszpanię.Także Portugalię i Włochy.Mówię trochę po portugalskui po włosku też.- Może w poprzednim wcieleniu urodziłaś się właśnie tam? - zaśmiała się Amelia,patrząc na pszeniczne włosy Marylki i jej błękitne oczy.Nie wyglądała na Latynoskę,ale kto to wie.? - Lubisz także ludzi, prawda?Marylka ponownie przytaknęła, domyślając się do czego Amelia zmierza, i oczy jejposmutniały.- Nic z tego, kochana Amelio.Wiem, że moim powołaniem byłoby oprowadzaniewycieczek po tak wspaniałym mieście jak Barcelona czy Wenecja, ale.ja nie mamnawet matury - dokończyła ze wstydem.- Nie zdążyłam skończyć liceum przed.tym- machnęła ręką w niesprecyzowanym kierunku, a Amelia nie śmiała dopytywać,czym owo  to było.- A potem.musiałam iść do pracy, walczyć o każdy dzień,każdą złotówkę.Gdy załapię się na coś lepszego niż harówka od świtu do nocy zanajniższą krajową,., chociaż nie myśl sobie, jestem wdzięczna, że pani Hania mniezatrudniła.wtedy dokończę liceum i może.może zacznę spełniać marzenia.- A jakie ta matura ma niby znaczenie? - rzuciła Amelia.- Ja na przykład nie wiem,czyją mam, a.jakoś snu mi to z powiek nie spędza.- Jak to nie wiesz? - Marylka uniosła brwi.- Nie pamiętam.- Dziewczyna wzruszyła ramionami.- Może zakończyłam edukacjęna gimnazjum i przed wypadkiem pracowałam w fabryce na taśmie? Możemordowałam kurczaki w ubojni drobiu i rozbierałam je na części?Marylka parsknęła śmiechem.- Kto jak kto, ale ty na pewno byłaś kimś więcej niż morderczynią kurczaków.Ktośtaki nie dostałby kamieniczki od tego twojego T.- Chyba, że ta kamieniczka nie jest dla mnie - odrzekła cicho, z zamyśleniem Amelia.- Jak to nie dla ciebie? - zdumiała się Marylka po raz nie wiadomo który od czasuspotkania tej niezwykłej istoty.- Zastanawia mnie to od chwili wyjścia ze szpitala.Kurtka, w której mnie znaleziono,była na mnie za duża.Zobacz.- Pobiegła do przedpokoju i po chwili wróciła wkurtce, której rękawy rzeczywiście musiała podwinąć, a całość wisiała na niej jakkapota stracha na wróble.- Może miałaś taki styl ubierania się? - zauważyła Marylka.- Prawdę mówiącwyglądasz w niej całkiem fajnie, ale tobie we wszystkim byłoby dobrze.- Myślisz? To mnie trochę pocieszyłaś - Amelia odetchnęła z wyrazną ulgą.- Nie tym,że wyglądam dobrze, ale normalnie mało mózg mi nie eksplodował, gdy zaczęłam sięzastanawiać, czy ten list i te pieniądze były przeznaczone dla mnie, czy dla kogośinnego.Wracając jednak do mojej i twojej matury: proszę cię, błagam i zaklinam - dajmi swoje CV, jakiekolwiek by ono nie było, i pozwól działać w twoim imieniu.Marylka osłupiała. - C-co chcesz z nim zrobić?- Rozesłać do biur podróży! Zbliża się sezon turystyczny, powinni zabijać się o takichprzewodników jak ty!- Ale.ale ja nie mam nawet matury!- Ale czytasz Zafóna w oryginale i jak dla mnie to wystarczy! Proszę cię, nic więcejnie mów, tylko napisz mi tutaj, teraz swoje CV, okej?Marylka usiadła przy stole, ale nie dlatego, żeby pisać CV, a dlatego, że nogiodmówiły jej posłuszeństwa.Patrzyła przy tym na Amelię z takim wyrazemoszołomienia i niedowierzania w pociemniałych zrenicach, że ta nagle straciłapewność siebie.- No chyba, że nie chcesz.- mruknęła.- Może rzeczywiście praca w spożywczymjest.- Chcę, bardzo chcę, ale.nie zdajesz sobie sprawy, ile rozczarowań już przeżyłam -odszepnęła Marylka, a jej oczy nagle wypełniły się łzami.- Następnych po prostu niezniosę.- Zniosę je za ciebie.Ty nie będziesz wiedziała o odpowiedziach odmownych.Zgoda?Dziewczyna odpowiedziała tylko smutnym uśmiechem.- Naprawdę wierzysz, że to się uda? - zapytała po chwili milczenia, patrząc, jakAmelia zręcznie układa krakersy na blaszce.- Co? Ciasto  Kocham Cię ? Ono zawsze się udaje -odparła dziewczyna, a potemdodała już nieco poważniej: - Tego nie wiesz, jeśli nie odważysz się na pierwszy krok.Pomogę ci go zrobić, ale reszta będzie zależała od ciebie.Przez następne pół godziny Amelia trudziła się nad ciastem, a Marylka gryzładługopis, usiłując sklecić sensowne CV, ale z próżnego się nie naleje.Skończyłaedukację w połowie trzeciej klasy liceum i.co ma wpisać dalej? Sprzedawczyni wmiejscowym sklepie spożywczym?Spojrzała zbolałym wzrokiem na Amelię nakładającą rodzynki i prażone migdały.- Nie wpisuj tego sklepu - odezwała się dziewczyna, zupełnie jakby czytała wmyślach Marylki.- Udzielałaś się społecznie? Działałaś w jakichś organizacjachcharytatywnych czy wolontaryjnych?Skąd ona to wie?!- T-tak - zająknęła się Marylka.- Po pracy, jeśli wystarcza mi siły, pomagam w domuopieki społecznej.Ale nie wiem, czy to się nadaje, bo odwiedzam starsze osoby.Gdyby to były dzieci.pewnie lepiej wyglądałoby to w CV, ale dziećmi zwykle masię kto zająć, za to tymi staruszkami.są tacy samotni.I wdzięczni za każdą minutęrozmowy, że o pomocy w domu nie wspomnę.Nie zrozum mnie zle, bardzo lubiędzieci, ale.- głos Marylki cichł, jakby każde słowo przychodziło jej z corazwiększym trudem.Amelia patrzyła na nią w milczeniu.- Pomagam też dzieciom, tylko.- Tu Marylka zacięła się.Ręce trzymające kartkę idługopis zaczęły jej drżeć.- Tylko to już zupełnie nie nadaje się do upublicznienia. Smukła, ciepła dłoń delikatnie nakryła drżące ręce dziewczyny.Marylka spojrzała naAmelię oczami pełnymi łez.- Odpowiadam na listy w pewnej fundacji, czasem mam też dyżur przy telefonieinterwencyjnym.- zaczęła szeptem.- To fundacja zajmująca się dziećmimolestowanymi seksualnie w rodzinie.Dłoń zacisnęła się jednocześnie lekko i mocno.Spadła na nią łza.Potem druga.- Matka mi nie uwierzyła.Wyrzuciła mnie z domu.Ojciec.On został i nadal jestcenionym dyplomatą.Tylko błagam cię, nie mów o tym nikomu! Nikt więcej o tymnie wie! Ciekawskim powiedziałam, że sprawiałam problemy, w końcu rodzice mielimnie dość i gdy tylko skończyłam osiemnastkę, poszłam na swoje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl