[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pożądała go tak, jak Mrocznego Wiatru, ale bezpoczucia winy; on też jej pragnął, ale był nieśmiały, inaczej zaproponowałby coś od razu, w jaskini gryfów.Wszystko zależało od niej.Miała koci słuch i koci wzrok, więc kiedy zaczął delikatnie wyciągać rękęw jej stronę, wiedziała, że nikt ich nie usłyszy i że pomiędzy skałami jest zakątek, który może im się przydać.Dzięki bogom, nie Mornelithe’owi, iż znała na tylejęzyk kupiecki, aby się z nim porozumieć.— Nyara — powiedział Skif nieśmiało, kiedy nie wyrwała ręki z jego dłoni— Wiem, że to zabrzmi głupio, ale nigdy nie spotkałem nikogo podobnego dociebie.— Nie macie u siebie Zmiennolicych? — zdziwiła się, stając wystarczającoblisko, aby jej piersi ocierały się o jego ramię.218— Nie — odparł — ani Z-Zmiennolicych, ani magii.— Ach — zamruczała, przysuwając się bliżej — wiesz, po co stworzył mniemój ojciec? Mroczny Wiatr ci powiedział?— T-tak.— Dobrze — stwierdziła i pocałowała go.Szarpnął się, zaskoczony i przerażony, że zaraz odskoczy i ucieknie od niego;nie miała takiego zamiaru i dała mu to do zrozumienia każdym calem swego cia-ła.Przywarła do niego, czując, jak każdy nerw ożywa i drży.Skif zaczął powoli odpowiadać na jej bezgłośne wezwanie i dał się poprowadzić za skały.Pożądanie rozpłomieniało ją, podobnie jak jego i po raz pierwszy w życiuczuła potok emocji drugiej osoby stopiony w jedno z jej uczuciami.Tak ją tooszołomiło, że nieomal zapomniała o własnym pożądaniu: zatopiła się w nim,pociągnęła za sobą, zauroczona nowym darem który pojawił się znikąd.Czućjego przyjemność, jego żądzę.To przewyższało wszystkie uprzednie doznania.„Czy jestem empatką? Nigdy o tym nie marzyłam.Musiał mnie powstrzy-mywać strach.I nienawiść”.Jednak teraz nie miało to żadnego znaczenia, liczyło się jedynie uwolnienie Skifa z ubrania.Choćby tylko po części.Cofnął się, kiedy szarpnęła jego koszulę.Dlaczego? Przecież czuła, jak bardzojej pożąda.— Skały! — zdołał wyszeptać.— Poranisz sobie.Szybko udowodniła mu,że nie jest to w ogóle istotne.Przygryzła dłoń, aby nie krzyczeć na cały głos, kiedy połączyły się ich ciałai umysły.Mornelithe znał jej ciało jak nikt inny, ale z nim przyjemność mieszała się z nienawiścią do samej siebie, do niego, z gniewem.Leżeli złączeni, oddychając ciężko, spoceni i wyczerpani.Gładził jej włosyi szeptał rzeczy, które słyszała tylko w połowie: jaka była zadziwiająca, piękna, ucieleśnione marzenie.Rzeczy, w które nie wierzy się, kiedy ktoś je mówi przedtem — ale potem? Delikatnie sprawdziła jego uczucia: mówił prawdę.To było coświęcej niż tylko fascynacja; uważał ją za dzielną, gdyż przeciwstawiła się ojcu, za godną podziwu, bo im pomagała.I za najpiękniejszą, najwspanialszą, wymarzo-ną.Nie pogardzał nią za sposób, w jaki wykorzystywała swoje ciało, ani nawetza to — wstrzymała oddech — że sypiała z własnym ojcem.Sądził jednak, żezmuszono ją do uwiedzenia go.Nie mógł zrozumieć sił, które ją stworzyły.Niepojmował, że poszłaby na wezwanie swego ojca, pożądając go tak, jak każdego.Postanowiła o tym nie myśleć.Mogła go przecież stracić za kilka dni i ni-gdy więcej nie zobaczyć.Jeśli uwolniliby Jutrzenkę, wykorzystałaby wdzięcz-ność Tayledras, aby oddalić się od ojca na jak największą odległość.A jeśli nie uwolniliby jej.Nie.Nie teraz.Teraz ma inne zajęcia.Przytuliła się do Skifa, który objął ją219myśląc, że szuka wygody.A ona miała dla niego tak wspaniałą niespodziankę.Rozmowa z Elspeth zaskakiwała Mroczny Wiatr coraz bardziej.Kiedy Nyarai Skif wrócili, pachnąc potem i seksem, wiedział już, że księżniczka jest znacznie bardziej skomplikowaną osobowością, niż mu się wydawało.Miała wady: zbyt cięty język, nawyk mówienia prawdy prosto w oczy, bezowijania w bawełnę i często boleśnie; niewątpliwie przysporzyło jej to wrogów.Była popędliwa.Była pamiętliwa.„Pamiętliwa? Dobrzy bogowie, ona pamięta najdrobniejsze zniewagi długo potym, jak wszyscy inni o nich zapomnieli!”Niewątpliwie ścigałaby wroga do końca jego dni, a potem zrobiłaby sobie par-kiet z jego grobu i od czasu do czasu wracała, aby odtańczyć gigę — ot tak, dla przyjemności.Wtrącała się w kłótnie, których nie rozumiała, i wyciągała pochop-ne wnioski; nie miała cierpliwości do głupców i ludzi powodujących się emocja-mi, a nie logiką.Nie zadawała sobie trudu, aby ukryć niecierpliwość czy pogardę— to też nie zjednywało jej przyjaciół.Ale była też lojalna, wierna i zależało jej na ludziach; jej inteligencja nieomal zwalała z nóg i nie bała się jej używać.Próbowała ze wszystkich sił brać poduwagę innych.Zatrważało go jej poczucie obowiązku, bo miała je równie wielkie, jak on.Podobnie jak poczucie sprawiedliwości.W porównaniu z nią Jutrzenka była samą prostotą.Cóż, dzieci królów niewyrastają w nieskomplikowanym świecie: zastanawiają się, czy przyjaciel to na-prawdę przyjaciel, czy też czegoś chce; czy uśmiech jest prawdziwy.Wyrastająpotem na gorzkich królów bez przyjaciół.Całe szczęście, że mieli swoich he-roldów.Całe szczęście, że monarcha był heroldem — miał wokół siebie garstkęzaufanych ludzi.Nie do końca rozumiał, czym oni naprawdę byli, lecz rozumiał, po co byli.Przypominali Kal’enedral: podobnie jak oni wybrani przez bogów, bo jeśli Towa-rzyszy nie zsyłali bogowie, zje swój kołczan i łuk na dokładkę.Prowadzono ich, ale delikatnie: mieli spory margines wolnej woli i mogli się czasami pomylić.Bezpośrednia próba narzucenia Elspeth wyższej woli była wyjątkiem i zakończyła się całkowitą porażką.Gwena musiała dać za wygraną.Było jeszcze inne podobieństwo — każdy herold miał Towarzysza, tak jakkażdy Kal’enedral miał swego leshya’e Kal’enedral, nauczyciela i przewodni-ka.Jednak heroldowie nie zdawali sobie z tego sprawy, a on nie miał zamiaruich oświecać.„Niemądrze jest mieszać się do wyroków boskich.Nie ucieknieszprzed nimi”.Przypomniało mu się przysłowie Shin’a’in, odpowiadające sytuacjiElspeth: „Plany zawsze się zmieniają”.Podjął decyzję: kiedy to wszystko się uspokoi, zacznie ją uczyć.Najpierwodszuka w innym klanie adepta, który się nią zajmie, a kiedy przypomni sobie220to, co kiedyś umiał, przejmie pałeczkę.Miał wrażenie, iż Elspeth uszanowała je-go decyzję, i zrozumie, że będzie chciał zacząć wszystko od nowa.A poza tym,uczniowie często odkrywali nowe sposoby na rozwiązanie nierozwiązywalnych,zdawałoby się, problemów.Może razem coś odkryją.Na razie musieli zająć się uratowaniem Jutrzenki.— Podjęliśmy decyzję — powiedział Skifowi i Nyarze, którzy usiedli bardzoblisko siebie.— Mamy pewien plan, który może się powieść.— Będzie nam trzeba pewnego zgrania — dodała Elspeth — i pomocy.Skif,czy Cymry może nas słuchać? Już wezwałam Gwenę.— Cymry? — zdziwił się.— A, tak, jasne.— Nie muszą tu być, żeby słyszeć rozmowę — wyjaśniła Mrocznemu Wiatro-wi.— Więź między heroldem i Towarzyszem jest silniejsza od więzi życia.Podwieloma względami.Towarzysz zawsze cię usłyszy i jeśli chcesz, może przysłu-chiwać się rozmowom
[ Pobierz całość w formacie PDF ]