[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ja też nie zasługiwałem.- Mój chłopcze - wyszeptał aktor, szeroko rozpościerając ręce.Wjego oczach zalśniły łzy.Potem zwymiotował Temple'owi na koszulę.***Płoszka zmarszczyła czoło.Była pewna, że Temple wsiądzie najucznego konia i wyjedzie z miasta, tratując jej dziecinne zaufanie i nazawsze znikając jej z oczu.Ale on tylko podarował swojemuznajomemu łopatę i pomachał mu na pożegnanie.Potem zaciągnąłjakiegoś oblepionego gównem pijaka do szkieletu budynku Majuda.Ludzie stanowią zagadkę nie do rozwiązania.Ostatnio zle sypiała.Nocami obserwowała ulicę.Możespodziewała się, że nadjedzie Cantliss, chociaż nie miała pojęcia, jakon wygląda.Jednak przeważnie tylko rozmyślała o tym, co ją trapiło.Oswoim rodzeństwie, Owcy i zbliżającej się walce.O rzeczach,miejscach oraz twarzach, które wolałaby zapomnieć.O Jegu, który z kapeluszem naciągniętym na oczy prosił opapierosa, i Doddzie, zaskoczonym, że go zastrzeliła, a także tamtymbankierze, który grzecznie informował, że nie może jej pomóc,uśmiechając się z zakłopotaniem, jakby była damą pytającą opożyczkę, a nie złodziejką, która ostatecznie zamordowała go bezpowodu.O dziewczynie, którą powiesili zamiast niej, a której imieniaPłoszka nie pamiętała.Kołysała się z tabliczką na skręconej szyi, a jejmartwe oczy pytały: Dlaczego ja, a nie ty?", Płoszka zaś nadal nieznalazła odpowiedzi.Podczas tych powolnych, mrocznych godzin jej głowa wypełniałasię wątpliwościami jak przeciekająca łódz i Płoszka szła na dnopomimo rozpaczliwego wylewania wody, wyobrażając sobiemartwego Owcę oraz Pestkę i Ro gnijących gdzieś na pustkowiu.Czuła się przez to jak zdrajczyni, ale jak można powstrzymać myśl,która już się pojawiła?Zmierć jest jedyną pewną tzeczą.Jedynym faktem pośród licznychszans, możliwości, przypadków i perspektyw.Leef i synowieBuckhorma, a także Duchy na równinie.Uczestnicy bójek w Fałdzie,ludzie wieszani bez wyroku, umierający z powodu gorączki alboginący w głupich wypadkach, jak tamten poganiacz bydła, któregowczoraj kopnął w głowę wierzchowiec jego brata, albo sprzedawcabutów, który utopił się w kanale.Zmierć spaceruje między namikażdego dnia i w końcu upomni się o każdego.Na ulicy rozległ się tętent kopyt i Płoszka wyciągnęła szyję.Zobaczyła migoczące pochodnie i ludzi wycofujących się na werandyprzed błotem bryzgającym spod kopyt tuzina koni.Obejrzała się naOwcę, potężny kształt leżący pod kocem, cień zanurzony w jegofałdach.Po jednej stronie zobaczyła ucho z dużym ubytkiem.Usłyszała cichy, powolny oddech.- Zpisz?Głębiej zaczerpnął powietrza.- Już nie.Mężczyzni zatrzymali się przed Burmistrzowskim KościołemKości.Blask pochodni tańczył na ich zniszczonych, zaciętychobliczach, a Płoszka się cofnęła.To nie był Pestka ani Ro ani Cantliss.- Kolejne zbiry przyjechały do pani Burmistrz.- Dużo się ich tutaj kręci - mruknął Owca.- Nie trzeba wróżbity,żeby przewidzieć rychły rozlew krwi.Kopyta zastukały na ulicy, po czym rozległ się głośny śmiech iwołanie kobiety, a następnie zapadła cisza przerywana tylko szybkimstukaniem młotka dobiegającym z okolic amfiteatru, któreprzypominało im o zbliżającym się wielkim przedstawieniu.- Co się stanie, jeśli Cantliss nie przyjedzie? - Płoszka odezwała sięw ciemności. Jak wtedy znajdziemy Pestkę i Ro?Owca powoli usiadł, przeczesując palcami siwe włosy.- Po prostu będziemy musieli dalej szukać.- A co, jeśli. Chociaż często o tym rozmyślała, jeszcze nigdynie odważyła się ubrać tych obaw w słowa.- A co, jeśli oni nie żyją?- Będziemy szukali, dopóki się nie upewnimy.- A jeśli zginęli gdzieś na równinach i nigdy nie będziemy miećpewności? Z każdym mijającym miesiącem nasze szanse na poznanieprawdy będą malały, czyż nie? Możemy nigdy ich nie znalezć.- Jejgłos stawał się coraz bardziej piskliwy i głośny, ale nie mogła tegopowstrzymać.- W tej chwili mogą być wszędzie, żywi albo martwi.Jak mamy odnalezć dwoje dzieci na tym nieopisanym pustkowiu?Kiedy przerwać poszukiwania? Kiedy wolno nam to zrobić?Odepchnął koc, podszedł do jej posłania i krzywiąc się z bólu,przykucnął, żeby popatrzeć jej w oczy.- Możesz przestać, kiedy będziesz chciała, Płoszko.Dotarłaś jużbardzo daleko.Na swojej drodze pokonałaś wiele trudności, a zapewnewiele jest ich jeszcze przed tobą.Ja złożyłem obietnicę twojej matce,więc nie zrezygnuję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]