[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I mo\na w takim stanie zostaćzbrodniarzem bezwiednym i wziąć na siebie największy cię\ar: krzywdę ludzką i \ycie, iocucić się poniewczasie z piętnem najgorszej hańby, bo wstydem! Wszystko inne to fraszkawobec tego!Odszedł, a Hanka została jakby otrzezwiona, wstrząśnięta tą mową, z myślamiwytrąconymi z błędnego koła wcią\ tych samych trosk i \alu i zaczęła się zastanawiać.Nazajutrz Tomek, \eby koni od roli nie odrywać, ruszył pieszo do Stradynia.Dzień był upalny, ale gościniec zawiódł go w las i szedł razno ście\ką, w cieniuprzepysznego starodrzewiu.Minął go zaraz u brzegu samochód w tempie tak szalonym, \eledwie oczami go objął, ju\ znikł w obłokach kurzu. Tęga maszyna pomyślał pewnie hrabski i w tej\e chwil las zabrzmiałodgłosem strzału, a Tomek w myśli dodał: ale guma nietęga, bo trzasła i dalej szedłniefrasobliwie.Na zakręcie ujrzał nieruchomy powóz.Pani siedziała w nim, pan stał obok i klnąc ściągałrękawiczki.Typowa para międzynarodowych turystów: ona otulona szarym woalem, on wpończochach i stylowej czapce, szofera nie było.Na widok Tomka pan począł wołać: Chodzcie no tu.Zarobicie na piwo.Trzeba zmienić obręcz.Przeklęte korzenie czykamienie.Tomek podszedł, obejrzał maszynę i bez słowa wziął się do roboty. Tiens, tiens*, umiecie się z tym obchodzić zauwa\ył pan. Mo\e jesteście,wypadkiem, szoferem? Wypadkiem mogę być. A to traf.Wypędziłem właśnie mojego, bo ju\ zanadto kradł.Mo\e jesteście bezmiejsca.Macie świadectwa?Mówił urywanie, z akcentem widocznie nerwowy, niecierpliwy i udawał, \e pomaga,unikając jednak dotknięcia brudnych części.Tomek obręcz zmienił, obejrzał starannie maszynę i rzekł: Mo\na jechać.Pan sięgnął do kieszonki od kamizelki i dobył rubla. Macie tu na piwo, a jeśli macie dobre świadectwa, to się zgłoście do Stradynia. Dziękuję panu za rubla, ale jeśli panu do Stradynia droga, to usłu\ę za szofera, bowłaśnie tam idę. I owszem, i owszem.Poka\cie, co umiecie.Wsiadł do powozu.Tomek z uczuciem przyjemnym ujął za kierownik i pomknęli.*Tiens, tiens Patrzcie, patrzcieZa lasem dwór się wyłonił okazały, nad rzeką, uwieńczony wie\ą kościoła, rozpełzłyszeroko w osadę, prawie miasteczko.Przemknęli groblę, minęli murowany młyn, sygnał samochodu wzbudzi dziki popłochwśród ludzi i koni, i zatoczywszy ostre półkole Tomek przeczuciem skierował w bramę parkui po \wirowanych ulicach ku pałacowi.I tam się widocznie państwa nie spodziewano, bo minęło parę minut, a\ zziajanykamerdyner na ganku się zjawił.Państwo tymczasem wysiedli i zaczęli po francusku rozmawiać. Mówiłem ci, \e damy sobie radę.śeby nie ten wypadek, przyjechalibyśmy w pięćgodzin.No, i trzeba mego szczęścia, \eby tego spotkać.Dobrze wygląda, mo\na go umówić. Jak chcesz! odparła apatycznym głosem dama zdejmując woal z kapelusza.Tomek spojrzał na nią obojętnie i a\ zdumiał, tak była piękna.Tylko \ycia nie było w tejtwarzy, i była jakby osnuta chłodem i znudzeniem.Nie spojrzała ani na otoczenie, ani na dom, ani na ludzi, którzy teraz wyszli na spotkanie,nie powitała, przeszła i zniknęła w pałacu.A pan zwrócił się do Tomka: Dziękuję wam i powtarzam moją ofertę.Jeśli świadectwa dobre, mo\ecie objąć posadę.Płacę tysiąc rubli i utrzymanie.Tylko bez miary okradać się nie dam. Dziękuję, ale tymczasem odprowadzę tylko maszynę do gara\u, bo zajęty jestem gdzieindziej.W ka\dym razie, jeśli by była potrzeba, zanim szofera pan hrabia dostanie, mogęsłu\yć.Jestem niedaleko, w śeraniu, dozorcą i na zawołanie się stawię.Zwiadectw nie maminnych, tylko atestat ze szkoły. Ach, tak, a co to jest śerań, czyje to? Nie słyszałem. Mały folwarczek pod miasteczkiem.Hrabia wydobył notatnik, wraził monokl w oko, gryzmolił i mówił urywanie. Folwarczek, co tam płacą mizerę, jak się nazywacie? Rzucić tamtą robotę. Gozdawa się nazywam.Teraz przyjąć propozycji nie mogę. Zabawię tu kilka tygodni.Trzeba przyjść chocia\ na dniówkę, samochód opatrzeć.Potem się namyślicie, sądzę.Pawle, poka\, gdzie gara\ i potraktuj winem Gozdawę!Tak się odbyło zapoznanie Tomka ze Stradyniem.Odmówił poczęstunku w kredensie, alerozmówił się z lokajem i zwiedził dwór
[ Pobierz całość w formacie PDF ]